Dominik Moll („Intimacy” 1994; With a Friend Like Harry (Harry, He’s Here to Help) 2000) w filmie „Leming” sięgnął po temat ludzkich obaw i lęków skrywanych skrzętnie w zaciszu domowych pieleszy. Scenariusz (Dominik Moll, Gilles Marchand) został napisany tak, by nie nudzić i zaskakiwać widza. Mimo małżeńskiego dramatu, jaki rozgrywa się na naszych oczach, nie odnosimy wrażenia, że „to już było”, przyszliśmy na „kolejny melodramat”, reżyser podejmuje „oklepany temat, serwując go w „oklepanej formie”.
„Leming” w znacznym stopniu odbiega od schematu – on, ona i rozkład pożycia, czyli melodramat i tragedia w jednym. Jest to zasługa wielości gatunków i niebanalnego pomysłu reżyserskiego. Moll sięga po sferę wierzeń ludowych i na jej kanwie nawarstwia obudowę do tematu rozpadu, lęków i obaw małżeńskich. Mamy tu czarny humor, dramat, thriller, kryminał, grę podświadomości, motywy oniryczne, a nawet elementy horroru.
Zdolny inżynier Alain Getty (Laurent Lucas) zmienia pracę i tym samym przeprowadza się wraz z żoną Bénénedicte (Charlotte Gainsbourg) do innego miasta. Wkrótce młodzi, szczęśliwi małżonkowie mają zaszczyt zaprosić na kolację szefa Alaina – Richarda Pollocka (André Dussollier) wraz z jego małżonką – Alice (Charlotte Rampling). Kolacja okazuje się niewypałem.
Na oczach Gettych rozgrywa się nieprzyjemna kłótnia między Pollockami. Zgnilizna związku, przykrości i upokorzenia, psychiczny rozstrój Alice i dziwkarstwo Richarda. Jakby tego było mało, Alain wyciąga z rury odpływowej półżywego leminga...
Leming, w wierzeniach ludowych wieszcze zwierzątko, to zapowiedź nieprzewidzianego biegu zdarzeń, a także zwiastun śmierci. Sam nazywany samobójcą, podobno ma sprowadzać myśli i czyny samobójcze na innych. Państwo Getty zupełnie nieświadomi symboliki... zwierzątka ratują gryzonia i odtąd zaczynają się dziać w ich domu – dotąd szczęśliwym stadle małżeńskim – dziwne rzeczy z pogranicza jawy i snu.
W wyobraźni i marzeniach sennych możemy być kim chcemy, kiedy i jak chcemy. Śmiało wychodzą z nas obawy, lęki i pragnienia. Tak też jest i w „Lemingu”. Krajobrazy górskie spowite mgłą, mroki nocy, półcienie przeplatają się tutaj z słonecznym dniem. Miłość i szczęście mieszają się z lękiem, zdradą i zbrodnią. Starość z młodością. Śmierć z narodzinami życia. Ułuda senna z rzeczywistością.
„Leming” gwarantuje spore nagromadzenie różnorodnych emocji. Dominik Moll sięgając do trudnych i wydawałoby się wyświechtanych, zużytych tematów ujmuje je w różnorodne formy gatunkowe i ich elementy. Nie znajdziemy tu sztampy, schematyzmu. Doskonałe zdjęcia (Jean-Marc Fabre) ukazują nasze ludzkie rozdwojenie i trafnie oddają metaforykę snu. Wszystko wzbogacone klasycznymi urywkami muzycznymi, barwą dźwięków orkiestry (David Sinclair Whitaker).
Doskonała gra aktorska, nie tylko nominowanej do wielu nagród filmowych za kreację drugoplanową Charlotte Rampling, ale również pozostałej trójki aktorów. Szczególnie zapada w pamięć niełatwa rola Charlotte Gainsbourg, grającej dwie kobiety w jednej. Mistrzowska zmiana sposobu wypowiadanych kwestii, mimiki twarzy, sposobu zachowania aktorki powinna zostać doceniona przez wnikliwego widza.
Moll stworzył dziwaczny jak mara senna film o rzeczach ważnych. Ciarki przebiegają po plecach, to znów jesteśmy zmuszeni do refleksji. Dobry film o naszych podświadomych obawach i codziennych problemach ubrany w wielorakość form. Zaprzeczenie przysłowia „Sen mara...”.