Uwaga! Polski thriller, i to nie jest żaden żart
Konrad Niewolski to prawdopodobnie najgorętsze nazwisko we współczesnym polskim kinie. Twórca całkowicie niezależny, który robi tylko to, co mu się najbardziej podoba. Nie obchodzi go, jakich filmów chcą od niego dystrybutorzy, bo wie, że cokolwiek zrobi, to i tak dostanie ich poparcie.
Poparcia by nie dostał, gdyby jego filmy trafiały w próżnię, a nie trafiają i cieszą się ogromnym poklaskiem publiczności. Dotychczas zrobił dwa. Zrealizowaną amatorskimi środkami sensację "D. I. L." oraz w pełni profesjonalny, z genialnymi zdjęciami, dramat więzienny "Symetria". Ten pierwszy był przepustką do kina głównego nurtu, a drugi otworzył Niepolskiemu drzwi sławy. Sam twórca mówi, że dla niego to i tak za mało, bo jego priorytetem jest robienie filmów w Hollywood i właśnie do tego dąży.
Z rodzimych twórców to właśnie on i w podobnym stopniu Abelard Giza (twórca niezależnego "Towaru") robią kino niezwyczajne i nadzwyczajne. Martyrologię odkładają w kąt i próbują tworzyć rzeczy z gatunków zaniedbywanych na naszym kinematograficznym poletku.
Nowy film Niewolskiego, czyli "Palimpsest" to thriller, a tych się u nas często nie spotyka. Może inaczej, spotyka się wiele, bo zagraniczni twórcy potrafili dostrzec w tym gatunku potencjał, ale już wyrażenie polski thriller jest i zawsze było oksymoronem. Niewolski chce to zmienić, a nawet nie chce, tylko właśnie to robi.
"Palimpsest" jest historią detektywa, który ma nie tylko problemy z pewną kryminalną sprawą, ale i własną psychiką. Film ma więc traktować nie tylko o rozwiązywaniu kryminalnej zagadki, ale też o psychicznych doznaniach głównego bohatera. Szykuje się zatem nie sam thriller, a thriller psychologiczny pełną gębą.