Tomasz Bagiński: Jego nazwisko to światowa marka
14.02.2014 | aktual.: 11.04.2017 10:18
W lutym mija 25 lat od upadku PRL-u. Obrady Okrągłego Stołu zapoczątkowały lawinę zmian, które dotknęły różnych dziedzin naszego życia, w tym kultury. Z tej okazji przedstawiamy sylwetki ludzi, których nazwiska w ostatnim ćwierćwieczu stały się ogólnoświatowymi markami i zmieniły postrzeganie Polski na świecie.
Wirtualna Polska rozpoczyna nowy cykl. Pokazujemy w nim, jak wygląda Polska 25 lat po upadku komunizmu. Obrady Okrągłego Stołu zapoczątkowały lawinę zmian, które dotknęły różnych dziedzin naszego życia, w tym kultury. Z tej okazji przedstawiamy sylwetki ludzi, których nazwiska w ostatnim ćwierćwieczu stały się ogólnoświatowymi markami i zmieniły postrzeganie Polski na świecie.
W tym gronie nie mogło zabraknąć Tomka Bagińskiego, obecnie 38-latka, światowej sławy twórcę animacji komputerowej mającego na koncie nominację do Oscara, współpracę z hollywoodzkimi studiami czy BBC, liczne nagrody i wyróżnienia. Jednak aby to osiągnąć, samouk z Białegostoku musiał przejść długą drogę.
Samouk
Bagiński jest encyklopedycznym przykładem samouka. Od dziecka rysował komiksy, pierwsze zdigitalizowane ilustracje klecił już na swojej Amidze, którą w latach 90. zamienił na peceta.
Już jako licealista na komputerze białostockiej filii UW tworzy pierwszy film pt. „The Hunt”, a pierwsze pieniądze zarabia na reklamie nakręconej dla sklepu komputerowego.
Z racji swoich zamiłowań po maturze chciał zdawać na animację do Łodzi, ale profesura nie rozumiała jego komputerowych pasji. Była połowa lat 90., a „Toy Story” dopiero wchodziło do kin. Nie dostał się też na ASP. Bagiński wybrał więc architekturę na UW.
Pierwsze sukcesy
Na drugim roku zaczyna po nocach tworzyć „Rain” – animację, dzięki której niebawem dostaje pracę w wówczas małej agencji reklamowej Platige Image, dziś jednej z najważniejszych polskich firm zajmujących się efektami specjalnymi, gdzie Tomek sprawuje stanowisko dyrektora kreatywnego.
Inspirowany japońskimi anime i kinem noir „Rain” wygrywa konkurs zorganizowany przez magazyn 3D, a Bagiński krótko potem dostaje stały angaż w Platige, gdzie wszyscy są zachwyceni jego animacją.
Dużo się tam uczy, zarabia dobrze, ale po głowie wciąż chodzi mu pomysł na film, w którym zaznaczy swoją obecność. Zaczyna pisać do jednego ze swoich ulubionych pisarzy, Jacka Dukaja.
Katedra
Wspólnie z Dukajem decydują, że Tomek stworzy film luźno inspirowany opowiadaniem „Katedra”. Praca nad obrazem, który powstaje zarówno w pracy (Platige Image zostaje producentem), jak i domu, trwa ponad dwa lata.
Ukończone dzieło w październiku 2002 roku Bagiński zgłasza do Oskara. Kilka miesięcy później przychodzi wiadomość, że znalazł się na skróconej liście. Krótko potem – nominacja. Ostatecznie Bagiński przegrał rywalizację z amerykańską produkcją pt. „The Chubbschubbs”.
Film, wizualnie przypominający malarstwo Zbigniewa Beksińskiego i architekturę Antoniego Gaudiego, staje się pierwszą od lat, tak szeroko komentowaną polską animacją.
Na całym świecie ukazują się artykuły poświęcone młodemu Polakowi. Samego zainteresowanego cieszy również to, iż udało mu się udowodnić, że bez wybitnych umiejętności plastycznych można stworzyć wartościowe dzieło.
Wystarczy trochę wyobraźni i dobra znajomość obsługi programów graficznych. Sukces „Katedry” zmienia myślenie o animacji komputerowej w Polsce.
Dukaj
Współpraca z Dukajem jest kontynuowana. Bagiński projektuje dla niego okładki wszystkich kolejnych książek – zarówno zbiorów opowiadań, jak i powieści, w tym do nagrodzonego Europejską Nagrodą Literacką i Nagrodą im. Kościelskich „Lodu”.
Dopieszczone od strony wizualnej wydania znakomicie uzupełniają wizyjną wyobraźnię obecną w prozie autora „Wrońca”.
Sztuka spadania
W 2004 powstaje drugi film Tomka zaliczany do jego oficjalnej filmografii. „Sztuka spadania” jest dziełem zupełnie innym – z „Katedrą” łączy go w zasadzie tylko brak dialogów i wielość możliwych interpretacji.
