Ten dabel je v tym detalu
Po obejrzeniu „Czeskiego Błędu”, czeskiego kandydata do Oscara w 2011 roku, wniosek nasuwa się jeden – Polacy by takiego filmu nie nakręcili. U nas, próba filmowego rozliczenia z komunizmem, szpiclostwem i agenturalizmem przybrałaby formę dziwnie znajomej, martyrologicznej epopei, bądź, niemniej obcej, przegadanej, mało emocjonującej, quasi-teatralnej opowiastki.
Nasi południowi sąsiedzi zrobili natomiast film wielki. Angażujący. Stawiający pytania i nie dający jednoznacznych odpowiedzi. Film, który bezpośrednio nie oskarża, nie krytykuje i nie ocenia, ale też taki, który nie stara się usprawiedliwiać i tłumaczyć. W „Czeskim błędzie” to do widza należy ocena wydarzeń i postaci w nie wplątanych.
Początkowo zapowiadające się na dramat obyczajowy o rodzinie dotkniętej dwiema tragediami – nowotworem matki oraz zdradą ojca – przeradza się dzieło Hrebejka w film o życiowych wyborach, błędach oraz małych i większych kłamstwach. Jest też „Czeski błąd” filmem o zemście, o unikaniu odpowiedzialności i zrzucaniu winy na barki drugiej osoby. Ale to też obraz traktujący o przebaczeniu, zapowiadający patos, ale nie wpadający w tani sentymentalizm czy, typowy dla polskich produkcji, tragizm.
W filmie Hrebejka zło czasów komunistycznych, bo to do nich odwołuje się właśnie fabuła, jest tylko przywoływanym wspomnieniem – nie ma tu graficznie pokazywanej przemocy, nie ma znajomego z rodzimej kinematografii oskarżycielskiego para-dokumentalizmu. Widzowi pokazywane są tylko skutki złych wyborów filmowych postaci, a przemoc psychiczna i fizyczna (typowa dla np. przesłuchań prowadzonych przez służby bezpieczeństwa) podawana jest w formie opowieści byłego esbeka – obecnie, tylko na pozór sympatycznego dziadka dwojga uśmiechniętych wnucząt.
W tym właśnie cała siła filmu Hrebejka – miast ciężkich armat wymierzonych w nieistniejący już system, mamy ludzką tragedię o słodko-gorzkim zakończeniu. Reżyser stawia i udowadnia tezę, że niewłaściwe wybory i błędy przeszłości wcale nie muszą przekreślać człowieka. Że znienawidzony komunizm miał też drugą stronę medalu, że na pozór haniebne czyny mogą mieć swoje uzasadnienie, że coś, wydawałoby się, niewybaczalnego może w świetle wydarzeń nabrać innego znaczenia. Że można, nieświadomie, czynić dobro, czyniąc zło.
Nasze osądy, nasz pogląd na sytuację może się zmienić, gdy poznamy pełnię wydarzeń. Gdy naszą opinię oprzemy na relacji obu stron konfliktu. W końcu, jak powiedział jeden z bohaterów „Czeskiego błędu” – „ten dabel je v tym detalu”.