[wideo] ''Bobasy'': twórcy Mikrokosmosu i Mikołajka opowiadają o nowym filmie

Źródło zdjęć: © Kino Świat

18 maja 2011, 15:04

Twórcy filmu dokumentalnego „Bobasy” udowadniają, że perypetie kilkumiesięcznych maluchów mogą śmiało konkurować z hollywoodzkimi blockbusterami.

Autor zamieszczonego w serwisie youtube.com filmu „Hahaha” zapewne nie przeczuwał, że krótki klip z roześmianym brzdącem obejrzy z czasem aż 179 milionów osób. Jednak nie należy doszukiwać się w tym wydarzeniu znamion precedensu. Bo przecież… wszyscy kochają bobasy. Wie o tym doskonale słynna fotograf Anne Geddes, której dziecięce cykle zdjęć przyniosły rozgłos i majątek. Wiedzą naczelni poczytnych czasopism chętnie publikujących zdjęcia pociech sławnych ludzi. Fakt ten dostrzegli również twórców dokumentu „Bobasy”, który już 20 maja zagości na ekranach polskich kin.

Zobacz wywiad z twórcami tego wyjątkowego dokumentu:

„Bobasy” to wyjątkowy projekt, z którym stoją Thomas Balmès, reżyser wielokrotnie nagradzany na festiwalach w Berlinie i San Francisco oraz Alain Chabat, autor przebojowych francuskich komedii „Mikołajek” i „Asterix i Obelix: Misja Kleopatra”. Twórcy dokumentu, wspierani przez słynnego kompozytora Bruno Coulais („Mikrokosmos”), utrwalili na filmowej taśmie pierwszy rok życia czwórki maluchów z czterech części globu. Kamera towarzyszyła dzieciom z USA, Namibii, Mongolii i Japonii od dnia narodzin, rejestrując ich rozwój, rosnącą ciekawość świata i wielki pęd do przygody.

Balmès i Chabat od początku prac nad swoim filmem dokładali wszelkich starań, by „Bobasy” były obrazem nade wszystko autentycznym. Niezwykłej urody zdjęcia realizowane w egzotycznych plenerach miały z założenia uchwycić tylko i wyłącznie spontaniczne zachowanie maluchów. W tej sytuacji filmowcy każdorazowo przerywali swoją pracę, jeśli któreś z dzieci zwróciło uwagę na to, że podgląda je kamera. I chociaż żadna ze scen nie była planowana, lub kręcona na podstawie scenariusza, „Bobasy” obfitują w mnóstwo zabawnych sytuacji. Ich komizm nie jest zasługą efektów specjalnych, czy dialogów. Rodzi go zwykła codzienność, z którą musieli się mierzyć mali bohaterowie. „Dla mnie jest to co najmniej, jak oglądanie przygód Indiany Jonesa” – dodaje Alain Chabat.