Ważne świadectwo tragicznych wydarzeń
Miałem wątpliwości, czy takie filmy należy kręcić, czy opowiadanie o czarnym wtorku 11 września jest potrzebne? Miałem i już nie mam. Nie tylko należy, ale warto, gdy opadły emocje, gdy otarto łzy, gdy ból przeminął mówić o tym, co dotknęło cały cywilizowany świat.
Chciałbym też podkreślić, iż jestem daleki od wpadania w patetyczne tony i jakieś niezamierzone emocjonalne wzloty. Chciałbym jedynie, aby „Lot 93” odebrano z należytym szacunkiem, ze świadomością, że nie jest to kino akcji, film rozrywkowy, tylko zapis wydarzeń, relacji świadków z kontaktów z ich bliskimi, dla których był to ostatni lot.
Trudno mi tu w jakiś sposób odnieść się do aktorstwa, do przebiegu wydarzeń z tego dnia. Choć trudno, to jednak myślę, iż przygotowano się do tego przedsięwzięcia bardzo dokładnie. Twórcy filmu widzieli, kto leciał lotem 93, kto w ostatnim momencie zdążył na swój ostatni lot, jak przebiegały wypadki, tak na ziemi, jak też w samolocie.
Warto również przypomnieć, iż jest to jeden z czterech samolotów, który nie dotarł do celu, którym potencjalnie miał być Biały Dom lub budynek Kapitolu. Tylko dzięki ofiarności i odwadze tej czterdziestoosobowej grupy ludzi udało się uniknąć kolejnego, równie tragicznego w skutkach dramatu, jaki miał miejsce kilka godzin wcześniej w Nowym Jorku.
I o tym przede wszystkim jest ten obraz. O odwadze, determinacji… chęci przetrwania i ocalenia życia. Może nie własnego, bo w to chyba nikt z pasażerów lotu 93 nie wierzył, ale ocalenia innych. W Stanach, choć minęło prawie pięć lat, a może właśnie tylko pięć, wciąż jest i zapewne jeszcze długo będzie to bolesna rana w świadomości Amerykanów. Myślę, że nie tylko w ich, w nas wszystkich, choć zapewne w znacznie mniejszym stopniu.
Jako film „Lot 93” zasługuje na uznanie za dobry montaż, umiejętne oddanie atmosfery tamtego, czarnego wtorku. Oddanie wydarzeń z perspektywy uczestników dramatu na pokładzie Boeinga 757, ich rodzin, a także osób z personelu naziemnego różnych agencji i firm, które utrzymywały drogą telefoniczną kontakt z pasażerami. Przyznać też muszę, iż jest to obraz bardzo bogaty emocjonalnie, świadomość tego, co z każdą minutą przynosi film, sprawia, iż dramaturgia i wzruszenie ciągle się podnosi, aż do kulminacyjnego momentu.
Widoczna paląca się dziura w ziemi i pewne słowa - Najpierw myśleliśmy, że jest w dziurze, ale nic tam nie ma. (...) Mówimy o 757 - to olbrzymi samolot. Tak, wiemy. Niech te słowa posłużą za puentę.