Upadek, nagość i wulgaryzmy. Największe wpadki w historii Oscarów
10.03.2024 | aktual.: 11.03.2024 15:12
W nocy z niedzieli na poniedziałek z 10 na 11 marca odbędzie się 96. ceremonia wręczenia Oscarów. Na najważniejszym wydarzeniu branżowym nagradzani są twórcy najlepszych tytułów minionego sezonu. Lista laureatów wzbudza równie duże zainteresowanie co sama gala. A w jej długoletniej historii doszło do wielu mniej lub bardziej spektakularnych wpadek.
Nie oszukujmy się – dosłowne lub metaforyczne potknięcia zawsze wzbudzają największe emocje. A w takowe oscarowe ceremonie zawsze obfitowały. Nic dziwnego, w końcu podczas transmitowanej na żywo gali trudno uniknąć wpadek. Pomyłki w trakcie ogłaszania zwycięzców, upadki w drodze na scenę, chaotyczne przemówienia, niespodziewana nagość czy niestosowne zachowania – długo by wymieniać.
Pikanterii dodaje fakt, że w niekomfortowych sytuacjach postawione były zazwyczaj wielkoformatowe gwiazdy, osoby ze świecznika, które w oczach fanów i na ekranach kinowych wyglądają na nieskazitelne. Obejrzyj galerię i zobacz, do jakich wpadek dochodziło podczas ceremonii rozdania najbardziej prestiżowych statuetek w branży.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Najbardziej wyczekiwane premiery filmowe 2024 roku
W 51. odcinku podcastu "Clickbait" typujemy, kto zgarnie Oscara, a kto będzie musiał obejść się smakiem. Kto naszym zdaniem zgarnie najwięcej statuetek? Przekonaj się, słuchając nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej:
Gorzki smak porażki
Przy takich historiach aż bolą zęby z zażenowania. W 1933 r. Frank Capra, jeden z największych reżyserów amerykańskich w historii, był pewien, że otrzyma upragnioną statuetkę. Kampanię na rzecz swojego filmu "Arystokracja podziemi" rozpoczął na długo przed ceremonią, kiedy więc w jej trakcie padły ze sceny słowa "Choć tutaj i weź to [Oscara – przyp. red.], Frank", twórca bez wahania skierował się ku scenie. Problem w tym, że... wcale nie chodziło o niego.
Pech chciał, że w tej samej kategorii nominowany był również Frank Lloyd, reżyser "Kawalkady", i to właśnie jemu przypadł w zaszczycie Oscar za reżyserię. Capra zdał sobie sprawę ze swojej pomyłki dopiero na samym przodzie sali, już po tym, jak podziękował wszystkim po drodze. Nie pozostało mu wtedy nic innego, jak wrócić do swojego stolika ze zwieszoną głową. Sytuację uratował prowadzący Will Rogers, który zaprosił go wraz z innym nominowanym, Georgem Cukorem, na scenę.
Jako że była to wówczas jego pierwsza nominacja, nie wiedział jeszcze, jak pełna sukcesów będzie jego historia związana z Amerykańską Akademią. W przyszłości filmowiec zdobył jeszcze dwie nominacje do Oscara, a trzy inne zamieniły się w złotą statuetkę.
Nagi incydent
To bez wątpienia jedna z najgłośniejszych oscarowych wpadek. Na ceremonii w 1974 r. David Niven (sam nagrodzony tą statuetką kilkanaście lat wcześniej za rolę w "Osobnych stolikach" Delberta Manna) zaczął zapowiadać Elizabeth Taylor, która miała wręczyć nagrodę w kategorii Najlepszy film. Niespodziewanie na sali rozległy się pełne zaskoczenia i entuzjazmu śmiechy. Powodem był przebiegający za aktorem... nagi mężczyzna.
Ekranowy Bond wyszedł z tej niezręcznej sytuacji z twarzą. – To musiało się kiedyś stać – powiedział niemal niewzruszony. – Czy to nie fascynujące, że ten mężczyzna jest w stanie rozbawić ludzi, tylko się rozbierając i pokazując swoje niedostatki? – zażartował z poważną miną. Odważny ekshibicjonista wcale nie był anonimowy. Robert Opel znany był w środowisku jako aktywista, fotograf i performer, który protestował m.in. przeciwko zakazowi nagości na miejskich plażach. Wówczas podejrzewano, że "wpadka" była w rzeczywistości wcześniej zaplanowana przez organizatorów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
The Oscars Streaker | 46th Oscars (1974)
Niechciany coming out
Dwie dekady później Oscara za najlepszą pierwszoplanową rolę męską odbierał Tom Hanks. Laur przypadł mu w udziale za "Filadelfię" Jonathana Demme'a, jednych z pierwszych i najważniejszych tytułów poświęconych epidemii AIDS w społeczności gejowskiej. Zgodnie ze zwyczajem gwiazda "Forresta Gumpa" podziękowała ze sceny żonie, twórcom i kolegom z planu – Denzelowi Washingtonowi i Antonio Banderasowi.
