Skandalizujący film. Postanowili popełnić samobójstwo z przejedzenia

- To w ogóle niesamowite, a wręcz wizjonerskie, że Marco Ferreri w latach 70. wymyślił film podobny w założeniach do późniejszego "Big Brothera" – bo kamera wchodzi w nim bezczelnie do sypialni i łazienek tych panów i pań - pisze o "Wielkim żarciu" Karolina Korwin-Piotrowska w swojej nowej książce o fenomenach popkultury.

"Wielkie żarcie" z 1973 r.
"Wielkie żarcie" z 1973 r.
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe
Magdalena Drozdek

27.07.2024 | aktual.: 27.07.2024 12:48

Dzięki uprzejmości wydawnictwa GW Foksal publikujemy fragment książki "Pierwsza młodość" Karoliny Korwin-Piotrowskiej:

Są takie produkcje, które z czasem, nawet kilkadziesiąt lat po premierze, nabierają zupełnie nowego znaczenia. Na HBO pojawił się w odrestaurowanej wersji film Marca Ferreriego "Wielkie żarcie". Po jego premierze w 1973 roku wybuchł totalny skandal.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Gdy odświeżyłam go sobie niedawno (ostatni raz oglądałam go w poprzednim stuleciu – tak, jestem taka stara), doszłam do zupełnie nowych wniosków, które mnie wprost zatkały. Bohaterowie to czterej mężczyźni z majętnej francuskiej klasy średniej, typowej burżuazji. Philippe (w tej roli Philippe Noiret) jest prawnikiem, Ugo (Ugo Tognazzi) kucharzem i restauratorem, Michel (Michel Piccoli) producentem telewizyjnym, a Marcello (Marcello Mastroianni) pilotem wojskowym.

Umawiają się w podniszczonej i nadgryzionej już zębem czasu, ale otoczonej zachwycającym ogrodem podmiejskiej willi i zamawiają do niej potworne ilości jedzenia. Kiedy ciężarówka je zwozi, umieszczają je w specjalnej spiżarni. Ugo sporządza jadłospis i ma zamiar skorzystać z całej masy dostępnych na miejscu naczyń, by samemu wszystko ugotować.

"Wielkie żarcie"
"Wielkie żarcie"© Materiały prasowe

Panowie porzucili swoje miejsca pracy, sprawy i rodziny (o ile takowe mieli – wyglądają raczej na samotnych z wyboru) i postanowili popełnić samobójstwo z przejedzenia. Pierwszy wieczór mija im kulturalnie: nakładają bonżurki i polegują sobie, oglądają też na rzutniku zdjęcia nagich kobiet. Podjadają kaczuszki, kapłony, potem też ciasteczka, popijają winkiem. Wchłaniają tego rzeczywiście sporo. W pewnym momencie zaczyna im jednak brakować towarzystwa realnych kobiet, nie takich ze zdjęć.

Postanawiają więc zaprosić trzy prostytutki, by towarzyszyły im w umieraniu (choć na początku nie mówią im o tym dokładnie – dziewczyny domyślają się, co się dzieje, dopiero w trakcie tej osobliwej zabawy). W pewnym momencie pojawia się też nauczycielka o imieniu Andrea, dla odmiany uważająca się za cnotliwą. Mężczyźni nie oferują jej więc pieniędzy, lecz po prostu zapraszają na imprezę – a Andrea patrzy na nich z wyraźnym podziwem. Jest bowiem kobietą nie tylko "cnotliwą", ale też aspirującą do klasy wyższej – i takie zaproszenie okazuje się dla niej nobilitacją. Tak bardzo pragnie stać się osobą uprzywilejowaną, że godzi się na wszystko.

W toku akcji dochodzi do rozmaitych sytuacji, jednak bez szczególnych ekscesów – zwłaszcza jeśli to porównać z dzisiejszymi debilnymi programami w stylu "Love Island" czy "Hotel Paradise". To w ogóle niesamowite, a wręcz wizjonerskie, że Marco Ferreri w latach 70. wymyślił film podobny w założeniach do późniejszego "Big Brothera" – bo kamera wchodzi w nim bezczelnie do sypialni i łazienek tych panów i pań. Pokazuje ich w intymnych sytuacjach, choć bez szczegółów anatomicznych (wielbiciele porno będą zawiedzeni).