Starsi żołnierze zrzucani przez sierżanta na pewną śmierć z wysokości, dostarczają w ten sposób materiałów do perwersyjnego filmu, który animuje zdziwaczały generał.
„Sztuka…” powstała wyraźnie pod wpływem malarstwa Jerzego Dudy-Gracza, była pokazywana na ponad 70 imprezach filmowych na całym świecie, ostatecznie zdobywając kilkanaście wyróżnień, w tym Nagrodę Jury na prestiżowym festiwalu Siggraph – jednej z największych imprez kina animowanego na świecie.
„Sztuka…” dostała się także na oskarową „krótką listę”, ale koniec końców nominacji nie zdobyła.
Kinematograf
Do premiery kolejnego filmu Tomka musiało minąć aż pięć długich lat, ale w tym czasie nie próżnował. Nakręcił mnóstwo reklam (w tym dla Duracella), zrobił nową oprawę graficzną dla telewizyjnej „Panoramy”, stworzył też intro do „Wiedźmina” – jednej z najpopularniejszych polskich gier - zwiastuny do kolejnych części gry będą miały więcej odsłony na Youtube niż jego filmy. Ciągle jednak myślał o nowym projekcie.
„Kinematograf” jest kontynuacją autotematycznych poszukiwań Bagińskiego. Jego opowieść o parze staruszków – mężczyźnie, zaangażowanym we wprawianie w ruch obrazów i usuniętej w cień kobiecie - była nostalgiczną podróżą do początków kina, ale i uniwersalną historią o potrzebie tworzenia, która przesłania z czasem rzeczy najważniejsze.
Paradoksalnie, prostota i uniwersalność historii zaszkodziły filmowi – pojawiły się głosy, że Bagiński idzie na łatwiznę i schlebia przeciętnym gustom. Nie można jednak „Kinematografowi” odmówić pewnego uroku i wizualnej maestrii.
Historia
„Animowana historia Polski” powstaje przez około rok i ma premierę 1 maja 2010 roku. Reżyser w umiejętny sposób ukazuje tu losy naszych ziem, od czasów Biskupina aż po wstąpienie Polski do Unii Europejskiej, zwracając uwagę na intelektualną spuściznę narodu (oprócz licznych wojen pojawiają się m.in. Kopernik i Mickiewicz).
Operując skrótem, wypełniając film dynamiczną muzyką i narracją, Bagińskiemu w osiem minut udało się streścić tysiącletnie dzieje narodu. Pewne nieścisłości mogą razić historyków, ale niewątpliwie obraz jest dziełem o dużej wartości edukacyjnej i formą promocji naszego kraju – nie bez kozery powstał on jako flagowy element polskiego pawilonu na EXPO 2010, gdzie widziało go ponad 8 milionów ludzi.
Kolejne miliony zasiadły przed komputerami, co dało „Historii…” wynik najpopularniejszego polskiego wideo na Youtube oglądanego w 2010 roku. W tym samym roku Tomek realizuje inny historyczny film na zamówienie - „Grunwald. Walka 600-lecia”.
Hardkor 44
Na ten film czekają wszyscy. Animowana opowieść o Powstaniu 1944 z elementami science-fiction ma szansę odciążyć traumatyczne wydarzenie z martyrologicznego tonu i nadać mu popkulturturowy wymiar.
Film powstaje we współpracy Platige Image i Muzeum Powstania Warszawskiego. Ekipa jest imponująca – scenariusz współtworzyli Tobiasz Piątkowski, uznany scenarzysta komiksowy, i Łukasz Orbitowski, jeden z najpoczytniejszych polskich prozaików.
Niestety, po czterech latach przygotowań prace nad filmem wstrzymano – projekt hibernuje z uwagi na brak funduszy. Początkowo planowano jego premierę na rok 2012. Jednak już teraz wiadomo, że nie uda się też pokazać go z okazji okrągłej rocznicy sierpniowej rebelii. W kuluarach przebąkuje się o przyszłorocznej premierze.
Czy do tego dojdzie? Ciężko powiedzieć. Bagińskiego wciąż pochłaniają inne inicjatywy.
Otwieram lodówkę, a tam Bagiński
Ciągle kręci reklamówki i trailery do gier. Mimo że nad organizacją igrzysk olimpijskich w Soczi pastwią się dziennikarze z całego świata, to złego słowa nie można powiedzieć o dwóch klipach reklamujących imprezę.
Bagiński zrealizował je dla BBC Sport we współpracy z Platige Image i Juice. Narratorem został Charles Dance, aktor, który w bijącym rekordy popularności serialu „Gra o tron” wciela się w rolę Tywina Lannistera.
Klipy już są hitami w sieci. Sam Bagiński najwyraźniej nie specjalnie się tym przejmuje – obecnie wraz ze swoją ekipą pracuje przy produkcji aż pięciu (!) filmów pełnometrażowych, z których dwa powstają w Hollywood.