Wymienił też nazwisko nauczyciela aktorstwa, którego nazwał jednym z "najznamienitszych amerykańskich homoseksualistów". O ile Rawley Farnsworth spodziewał się, że w przypadku wygranej zostanie wspomniany podczas gali (były uczeń zadzwonił do niego, aby poprosić o zgodę), o tyle nie wiedział, że Hanks dokona za niego... coming outu. Wykładowca nigdy wcześniej nie mówił bowiem publicznie o swojej orientacji. Co ciekawe, po przemówieniu aktora mężczyzna zaczął aktywnie działać na rzecz mniejszości seksualnej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nie umiał ukryć zawodu
Pamiętacie słynną scenę z "Przyjaciół", w której tuż po nieotrzymaniu nagrody Joey Tribbiani (Matt LeBlanc) zapomina się i tuż przed "oczyma" czujnej kamery zaczyna utyskiwać na swoją przegraną, a zapewne i na innych kandydatów? Podobna sytuacja miała miejsce w 1995 r. na gali Oscarów w momencie przyznawania statuetki za drugoplanową rolę męską. Jednym z nominowanych był Samuel L. Jackson za "Pulp Fiction" Quentina Tarantino.
Zgodnie ze zwyczajem w momencie ogłaszania wyników na ekranie ukazały się twarze wszystkich kandydatów. Kiedy okazało się, że upragniona przez wielu nagroda powędruje ostatecznie w ręce Martina Landaua za "Eda Wooda" Tima Burtona, L. Jackson nie krył rozczarowania. Zawód okazał jednak w swoim stylu – przeklinając tuż przed obiektywem. Z ruchu jego ust można wyraźnie odczytać bezgłośne "cholera".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Triumf megalomana
Nie da się temu zaprzeczyć: w 1998 r. ceremonia bez wątpienia należała do Jamesa Camerona. To właśnie wtedy jego nominowany do 14. Oscarów "Titanic" zdobył aż 11 statuetek. Nawet po ponad 25 latach od premiery dzieło nadal się broni i już na stałe wpisało się do kanonu kina.
Wydaje się jednak, że nawet to nie usprawiedliwia zachowania reżysera, który, podobnie jak ekranowy Jack, wykrzyknął: "Jestem królem świata!". Choć po gigantycznym sukcesie kasowym dwóch "Avatarów" (łącznie zarobiły ponad 5 mld dol.) i ambitnych planach na kolejne części twórca właściwie nadal mógłby się pod tymi słowami podpisać.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kazirodcze zapędy?
W 2000 r. Angelina Jolie odebrała swojego pierwszego, i jak dotąd jedynego Oscara za rolę drugoplanową w "Przerwanej lekcji muzyki" Jamesa Mangolda. W trakcie przemówienia na scenie przyznała, że jest zakochana w swoim bracie, który towarzyszył jej tego wieczora na widowni.
Słowa te w połączeniu z namiętnym pocałunkiem, jakiemu oddało się rodzeństwo na ściance na jednej z wcześniejszych imprez branżowych, Złotych Globach, wywołały spore kontrowersje i niesmak wśród widowni.
Namiętny pocałunek
Dzisiaj, w erze MeToo i nieustannych doniesieniach o molestowaniu seksualnym, którego dopuszczają się niektóre gwiazdy ekranu, taka sytuacja jak w 2003 r. nie mogłaby mieć miejsca. To właśnie podczas 75. ceremonii oscarowej Adrien Brody otrzymał jedynego jak dotąd Oscara za główną rolę w "Pianiście" Romana Polańskiego.
Aktor nie krył ekscytacji. Na scenę wbiegł skocznym krokiem, a następnie namiętnie pocałował ogłaszającą dobrą nowinę Halle Berry, obejmując ją ramionami i odchylając do tyłu. "Kobieta-Kot" nie kryła zdziwienia, choć szybko podjęła grę kolei i również zarzuciła mu ręce na szyję.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Przez przypadek pokazała za dużo
Jednym z występów mających uatrakcyjnić 81. galę oscarową 22 lutego 2009 r. było efektowne minishow przygotowane przez Beyoncé i prowadzącego wydarzenie Hugh Jackmana. W trakcie tańca ramiączko błyszczącej kreacji piosenkarki osunęło się jednak na jej ramię, odsłaniając sutek prawej piersi. Takiej krępującej wpadki nie życzymy nikomu.
