Latkowski oskarża celebrytów o pedofilię. Bardzo nieumiejętnie
Reżyser z bojową miną dzwoni do furtki. Nikt nie otwiera. Kamera pokazuje kosz na śmieci pełen puszek po piwie. To reprezentatywna scena nieudanego filmu Sylwestra Latkowskiego, który ma pokazywać pedofilię wśród celebrytów.
Najnowszy film Sylwestra Latkowskiego "Nic się nie stało" poświęcony jest aferze pedofilskiej wokół sopockiego klubu Zatoka Sztuki. Była ona opisana bardzo dokładnie przez dziennikarzy i dziennikarki "Gazety Wyborczej". Poświęcona im była seria artykułów i książka Bożeny Aksamit i Piotra Głuchowskiego "Zatoka świń", wydana prawie dokładnie cztery lata temu, w kwietniu 2016 roku. Wydarzenia miały miejsce na początku dekady w Sopocie, a najbardziej dramatycznym faktem związanym z tą sprawą, był gwałt, a potem samobójstwo 14-letniej dziewczyny.
Jej prześladowcą, a zarazem głównym oskarżonym w sprawie, był Krystian W., nazywany "łowcą nastolatek". Latkowski relacjonuje przebieg wydarzeń w oparciu o znane wcześniej materiały ze śledztwa i rozmowy z matką i ciotką dziewczyny. Reżyser w swoim stylu "przyciska" rozmówczynie, ale niewiele z tego wynika - mówią dokładnie to, czego można się spodziewać po kobietach, które przeżyły traumę: że trudno im wracać pamięcią do tamtych wydarzeń, że są wstrząśnięte i nie mogą się pozbierać.
W filmie Latkowskiego są także rekonstrukcje wydarzeń sprzed lat: aktorzy i aktorki na tle patetycznej muzyki szarpią się w samochodach i na hotelowych łóżkach. Kuriozalne są inscenizowane kontakty z policyjnym informatorem: Latkowski udaje, że prowadzi dialog z zakapturzonym statystą, a lektor czyta - prawdopodobnie - transkrypt rozmów.
Film miał opowiadać o pedofilii wśród polskich celebrytów. Ale... nie mówi o nich prawie wcale. Na jednym z ujęć miga niezbyt wyraźne zdjęcie z imprezy na jachcie, na której bawią się m.in. aktor Borys Szyc czy piłkarz Jarosław Bieniuk. Na innym, szybko zmontowanym, ujęciu pojawiają się fotografie osób bawiących się w Zatoce Sztuki, m.in. Tomasza Iwana czy Natalii Siwiec, nie brakuje też celebrytów, którzy nie od dziś mają "na pieńku" z władzą. To m.in. muzycy: Adam Nergal Darski czy Krzysztof Skiba.
Zatoka Sztuki była przez kilka lat popularnym klubem, gdzie odbywały się koncerty i imprezy taneczne - można w ciemno założyć, że przez ten czas pojawili się tam prawie wszyscy, którzy aktywnie uczestniczyli w życiu kulturalnym i towarzyskim Trójmiasta, a także wiele osób z Warszawy. Latkowski wplata też do filmu wątek akcji poparcia dla Zatoki Sztuki po tym, kiedy władze miasta postanowiły wymówić umowę najmu.
W akcji w mediach społecznościowych brali udział m.in. znani aktorzy i aktorki: Magdalena Cielecka czy Wiktor Zborowski. Wątki dotyczące celebrytów nie są jednak w filmie w żaden sposób rozwinięte: reżyser nie wyjaśnia ich roli w aferze, nie podaje żadnych dowodów na ich udział w działaniach przestępczych.
W filmie pojawiają się oskarżenia pod adresem policji i prokuratury, które miały tuszować sprawę. Na ich potwierdzenie także nie ma żadnych dowodów, żadnych nazwisk, żadnych dat, żadnych szczegółów.
W jakimś sensie film Latkowskiego jest zapisem jego porażek, braku fachowości i dziennikarskiej rzetelności. To historia o tym, jak "dziennikarzowi śledczemu" nic się nie udaje. Owszem, próbuje nawiązać kontakt z prokuraturą, ale nie sprawdził, że prokurator prowadząca sprawę jest na urlopie. Kończy się więc na rozmowach ze strażnikami i rzeczniczką prasową urzędu.
Podobnie jest w przypadku Marcina T., właściciela Zatoki Sztuki, znajomego Krystiana W. - Latkowski rozmawia z nim przez telefon i dowiaduje się, że do żadnego spotkania nie dojdzie. Klamkę całuje też pod domem Krystiana W. i w kamienicy w Pucku, gdzie miało dochodzić do gwałtów na nastolatkach.
W filmie nie znalazło się w zasadzie nic nowego. Autorski wkład Latkowskiego to kilka nieudanych wywiadów z przypadkowymi ludźmi: sąsiadami, dalekimi krewnymi, anonimowymi bywalcami klubu. I kiczowate rekonstrukcje. Film nie wnosi niczego do sprawy, nie posuwa jej do przodu, nie otwiera nowych wątków, nie podaje świeżych tropów. Choć Latkowski próbuje zbudować teorię, że w sprawę wplątani byli celebryci i dlatego "ukręcono jej łeb", w żaden sposób nie potrafi jej uprawdopodobnić.