9 sierpnia na platformie streamingowej pojawił się jeden z najciekawszych polskich filmów bieżącego roku "Filip". Kinowa produkcja TVP zaskoczyła krytyków i widzów nie tylko wysoką jakością, ale także śmiałymi scenami erotycznymi. W trosce o młodego widza powstała dla szkół ocenzurowana wersja filmu.
Takiej produkcji po Telewizji Polskiej mało kto się spodziewał. Ekranizacja na poły autobiograficznej powieści Leopolda Tyrmanda jest bowiem nie tylko bardzo dobrym, nowoczesnym filmem, ale także obrazem nie pozbawionym odważnych scen erotycznych. Na tyle odważnych, że trzeba je było usunąć w wersji dla szkół.
Powiedzieć, że "Filip" zaskakuje, to nie powiedzieć nic. Bo czy ktoś spodziewał się po produkcji TVP traktującej o wojnie, że będzie nie tylko pozbawiona martyrologicznego, bohaterskiego wydźwięku, lecz także nowoczesna i… pełna erotycznych scen?
Czarno-biały film o warszawskim inteligencie wzorowanym na Leopoldzie Tyrmandzie. Brzmi jak kolejna, artystyczna produkcja tylko dla wybranych widzów. Jednak "Pan T." Marcina Krzyształowicza kryje w sobie znacznie większy potencjał.
Twórcy filmu "Pan T." są oskarżani przez PISF oraz Matthew Tyrmanda o naruszenie praw autorskich do książki “Dziennik 1954” Leopolda Tyrmanda. Sprawa może trafić do sądu.
Matthew Tyrmand, syn pisarza zmarłego w 1985 r., wziął udział w konferencji prasowej, na której ogłoszono zapowiedź prac nad ekranizacją "Złego". Poprzednia próba przeniesienia bestsellera Tyrmanda na duży ekran zakończyła się fiaskiem.