Wokalista R.E.M. miał być zabójcą z "Siedem"
Wokalista R.E.M., Michael Stipe, przymierzał się swego czasu do kariery aktorskiej. Co więcej, miał zagrać niezwykle ciekawą rolę w filmie "Siedem".
Po latach poznaliśmy kilka informacji dotyczących znakomitego thrillera Davida Finchera. Okazuje się, że ostateczny skład, który stworzył dzieło z 1995 roku, nie był pierwszym wyborem producentów. Za kamerą mieli stanąć David Cronenberg i Guillermo del Toro. Kilku aktorów otrzymało oferty, nim w detektywów wcieli się Brad Pitt i Morgan Freeman. Ponadto do roli zabójcy, którą ostatecznie otrzymał Kevin Spacey, przymierzani byli m.in. Val Kilmer, R. Lee Ermey a nawet Michael Stipe z R.E.M..
- Dostałem propozycję, by zagrać psychopatycznego zabójcę w filmie "Siedem" - wspomina po latach rockman. *- Chcieli kogoś, kto byłby zaskoczeniem dla widzów. Niestety, mój zespół miał wtedy zaplanowaną trasę. Co ciekawe, niewiele ode mnie wymagano. Miałem chodzić po korytarzach i wyglądać strasznie. Nie miałem żadnego dialogu. Bardzo żałowałem, że nie mogłem tego zrobić. Nie podobało mi się, jak film się skończył. Coś pozmieniali i nie miało to sensu. *
Grupa R.E.M. zakończyła działalność w 2011 roku. Jej ostatnia płyta to wydana właśnie w roku 2011 "Collapse Into Now". Albumy formacji odpowiedzialnej za przebój "Losing My Religion" rozeszły się w nakładzie ponad 85 milionów egzemplarzy na całym świecie.