Sielska, angielska prowincja jako siedlisko zbrodni?
Sielska, angielska prowincja jako siedlisko zbrodni? Na ten pomysł wpadła już królowa kryminałów, czyli Agatha Christie. W jej powieściach idylliczna, pozamiejska sceneria była tłem dla okrutnych morderstw. Zielone, przystrzyżone trawniki skąpane były we krwi. A trup padał równie często, co angielski deszcz.
Podobnym tropem podążyli twórcy kultowego już serialu „Morderstwa w Midsomer”. W fikcyjnym hrabstwie Midsomer morderstwo to rzecz powszednia, a policja ma pełne ręce roboty.
Zamiast prywatnego detektywa Poirot czy wścibskiej staruszki, pani Marple, w serialu pojawia się doświadczony inspektor Barnaby grany z dużym wdziękiem i lekką autoironią przez Johna Nettles (być może pamiętacie go jako inspektora Bergeraca z innego popularnego serialu).
Dla Barnaby’ego nie ma spraw nie do rozwiązania. Poradzi sobie z każda najbardziej nawet skomplikowaną zagadką. Oczywiście taki błyskotliwy umysł potrzebuje oddanego, ale nie przesadnie bystrego (konkurencja nie jest wskazana) asystenta. Sherlock Holmes miał Johna Watsona, Herkules Poirot kapitana Hastingsa, a Barnaby ma porucznika Troya. To znakomicie uzupełniający się duet, a ich wzajemne relacje są dla serialu równie ważne, co same śledztwa.
„Morderstwa w Midsomer” to jeden z najpopularniejszych brytyjskich seriali kryminalnych, a wiadomo, że Anglicy są mistrzami takiego kina. Każdy odcinek to inna zagadka. Oglądać je więc można w dowolnej kolejności.