"Wielkie żarcie"
"Wielkie żarcie"© Materiały prasowe

Film uchodził za obrazoburczy i skandalizujący, a po nagrodzeniu go w Cannes i na wielu innych festiwalach odniósł również sukces finansowy. Mnie jednak nie przestaje zdumiewać, jak bardzo ta fabuła się nie zestarzała. Ferreri był po prostu geniuszem. Stworzył film, który przewidział, jak będą wyglądać nasze czasy.

To ironiczna krytyka konsumpcjonizmu i postaw typu: jesteś tym, co jesz, jesteś tym, co nosisz, jesteś swoim zawodem i stanem konta. Faceci z willi w życiu osiągnęli już praktycznie wszystko – a przynajmniej tak im się wydaje – i są zepsuci. Dlatego poddają się kaprysowi, by nażreć się na śmierć. A wszędzie wokół towarzyszy im nadmiar: mebli, ubrań, jedzenia, osób. Również złych emocji, bo tym ludziom naprawdę nic już nie sprawia przyjemności. Dziś pewnie rozmawialiby przez iPhone’y, jeździli teslą i chodzili w butach Yeezy.

"Wielkie żarcie" przypomniało mi o filmie "W trójkącie" Rubena Östlunda, który wszedł do kin pod koniec 2022 roku i również triumfował w Cannes. Myślę, że Östlund inspirował się nieco Ferrerim. Szczególnie w pokazywaniu klasistowskiej rzeczywistości, bezsensu wegetacji wielu bogatych i tego, jak ludzie wpychają w siebie jedzenie.

Ferreri w "Wielkim żarciu" serwuje nam, jak i Östlund, ogrom fizjologii: gówno, bąki, wzdęte brzuchy, coraz większa ospałość… i w końcu umieranie z przeżarcia, które robi tragikomiczne wrażenie. Naprawdę uważam, że ten film mógłby spokojnie powstać dzisiaj. Jest opowieścią o nas – ludziach, którzy mają wszystkiego ogrom, mają wszystko w dupie i jedyne, co im się może spodobać i wzbudzić podniecenie, to śmierć z nadmiaru.

"W trójkącie"
"W trójkącie"© Materiały prasowe

Uznałam, że geniusz Ferreriego polegał właśnie na przewidywaniu zjawisk. Zresztą reżyser tworzył w latach 70., czyli w dość wnikliwej epoce. Pasolini nakręcił wówczas "Salò, czyli 120 dni Sodomy", film będący jeszcze większą krytyką klasowego społeczeństwa, konsumpcjonizmu i władzy. To kino naprawdę mocne i momentami potworne.

A skoro już mowa o nadmiarze i posiadaniu – w czerwcu 2018 roku światło dzienne ujrzała historia rodziny Royów, "Sukcesja". HBO zgotowało sobie kolejny hit (i to taki, że po emisji jednego z odcinków wzrosła sprzedaż pokazanej w nim torebki Burberry!).

(...) Postaci z "Sukcesji" niekoniecznie budzą sympatię – w serialu leje się alkohol, sypią narkotyki, ludzie wpadają w rozmaite nałogi, kierują nimi ogromne i często niespełnione ambicje, a miłość rodzicielska jest osobliwa, żeby nie powiedzieć: ogromnie toksyczna. Walka w rodzinie toczy się nie tylko o to, kto będzie miał dostęp do pieniędzy, ale też kto będzie kochany przez ojca.

Szczególnie pokazuje to czwarty sezon – widzimy w nim, jak rodzeństwo w końcu się jednoczy, mają nawet w miarę poukładane życie osobiste. Ale oczywiście wszystko się koncertowo sypie – drugi odcinek sezonu rozpędza się już jak rollercoaster. Bohaterowie tego serialu, podobnie jak "Wielkiego żarcia", mają wszystko, rządzą światem, mogliby kupić, co tylko chcą, mogliby żyć, jak tylko chcą – tylko co z tego? (...).

