Wiesław Drzewicz: Do końca skromny mimo ogromnych osiągnięć
19.03.2015 | aktual.: 22.03.2017 16:36
O tym, żeby zostać aktorem, marzył już od dziecka. Lecz po latach, o jego scenicznych kreacjach, za które otrzymał mnóstwo nagród, prawie nikt już nie pamięta.
O tym, żeby zostać aktorem, marzył już od dziecka. Lecz po latach o jego scenicznych kreacjach, za które otrzymał mnóstwo nagród, prawie nikt już nie pamięta.
Ale Wiesław Drzewicz stworzył dwie role, które zapewniły mu nieśmiertelność. Starsi widzowie cenili go za postać Leona Guttmana w pierwszej polskiej telenoweli "W labiryncie". Młodsi nie mogli się doczekać, kiedy znów użyczy głosu Gargamelowi w dobranocce i po raz kolejny wykrzyknie, jak bardzo nie cierpi Smerfów.
Był aktorem cenionym i szanowanym. Mimo ogromnych osiągnięć zawodowych, nigdy się nie wywyższał, uchodził za człowieka niezwykle skromnego i spokojnego, stronił od dziennikarzy i unikał popularności.
Zmarł po przegranej walce z chorobą nowotworową.
Charakterystyczny głos
Urodził się 19 marca 1927 roku w Warszawie. Był zdeterminowany, by zostać aktorem i, jak twierdzą jego koledzy z PWST, już za młodu przejawiał ogromny talent, a jego charakterystyczny głos robił na wszystkich ogromne wrażenie.
- W połowie roku szkolnego dołączyło do nas dwóch kolegów: Wiesław Drzewicz i Waldemar Skrabacz – możemy przeczytać w „Książce o miłości” autorstwa Jerzego Nowaka i Marii Andruszkiewicz-Nowak. - Wiesio Drzewicz pięknie recytował Wiecha [Stefana Wiecheckiego - przyp. red.]. Nie musiał naśladować warszawskiej gwary, bo sam mówi na co dzień jak Teoś Piecyk, bohater felietonów Wiecha, po "warszawsku".
Aktor teatralny
Na scenie zadebiutował w 1946 roku. Dwa lata później otrzymał dyplom krakowskiej PWST. Nie musiał obawiać się o brak pracy – błyskawicznie zatrudniono go w częstochowskim teatrze, w którym występował przez 7 lat. siedem lat.
Potem mógł przebierać w propozycjach, pracował w Bydgoszczy, Krakowie, by wreszcie w latach 90. osiąść w Warszawie.
Na ekranie zaczął się pojawiać regularnie dopiero od 1976 roku, choć zazwyczaj w rolach epizodycznych. Dopiero występ w „W labiryncie” przyniósł mu większą popularność.
''Jak ja nie cierpię Smerfów''
Lecz jeśli nawet widzowie nie kojarzyli jego twarzy, doskonale znali głos Drzewicza.
Aktor często występował w radiu, biorąc udział w dwóch popularnych słuchowiskach, „W Jezioranach” i „Matysiakowie”. Równie chętnie angażował się w dubbing – jego popisową rolą stał się Gargamel w dobranocce „Smerfy”.
- To, co robił pan Wiesław Drzewicz w roli Gargamela, zupełnie odbiegało od tego co było słychać w słuchawce. Nadał on Gargamelowi zupełnie inną postać, i chyba można śmiało powiedzieć, że jego starania były strzałem w dziesiątkę– zachwycał się na portalu dubbing.pl pracą Drzewicza Mieczysław Gajda, który podkładał głos Ważniakowi.
Następca Gargamela
Ale w latach 90. coraz częściej mówiło się o złym stanie zdrowia Drzewicza. W pewnym momencie aktor musiał zrezygnować z pracy w studiu dubbingowym.
- 50 odcinków robił Wiesław Drzewicz, a następne 50 robiłem ja, jak gdyby namaszczony przez niego – opowiadał na portalu dubbing.pl Mirosław Wieprzewski, który zastąpił Drzewicza.
- Kiedy był bardzo chory i nie mógł dalej grać zaproponowano mi rolę Gargamela. I tak nim zostałem, zaakceptowanym później przez kolegów. Poproszono mnie, bym przez pierwsze 2-3 odcinki podciągnął pod Pana Drzewicza, a później już przeszedłem na swoje.
''Przyszła smutna wiadomość...''
- Był człowiekiem skromnym i nie robił z siebie gwiazdora, choć w Teatrze Syrena, gdzie spędził ostatnie lata życia, za takiego uchodził – pisał w swojej książce „Ludzie teatru” Witold Sadowy.
Aktor nie skarżył się na nic, choć wszyscy zdawali sobie sprawę, że jego walka z chorobą nowotworową staje się coraz bardziej poważna.
- Wieści, jakie dochodziły o stanie zdrowia Wiesia Drzewicza, były coraz bardziej niepokojące* – opowiadał Sadowy. *- W teatrze zaczęto rozglądać się za zastępstwem.
Wszyscy przygotowywali się na najgorsze, choć do końca wierzono, że aktorowi uda się pokonać chorobę.
- Był koniec roku 1996. W Syrenie trwał wieczór sylwestrowy – pisał Sadowy. - Ze sceny ogłoszono, że przyznano mu nagrodę Sylwestra i w tym momencie przyszła smutna wiadomość: zakończył życie. Drzewicz zmarł w warszawskim szpitalu. Przyczyną śmierci był rak płuc. Miał 69 lat.(sm/gol)