Sympatycznie, nie wulgarnie
Reżysera Jake’a Kasdana znałem do tej pory z bardzo słabej „Złej kobiety” sprzed trzech lat. Widać jednak, że od tego czasu rozwinął swoje umiejętności i chociaż do perfekcji wciąż jest mu daleko, to jego najnowszy film, „Sekstaśma”, jest lepszy niż się można było spodziewać.
01.08.2014 10:58
Annie i Jay to para niemal idealna. Bez problemów się dogadują, lubią się razem bawić, gdy urodzi im się dwójka dzieci, również z tym sobie poradzą. Zajmowanie się potomkami sprawia jednak, że bohaterowie przestają uprawiać seks, co wcześniej stanowiło jedno z ich głównych zajęć. By „podkręcić atmosferę” wpadają na pomysł nakręcenia tytułowej sekstaśmy, która następnie, przez nieuwagę Jaya, trafia do większości ich znajomych.
Od razu należy uprzedzić, że fabuła jest mocno pretekstowa, a przede wszystkim niewiarygodnie wręcz naiwna. Naprawdę ciężko jest uwierzyć, że zamawiający kolejne modele I-padów Jay nie ma pojęcia, jak urządzenia te działają. To jeszcze da się przetrawić, jednak fakt, że starsze egzemplarze rozdaje niemal każdemu – w tym listonoszowi – i wszystkie one są ze sobą połączone przekracza już granicę prawdopodobieństwa. Kiedy zaś bohater orientuje się, co narobił, zamiast sprawdzić w Internecie, w jaki sposób może wykasować nieszczęśliwy plik, zaczyna jeździć z Annie po znajomych, by odzyskać wszystkie I-pady. Tego typu „perełek” jest tu więcej. Z drugiej jednak strony uznać można, że wątek ten, nawet jeśli mocno przesadzony, to całkiem ciekawy komentarz na temat tego, jak ważna w obecnym świecie jest znajomość technologii. Jak również jakie zagrożenia niesie ze sobą ignorancja w tym zakresie. Jeśli spojrzeć na „Sekstaśmę” w takim kontekście, myślę, że od biedy dałoby się obronić jej fabułę.
Tym bardziej, że oczywistym jest, że nie o poważne dylematy tutaj chodzi, tylko o rozrywkę. A ta jest całkiem niezła. Film Kasdana momentami jest bardzo zabawny – trafiają się rzeczywiście komiczne dialogi i sytuacje. Równie istotne i bardzo pozytywne jest to, że twórcy wystrzegają się wulgarnych, obrzydliwych żartów. A biorąc pod uwagę, o czym jest „Sekstaśma”, skorzystanie z takiego pójścia na łatwiznę byłoby nie tylko proste, ale i kuszące. Wszystko to razem utrzymane jest w przyzwoitym tempie – chociaż zdarzają się momenty przestoju, film ogląda się bez patrzenia na zegarek.
Największą zaś zaletą tej produkcji jest duet Cameron Diaz i Jason Segel, którzy poznali się zresztą na planie „Złej kobiety”. Widać po nich, że lubią się wzajemnie, czego efektem jest dobra chemia, wpływająca na to, że widzowi chce się angażować w ich przygody. Przyznać też trzeba, że oboje bardzo pewnie czują się ze swoimi ciałami – mniej więcej jedną piątą filmu stanowią nagie sceny. Gdyby ktoś miał jakieś wątpliwości, to uprzedzam, że mimo to kamera nie pokazuje zbyt wiele. Warto też zwrócić uwagę na fajny, epizodyczny występ Jacka Blacka, który na chwilę kradnie show Diaz i Segelowi.
„Sekstaśma” jest więc w sumie całkiem miłą niespodzianką. Spodziewałem się znacznie gorszego filmu. Tymczasem Kasdan, Diaz, Segel i spółka nakręcili wspólnie sympatyczną produkcję, która zamiast zażenowania wywołuje uśmiech i daje rozrywkę na przyzwoitym poziomie. Biorąc pod uwagę kilka wcześniejszych tegorocznych komedii – to naprawdę dużo.