Wiesław Gołas: W swoim życiu przeszedł tak wiele
Jest legendą polskiego kina – wystąpił w najpopularniejszych filmach i serialach, współpracował z najlepszymi kabaretami i stał się ważną częścią naszej popkultury.
Jest legendą polskiego kina – wystąpił w najpopularniejszych filmach i serialach, współpracował z najlepszymi kabaretami i stał się ważną częścią naszej popkultury. Teraz fanów Wiesława Gołasa czeka ogromne rozczarowanie. Jak donosi Fakt, 84-letni aktor, który od czasu do czasu pojawiał się jeszcze na teatralnej scenie, poważnie myśli o odejściu na emeryturę.
– Już nie ma tamtego wigoru i energii. Czuje się dobrze, ale nie na tyle, by dalej pracować. Już raczej nigdy nie zagra w filmie – mówił gazecie znajomy aktora. Tę informację potwierdza też córka, Agnieszka Gołas-Ners.
- Choć w głębi duszy chciałby jeszcze dużo grać, uważa, że niewiele ma już do zrobienia. Wycofuje się i zamyka w domu – pisała we wstępie swojej książki „Na Gołasa”.
href="http://film.wp.pl/wieslaw-golas-w-swoim-zyciu-przeszedl-tak-wiele-6025245693412481g">CZYTAJ DALEJ >>>
''Czwórka hultajska''
Urodził się 9 października 1930 roku. Już jako niemowlę wykazywał ogromną chęć życia i pogodny, radosny charakter.
- Podobno byłem pierwszym noworodkiem, który po klapsie, jaki daje się dziecku, żeby zaczęło samodzielnie oddychać, zamiast krzyczeć, zaczął się śmiać – zwierzał się w Super Expressie. - Tak przynajmniej twierdziła akuszerka. Wygląda więc na to, że wesoły jestem od urodzenia.
Dzieciństwo, choć krótkie – Gołas, w wyniku tragicznych okoliczności, musiał szybko dorosnąć – miał nad wyraz udane; jego rodzice byli szczęśliwymi ludźmi z doskonałym poczuciem humoru, potrafiącymi zapewnić swoim dzieciom, Wiesławowi i jego siostrze Basi, wspaniały dom.
- W domu atmosfera była fantastyczna: żarty, śmiech, częste wspólne muzykowanie – wspominał w Fakcie. - Nazwaliśmy się „czwórką hultajską”.
Koniec dzieciństwa
Miał 9 lat, kiedy wybuchła wojna i tym samym nastąpił symboliczny koniec jego dzieciństwa. Ojciec, ogniomistrz 2. Pułku Artylerii Lekkiej Legionów, musiał zostawić swoją rodzinę. Ale zanim odjechał, przeprowadził z synem poważną rozmowę.
- Wsadził mnie na konia i bardzo poważnie poprosił o opiekę nad matką i siostrą Basią – opowiadał w Fakcie. - Tata trzymający za uzdę konia, deszczyk, ja na mokrym siodle i szabla, którą nam zostawił, abyśmy mieli się czym bronić. Wziąłem sobie głęboko do serca to zadanie, które mi wtedy powierzył.
Ojcu, choć trafił do niewoli, udało się zbiec; wrócił do domu i przez jakiś czas działał w konspiracji, ale ponownie go aresztowano. Trafił do obozu w Majdanku, gdzie został zamordowany. Nastoletni Wiesław został sam z mamą i siostrą.
Trafił do tej samej celi co jego ojciec
Nie zamierzał jednak siedzieć bezczynnie – ojciec od najmłodszych lat wpajał mu, czym jest honor i patriotyzm, więc Gołas wstąpił do Szarych Szeregów.
- Miałem pseudonim Wilk – opowiadał w Fakcie. - Byłem wtedy za młody na walkę i dlatego brałem udział jedynie w akcjach małego sabotażu, tzn. nosiłem bibułę, meldunki i kradłem Niemcom broń.
Niestety, szczęście mu nie sprzyjało. Podczas jednej z akcji, w grudniu 1944 roku, popełnił błąd i został złapany przez gestapowców.
- Jak się potem okazało, wsadzili mnie do tej samej celi, w której wcześniej siedział mój ojciec – mówił. - Nasza cela była zatłoczona, a posłanie, jako najmłodszy z aresztantów, dostałem w najgorszym miejscu: tuż przy kiblu. Byliśmy strasznie zawszeni, drapaliśmy się w dzień i w nocy przez sen, a wieczorami zbieraliśmy się na środku celi pod żarówką i tarliśmy nasze ubrania, zgniatając wszy.
''Piszczałem jak baba''
To oczywiście nie był koniec jego nieszczęść. Wkrótce został zabrany na przesłuchanie, gdzie siłą próbowano wydusić z niego zeznania.
- Pierwszy raz jak mnie przesłuchiwano, piszczałem cienko jak baba. Współwięźniowie wiedzieli, że nikogo nie wykablowałem, więc nabrali do mnie szacunku i okładali mi sine plecy mokrymi szmatami – opowiadał w Fakcie, wspominając wyjątkowo okrutnego funkcjonariusza, który okładał go nahajem.
W styczniu 1945 roku Niemcy wypuścili więźniów i uciekli. Gołas mógł wreszcie wrócić do domu. Mimo tych wszystkich tragedii, życie toczyło się dalej i nastolatek musiał zacząć poważnie myśleć o swojej przyszłości.