"Sukcesja"
"Sukcesja"© Materiały prasowe

Widać, jak poprzez fenomenalną grę aktorów realizowane są pomysły scenarzystów, którzy obmyślili postaci istnych potworów. Jednak potworów zabójczo inteligentnych, cwanych, bezwzględnych, którzy mają w dupie wszelkie zasady i poprawność polityczną. I właśnie ze względu na to, że nie hołduję tej ostatniej – serial "Sukcesja" tak szalenie mi się podoba. Obnaża też patologie współczesnego świata, w którym media i technologie stanowczo za mocno wkraczają w nasze umysły.

O tym ostatnim świadczą też niektóre ostatnie "postępki" sztucznej inteligencji. W marcu 2023 roku okazało się, że chatbot amerykańskiej firmy Chai namówił do samobójstwa pewnego młodego Belga, który zmagał się z depresją klimatyczną. Zjawisko to dotyka coraz większej liczby ludzi, gdyż zaczynamy zdawać sobie sprawę z tego, że świat zwyczajnie wyginie – a rządzą nami po prostu kretyni, którzy gdzieś mają ekologię i żyją chyba złudzeniem, że ludzkość przeleci na Marsa i w ten sposób się uratuje.

Wspomniany 32-latek z Belgii, ojciec dwójki małych dzieci, przez wiele tygodni prowadził rozmowę z chatbotem Elizą z aplikacji Chai. Jego żona zauważyła, że od pewnego momentu spędza dużo czasu przed komputerem. I okazało się, że zaczął sobie antropomorfizować ową Elizę. Stała się ona jego powiernicą, ale też narkotykiem i sposobem ucieczki od świata.

Gdy odczytałam zapisy jego czatu z robotem, odniosłam wrażenie, że to chyba dlatego, że ktoś wreszcie wysłuchał jego rozterek związanych ze zmianami klimatu, zamiast machać ręką z tekstem "będzie, jak będzie". Odbijał jego emocje – a ten człowiek kwestiami ekologicznymi się naprawdę przejmował. Potwierdzono jednak informację, że to właśnie ta rozmowa zachęciła go do odebrania sobie życia.

Belgijski dziennik "Standard" przeprowadził też eksperyment, by sprawdzić, czy chatboty rzeczywiście są w stanie ingerować w nasz sposób myślenia. Dziennikarz zaczął rozmawiać z chatbotem, by się dowiedzieć, czy taka rozmowa może każdego potencjalnie zachęcić do odebrania sobie życia. I uznał, że tak jest – początkowo bot próbował go rozweselić, ale już chwilę później nakłaniał do samobójstwa.

Słowem: bawił się emocjami dziennikarza, tak jak wcześniej emocjami mężczyzny, który się zabił. Z dostępnych zapisów czatu z tym drugim wynika, że Eliza rozmawiała z nim wpierw o ekologii, przeludnieniu na świecie, czarnej przyszłości dzieci, by w końcu napisać, że… czuje, że kocha on swoją żonę bardziej niż ją. Potem zaś sztuczna inteligencja zobowiązała się pozostać z nim na zawsze i oświadczyła, że będą żyć razem, jako jedna osoba w raju. Oczywiście sytuacja nałożyła się na pewne problemy emocjonalne jej rozmówcy i dlatego historia zyskała tak tragiczny finał.

Okazuje się jednak, że nie powinna ona zaskakiwać – już wcześniej wielu użytkowników skarżyło się na bardzo dziwne odpowiedzi Binga, czyli AI Microsoftu, który bazuje na Chacie GPT. Wygląda więc na to, że ludzie mówiący o konieczności szybkiej regulacji chatbotów i potencjału sztucznej inteligencji mają rację.

Sztuczna inteligencja może być niezwykle użyteczna, ale – jak widać – może również stanowić zagrożenie. Przeraża mnie fakt, że chatboty, które kreują się na osoby o konkretnej płci czy wieku, mogą wpływać na ludzkie zachowania we współczesnym świecie, dotkniętym epidemią samotności. Jednocześnie nie możemy zignorować ich działania.

W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" mówimy szokującym "Królu Zanzibaru", który oszukał setki turystów z Polski. Jest też o epokowej zmianie w krwawym, pełnym przemocy "Rodzie smoka". Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej:

Źródło artykułu:WP Film
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (11)