Pierwsze przekleństwo na scenie
Jak wspominał 37 lat wcześniej David Niven, to musiało się kiedyś stać. W końcu więc, na 83. ceremonii rozdania Oscarów 27 lutego 2011 r. na słynnej scenie padło przekleństwo. Nie powinno to dziwić, w emocjach ludzie mówią przecież różne rzeczy, nawet jeśli chodzi tu o w gruncie rzeczy pozytywne doświadczenie – otrzymanie prestiżowej statuetki za rolę drugoplanową.
W 2011 r. złoty rycerz znalazł się w rękach Melissy Leo, którą Akademia doceniła za udział w "Fighterze" Davida O. Russella. Zestresowanej i podekscytowanej jednocześnie aktorce wyrwało się wówczas: – Kiedy Kate Winslet dwa lata temu odbierała Oscara [za pierwszoplanową kreację w "Lektorze" Stephena Daldry'ego – przyp. aut.], wyglądało to ku...sko łatwo! – wykrzyknęła, po chwili automatycznie zakrywszy usta.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
(Nie)planowany upadek
Do dziś wpadka z 2013 r. uchodzi za jedną z najbardziej ikonicznych w historii gali oscarowej. Mowa tu bowiem o upadku Jennifer Lawrence w drodze na scenę po odbiór nagrody za główną rolę żeńską w "Poradniku pozytywnego myślenia" Davida O. Russella. Tego wieczoru aktorka miała na sobie efektowną i przy tym niezwykle obszerną suknię, o której dół prawdopodobnie zahaczyła.
Spekulowano wówczas, że gwiazda sama zaaranżowała tę wpadkę, aby zwrócić na siebie uwagę. Wydaje się, że od pewnego czasu Lawrence funkcjonuje publicznie jako ta nieco niezborna, spontaniczna i bezpretensjonalna, ale w gruncie rzeczy całkiem sympatyczna "równa babka".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pomylony laureat
To jedna z największych oscarowych wpadek w ostatnich latach. W 2017 r. zwycięzców w najważniejszej kategorii, czyli Najlepszy film, ogłaszali Faye Dunaway i Warren Beatty. Jak dowiedzieliśmy się z późniejszych przekazów, gwiazda "Bonnie i Clyde'a" po otwarciu koperty zobaczyła nazwisko Emmy Stone z dopiskiem "La La Land". Aktorka, która wówczas faktycznie została nagrodzona, ale kilkanaście minut wcześniej, utrzymywała potem, że swoją kopertę miała cały czas przy sobie. I rzeczywiście, choć teorie spiskowe głosiły inaczej, mogło się tak zdarzyć; organizatorzy zabezpieczyli się bowiem na wypadek zaginięcia lub zniszczenia koperty, przygotowując uprzednio jej duplikat.
Zobacz także
Zdezorientowany Beatty pokazał stojącej obok prezenterce kartkę, a ta bez namysłu przeczytała na głos "La La Land". Ekipa musicalu z radością weszła więc na scenę i zaczęła dziękować swoim bliskim. Szybko zapanowało jednak zamieszanie, które ostatecznie musiał ukrócić Jordan Horowitz, producent filmu Damiena Chazelle'a. Mężczyzna podszedł do mikrofonu i zwrócił się do twórców "Moonlight" z informacją, że to im tak naprawdę należy się statuetka. Gestem wskazał też kamerzyście, żeby zrobił zbliżenie na trzymaną przez niego kartkę z wynikiem głosowania. Po chwili na scenie znaleźli się więc i twórcy filmu Barry'ego Jenkinsa, a cała ceremonia zakończyła się w atmosferze zażenowania i zaskoczenia.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"The Slapgate"
Jak wynika z dotychczasowych doniesień prasowych, w historii Oscarów nie doszło nigdy do użycia siły w trakcie gali. Aż do 2022 r., kiedy to Will Smith niespodziewanie spoliczkował prowadzącego Chrisa Rocka za żart o ogolonej głowie jego żony, Jady Pinkett-Smith. W istocie było to niewybredne wyśmianie kobiety, która od lat zmaga się z łysieniem plackowatym, o czym często mówi w wywiadach.
Zobacz także
Wydarzenie to można nazwać raczej "aferą" niż "wpadką". Skandal, który uzyskał nawet własną nazwę ("The Slapgate"), miał swoje konsekwencje dla Smitha. Gwiazda "Jestem legendą" została wykluczona z jury Amerykańskiej Akademii Filmowej i otrzymała 10-letni zakaz wstępu na oscarowe gale.
Fanom kina pozostaje więc tylko czekać, jakie gafy i kontrowersje przyniosą kolejne ceremonie. Najbliższa odbędzie się już w nocy z niedzieli na poniedziałek z 10 na 11 marca w kalifornijskim Dolby Theatre. Transmisja będzie dostępna na Canal+ i Canal+ Online.