''Bez teatru nie mógłbym żyć''
W szkole szło mu różnie; nauczyciele narzekali na jego energiczny charakter i zamiłowanie do psot, twierdząc, że powinien nazywać się nie Gołas, a „diablas”. Ale nie dało się nie dostrzec jego talentu – chodził do szkoły muzycznej, śpiewał, świetnie improwizował, a na scenie czuł się jak ryba w wodzie. Wtedy też otrzymał swój pierwszy angaż; został statystą w kieleckim teatrze. I uznał, że to jest właśnie to, co chce robić w życiu.
W PWST zawarł przyjaźnie na całe życie – zakolegował się z Franciszkiem Pieczką, Zdzisławem Leśniakiem i Mieczysławem Czechowiczem, z którymi w późniejszych latach często spotykał się na scenie i planie filmowym. Z dyplomem w kieszeni trafił wreszcie na scenę i, jak podkreślał, to właśnie teatrowi oddał całe swoje serce.
- Teatr jest dla aktora podstawą jego zawodu – mówił w Fakcie. - Bez teatru nie mógłbym żyć.
Odbił ją innemu
Powodziło mu się jednak nie tylko zawodowo – wkrótce miał spotkać kobietę, dla której zupełnie stracił głowę.
Elżbietę Szczepańską poznał w Zakopanem, w Murowanej Piwnicy. Nie zniechęcił go fakt, że na imprezę przyszła w towarzystwie innego mężczyzny. Postanowił zawalczyć o jej uczucie. - Miał na nogach żółte półbuty, a mankiety zwykłych spodni schował w wywiniętych ciepłych skarpetkach. Zaczęliśmy tańczyć rock and rolla. Byłam oszołomiona wrażeniami – wspomina Szczepańska w książce „Na Gołasa”.
Oszołomił ją do tego stopnia, że szybko zapomniała o swoim partnerze i z lokalu wyszła właśnie w towarzystwie Gołasa. Jakiś czas później spotkali się ponownie, a kiedy Szczepańska przyszła do teatru, obejrzeć swojego lubego na scenie, ten, ku zaskoczeniu wszystkich, na sam koniec przedstawienia zatańczył rock and rolla.
- Jako adresatka żartu czułam się wyróżniona, a jego przesłanie „Czy pamiętasz tę noc w Zakopanem” sprawiło mi przyjemność – mówiła.
''Wiesiek, jeszcze możesz się wycofać''
Wreszcie Gołas postanowił zdobyć się na odwagę i oświadczyć. Nie miał się czego obawiać, bo zakochana Szczepańska od razu go przyjęła.
Mama aktora błyskawicznie zapałała sympatią do swojej przyszłej synowej - w przeciwieństwie do przyjaciela Wiesława, profesora Aleksandra Bardiniego, który do planowanego ślubu nastawiony był bardzo sceptycznie. I jednego kolegi, który wystraszony, że Gołas po ślubie zaszyje się w domu, w trakcie ceremonii powtarzał mu nieustannie: "Wiesiek, jeszcze możesz się wycofać". Małżeństwo było szczęśliwe i udane; wkrótce na świat przyszła córka Agnieszka. Ale, niestety, po kilkunastu latach coś zaczęło się psuć.
''Zakochałem się jak sztubak''
Gołas, zajęty pracą, zdobywający ogromną popularność, coraz rzadziej bywał w domu. On i żona stopniowo odsuwali się od siebie. Decyzję o rozstaniu podjęli wspólnie. Nie mieli do siebie żalu, a dziś Szczepańska o byłym mężu wypowiada się z prawdziwą sympatią.
Aktor nie spodziewał się, że niedługo będzie mógł cieszyć się wolnością. Drugą żonę, Marię Krawczyk (na zdjęciu), poznał zupełnie przez przypadek. Na wystawie zakładu fotograficznego zobaczył swoją podobiznę i, zaciekawiony, postanowił zajrzeć do środka.
- Wszedłem do tego zakładu i już z niego nie wyszedłem - cytuje słowa aktora Agencja Impact. Dowiedział się, że zdjęcie zrobiła mu przed laty pani fotograf pracująca w tym zakładzie. - Chciałem z nią chwilę porozmawiać, ale gdy ją zobaczyłem, najzwyczajniej w świecie zakochałem się w niej jak sztubak. Maria odwzajemniła moje uczucie i przyjęła oświadczyny – opowiadał.
Czas na ciszę
Maria Krawczyk-Gołas przyznaje, że nie pamięta dokładnie, co ją tak urzekło w aktorze.
- Może to, że wydawał mi się zabawny? Tyle, że prywatnie Wiesiek wcale nie jest zabawny! Często przypomina chmurę gradową, bywa bardzo impulsywny – twierdziła w rozmowie z Agencją Impact.
Ale to u jego boku zaznała szczęścia. A Gołas znalazł partnerkę, z którą chce spędzić resztę życia. - Dom i rodzina są dla mnie najważniejsze – podkreśla. - Jestem wielkim szczęściarzem, bo spotkałem Marysię, kobietę, która nie dość, że mnie kocha, to w dodatku jest moim najlepszym przyjacielem. To rzadkie połączenie. Miłość i przyjaźń tylko czasem idą w parze. Aktorowi, który kilka lat temu przeszedł zawał, lekarze nakazali się oszczędzać. A on nie ma problemu z dostosowaniem się do ich zaleceń. Teraz nade wszystko ceni sobie spokój i życie rodzinne.
- Nie lubię jeździć, wszystko już zobaczyłem i przeżyłem – mówi w książce „Na Gołasa”. - Męczy mnie szum, ruch, hałas. Cisza. Teraz jest u mnie czas na ciszę.
(sm/mn)