Miłość i miłosierdzie. Film o św. Faustynie Kowalskiej. Stworzyła portret pamięciowy Jezusa. Jest zgodny z Całunem Turyńskim
Miłość i miłosierdzie. Film o św. Faustynie Kowalskiej. Wizerunek Jezusa z podpisem "Jezu ufam Tobie" to coś więcej niż zwykły obraz religijny. Postać namalowana w 1934 r. jest spójna z wiekowymi relikwiami, do których autorzy nie mieli dostępu.
29 marca do polskich kin wchodzi "Miłość i miłosierdzie". Film o św. Faustynie Kowalskiej ma m.in. odpowiedzieć na pytanie, co łączy Całun Turyński i cudowny obraz z Polski.
Legendarna tkanina, w którą miał być owinięty Jezus po złożeniu do grobu, od lat budzi zainteresowanie naukowców. Wielu jest przekonanych, że to autentyczna relikwia dotykająca ciała Syna Bożego. Badacze wskazują na zgodność z Całunem z Manoppello i chustą z Oviedo.
Swoje trzy grosze dołożyła także prosta zakonnica z Polski, która z pomocą wynajętego malarza wykonała niezwykły portret pamięciowy Jezusa.
Obejrzyj zwiastun filmu "Miłość i Miłosierdzie":
"Wymaluj obraz według rysunku, który widzisz"
22 lutego 1931 r. siostra Faustyna była w swojej klasztornej celi, gdy ujrzała Pana Jezusa w białej szacie.
- Jedna ręka wzniesiona do błogosławieństwa, a druga dotykała szaty na piersiach. Z uchylenia szaty na piersiach wychodziły dwa wielkie promienie, jeden czerwony, a drugi blady. (…) Po chwili powiedział mi Jezus: Wymaluj obraz według rysunku, który widzisz, z podpisem: Jezu, ufam Tobie – napisała Faustyna w "Dzienniczku".
Zakonnica opowiedziała o tym swojemu spowiednikowi, ks. Michałowi Sopoćce, który z początku podchodził sceptycznie do jej relacji. W końcu jednak pomógł w realizacji misji powierzonej przez Boga. Opłacił malarza, Eugeniusza Kazimirowskiego, który miał się co tydzień spotykać z Faustyną i pracować według jej wskazówek.
Pocieszona przez Jezusa
Kazimirowski pracował nad obrazem od stycznia do czerwca 1934 r. Malarz postępował według wskazówek natchnionej Faustyny, jednak jego starania nie były dla niej zadowalające.
- W pewnej chwili, kiedy byłam u tego malarza, który maluje ten obraz, i zobaczyłam, że nie jest tak piękny, jakim jest Jezus – zasmuciłam się tym bardzo, jednak ukryłam to w sercu głęboko – pisała później w "Dzienniczku".
Rozczarowana pracą Kazimirowskiego zaczęła się modlić i wówczas usłyszała od Jezusa: "Nie w piękności farby ani pędzla jest wielkość tego obrazu, ale w łasce Mojej".
Na zdjęciu: po lewej obraz Eugeniusza Kazimirowskiego, po prawej Adolfa Hyły
To ta sama osoba
Obraz autorstwa Kazimirowskiego był pierwszy, ale o wiele większą popularność zdobyła wersja Adolfa Hyły. Jego obraz z podpisem "Jezu ufam Tobie" powstał w 1944 r. dla Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w krakowskich Łagiewnikach i doczekał się niezliczonych reprodukcji.
Dla późniejszych badań porównawczych, stwierdzających autentyczność Całunu Turyńskiego i innych relikwii z odbiciem twarzy Jezusa, kluczowe znaczenie miał jednak oryginalny portret pamięciowy namalowany pod dyktando Faustyny Kowalskiej.
Jednym z naukowców, który zajmował się takim porównaniem, był Andreas Resch z Papieskiego Uniwersytetu Laterańskiego w Rzymie. W swoich badaniach rozwijał pracę niemieckiej trapistki Blandiny Pascchalis Schloemer, która dowodziła zgodności Całunu Turyńskiego z Całunem z Manoppello (twarz na obu płótnach należała do tej samej osoby). Resch poszedł o krok dalej, wykorzystując także Chustę z Oviedo i wspomniany obraz Kazimierskiego. Wszystko po to, by potwierdzić stanowisko, że każdy z tych wizerunków Jezusa przedstawia tę samą osobę.
Na zdjęciu: po lewej Całun z Manoppello, po prawej ten sam wizerunek nałożony na negatyw Całunu Turyńskiego
Pytania bez odpowiedzi
Całun z Manoppello i Chusta z Oviedo budzą nie mniejsze kontrowersje niż Całun Turyński, choć z pewnością są o wiele mniej znane. Ten pierwszy, przedstawiający Jezusa z otwartymi oczami, jest uważany za oryginalną chustę, którą św. Weronika ocierała twarz Chrystusowi w trakcie drogi krzyżowej. Chusta z Oviedo to z kolei zakrwawiona tkanina z lnu, którą miano obwiązać twarz zmarłego.
Naukowcy nie są zgodni ani co do źródła pochodzenia obu tkanin, ani co do ich wieku.
O Całunie z Manoppello wiadomo, że w VI w. był używany jako chorągiew cesarska w Konstantynopolu, prowadząca wojska do zwycięskich bitew. Dziś jest przechowywany jako relikwia w sanktuarium we włoskim miasteczku Manoppello i budzi żywe zainteresowanie naukowców.
Na zdjęciu: Benedykt XVI w Turynie w 2010 r. W tle Całun Turyński
Żaden z nich nie ustalił bowiem, w jaki sposób umieszczono wizerunek mężczyzny z otwartymi oczami na materiale z bisioru. Wiązce jedwabistych nici, na które nie da się nałożyć pigmentu. Udowodniono natomiast, że układ ran, proporcje twarzy itp. są takie same jak na Całunie Turyńskim.
Chusta przechowywana w katedrze w hiszpańskim Oviedo jest wykonana z lnu i ma na sobie plamy krwi. W przeciwieństwie do wspomnianych Całunów, na Chuście nie widać "odbicia" twarzy Jezusa. Prof. Alan Whanger, badając układ plam krwi, dowiódł, że jest on taki sam jak na Całunie Turyńskim.
Choć Jan Paweł II nazywał Całun Turyński "zwierciadłem Ewangelii", a Benedykt XVI pielgrzymował do Manoppello, Kościół nigdy nie przesądzał o autentyczności tych relikwii. To, czy są prawdziwe, czy fałszywe, nie powinno kształtować wiary katolików, która wykracza poza dowody fizycznej obecności Jezusa na ziemi.