Vika nie daje się starości. Ale od samotności nie jest w stanie uciec
Publika zna ją jako kolorowego ptaka. 84-latka robi furorę jako dj Wika. Choć wielu może się wydawać, że jej życie jest ciągłą sielanką, z dokumentu Agnieszki Zwiefki wynika, że Wika bywa też samotną seniorką, a najbliższa rodzina nie utrzymuje z nią ciepłych relacji.
O dj Wice, czyli Wirginii Szmyt, jest głośno od dobrych kilku lat, gdy okazało się, że jest najstarszą didżejką w Polsce. Po serii wywiadów i udziałach w wielu wydarzeniach społecznych i kulturalnych została bohaterką dokumentu Agnieszki Zwiefki. Spotykając się z taką osobowością jak Wika, można łatwo posądzić ją o kreację przed kamerami. Zdaje się jednak, że efekt końcowy odsłonił to, czego seniorka bała się pokazać nawet najbliższej rodzinie.
Bo Vika wcale nie zabiega o to, by ją kochano. Nie jest "słodko-pierdzącą" babcią, która rozpływa się na widok dzieci, nie gotuje obiadków, ale też nie narzeka, że coś ją boli czy strzyka, choć oczywiście i boli, i strzyka. Po prostu nie lubi narzucać się innym i paradoksalnie zwracać na siebie uwagę.
Vika! - zwiastun | 20. Millennium Docs Against Gravity
Twórcom dokumentu "Vika!" chyba udało się dotrzeć do sedna sprawy i odkryć, dlaczego taka jest. Urodzona w Wilnie w czasie wojny pierwsze lata życia spędziła za szafą. Żyjąc w ciągłym strachu, ukrywając się w kolejnych mieszkaniach, nie zaznała dziecięcej beztroski. A po wojnie została zupełnie sama, jej rodzinę wymordowano. Nie ma więc z dzieciństwa ani jednego dobrego wspomnienia.
Wielu może więc zaskakiwać fakt, że teraz jest kolorową, żywiołową didżejką. Zwłaszcza, że przez całe zawodowe życie była pedagogiem specjalnym, a później dyrektorką zakładu poprawczego. Na zabawę pozwoliła sobie dopiero na emeryturze. I właśnie z takim przesłaniem Wika idzie w świat.
- Od starości się nie ucieknie, tylko my możemy pokazać starość pięknie - zapewnia. Ale wcale nie chodzi o kolorowe stroje czy bujne życie towarzyskie, ale o aktywność, niezgodę na odsunięcie się w cień. Dlatego dumnie bierze udział w Paradzie Seniorów, Marszu Równości i innych podobnych wydarzeniach, w tym poza granicami Polski.
Po masowych imprezach wraca jednak do pustego domu, w którym czeka na nią tylko kot. Synowie i wnuki odzywają się bardzo rzadko, a Wika nie wychodzi z inicjatywą. Choć mówi, że nie ma do nich pretensji, widać, że ją to boli. Jest świadoma tego, że życie ukształtowało ją tak, że nie potrafi stworzyć z nimi prawdziwie bliskich relacji. Odmawia sobie też prawa do damsko-męskich czułości po śmierci męża. Więc z jednej strony jest bardzo otwartą i aktywną osobą, a z drugiej wewnętrznie stawia sobie mocno zarysowane granice. Ma jednak do tego prawo.
Oglądając "Vikę!" na festiwalu Millenium Docs Against Gravity, widzów czeka nie tylko obraz życia zwykłej-niezwykłej polskiej seniorki, ale i sceny rodem z teledysków! Zabawa konwencją świetnie wpisuje się w historię głównej bohaterki, która zarazem jest mocno osadzona w rzeczywistości, jak i pozwala sobie na odrobinę szaleństwa, odrzucając wstyd i stereotypy. Seans wskazany nie tylko dla seniorów, ale dla wszystkich, którym trudno odnaleźć radość życia.
Marta Ossowska, dziennikarka Wirtualnej Polski