Seria "Mission: Impossible", jakiej nie znaliście. Oto 10 faktów zza kulis filmu
Seria filmów akcji "Mission: Impossible" z Tomem Cruisem to jedna z popularniejszych we współczesnej historii kina. Motyw muzyczny zapisał się na stałe w popkulturze. Jednak są rzeczy, o których mało kto wie nt. serii.
Scena z samolotem w "Rogue Nation" była na poważnie
Okazuje się że scena z Tomem Cruisem wskakującym na samolot i otwierającym drzwi w ostatnim momencie przed odlotem, była kręcona bez kaskaderów. Aktor postanowił sam wziąć udział w tej ryzykownej scenie. Nie były potrzebne żadne efekty wizualne. Miał problem z utrzymaniem otwartych oczu, ale specjalnie zaprojektowane soczewki, które chroniły jego wzrok. Cruise zanotował aż osiem prób takiej sceny.
Bijatyka z "Fallout" trwała cztery tygodnie
Początkowo scena walki w łazience w filme "Fallout" z Cruisem i Henrym Cavillem miała być kręcona przez cztery dni. Jednak całość okazała się zbyt skomplikowana od strony technicznej i prace nad tą sceną trwały w sumie cztery tygodnie.
Fałszywy plan zdjęciowy
Podczas prac nad "Mission: Impossible 3" w Rzymie tłumy gapiów dość mocno przeszkadzały na planie zdjęciowym. J.J. Abrams, reżyser filmu, wymyślił nietypowy sposób na pozbycie się niechcianych widzów. Stworzył fałszywy plan, gdzie kobiety w strojach bikini lub przebrane jako zakonnice odciągały uwagę ludzi i udawały, że kręcą film. Właściwa ekipa w ten sposób mogła pracować bez żadnych zakłóceń.
Jeremy Renner miał grać nową główną postać
W filmie "Mission: Impossible - Ghost Protocol" Jeremy Renner miał zagrać potencjalnie nową główną postać. Producenci postanowili się zabezpieczyć na wypadek, gdyby Tom Cruise zrezygnował. Tworzono rezerwowy scenariusz tak, żeby Brandt grany przez Rennera był najważniejszym agentem.
Trzy i pół godziny filmu w pierwotnej wersji
"Mission: Impossible 2" początkowo zapowiadało się na naprawdę długi film. Reżyser John Woo pierwotnie planował, że seans potrwa nawet 3,5 godz. Jednak producenci nakazali mu skrócenie filmu do maksymalnie dwóch godzin. Woo zmieścił się w nowych ramach czasowych. Zostawił też ogromne pole do interpretacji ostatniej sceny, dlatego kontynuacja serii była potrzebna.
Wstrzymanie oddechu na kilka minut
W "Rogue Nation" Cruise zmusił swój organizm do niebywałego wysiłku. Sam nadzorował sceny, w których miał prowadzić samochód, ponieważ nie było lepszych kaskaderów od niego. W dodatku świetnie radził sobie pod wodą. W scenie nurkowania wytrzymał bez oddechu aż sześć minut.
Ricky Gervais w obsadzie
To nie żart. Ricky Gervais naprawdę miał zagrać w trzeciej części serii postać Benjamina Dunna. Aktor jednak zrezygnował po kilku miesiącach. Niecierpliwił się, gdy prace nad filmem były wstrzymywane i opóźniane. Ostatecznie zagrał Simon Pegg.
Monety w butach
W pierwszej części Cruise do sceny zjazdu z sufitu wymyślił oryginalny sposób, by wyrównać ciężar ciała po obu stronach liny. Do butów włożył monety, dzięki czemu nogi ważyły mniej więcej tyle, ile górne partie ciała aktora. Choć finalnie uderzył głową o podłogę, to nic mu się wtedy nie stało.
Rezygnacja z urwiska
Kulminacyjna scena w "Fallout" miała odbyć się na skraju urwiska. Reżyser planował, żeby nakręcić ją w Nowej Zelandii. Jednak nie znaleziono tam odpowiedniego i przeniesiono plan zdjęciowy do Norwegii. Jednak duże prędkości wiatru sprawiły, że trzeba było zrezygnować z broni palnej. Jej użycie było zbyt ryzykowne dla pracowników na planie.
Scena z Burj Khalifa bez kaskaderów
Okazuje się, że Cruise sam wchodził po ścianach najwyższego wieżowca świata, Burj Khalifa. Mało tego - nie byli potrzebni do tego kaskaderzy. Choć scena w "Ghost Protocol" wymagała użycia efektów komputerowych, to postawa aktora może robić wrażenie.