Wróg numer jeden Władysława Gomułki. Janusz Szpotański w więzieniu pisał najlepsze powieści
Swoją twórczością doprowadził władze do szewskiej pasji - i wylądował w więzieniu. Nie dał się złamać; błyskawicznie napisał kolejną satyrę, w której jeszcze mocniej kpił z ówczesnego systemu. I stał się wrogiem numer jeden Władysława Gomułki. Janusz Szpotański, dla przyjaciół "Szpot", był aktywnym członkiem polskiego środowiska artystycznego.
Przyjaźnił się między innymi z Januszem Głowackim, scenarzystą "Polowania na muchy". I to ponoć właśnie on stał się inspiracją dla stworzenia postaci Włodka z filmu Andrzeja Wajdy.
Pochodził z dobrze usytuowanej rodziny, był synem warszawskiego adwokata - co okazało się ogromną przeszkodą, gdy Szpotański próbował dostać się na studia.* Z powodu "burżuazyjnego pochodzenia" nie chciano przyjąć go na socjologię ani na polonistykę;* ostatecznie wylądował na rusycystyce, z której również szybko został wyrzucony. Nie przejął się tym zupełnie; czas poświęcał na doskonalenie swoich umiejętności szachowych (został nawet mistrzem Polski) i, naturalnie, imprezowanie. Dawał też upust swojemu talentowi literackiemu i pisał zjadliwe, satyryczne wiersze, w których wyśmiewał władzę. Miał pecha, bo któryś z jego znajomych doniósł o tym i Szpotański trafił na jakiś czas do więzienia. Zaraz po wyjściu napisał swoje najbardziej znane dzieło, "Cisi i gęgacze" - w którym sportretował Gomułkę jako "Gnoma". Wtedy rozpętało się piekło.
- Operę napisałem przez przypadek - pisał Szpotański we wstępie do "Zebranych utworów poetyckich". - Źródłem inspiracji były dla mnie przygotowania Czerwonego do obchodów dwudziestej rocznicy Polski Ludowej. Przygotowania te były tak intensywne i groteskowe w swych pomysłach, że pobudziły mnie do swoistego włączenia się w te uroczystości, a mianowicie do urządzenia akademii "ku czci" dla grona moich przyjaciół i znajomych.
W 1967 roku Szpotański został aresztowany i postawiony przed sąd. Wściekły Gomułka poświęcił mu sporą część swojego przemówienia na spotkaniu warszawskiego aktywu partyjnego, mówiąc, że "Cisi i gęgacze" to "reakcyjny utwór, ziejący sadystycznym jadem nienawiści do naszej partii". *
*- Utwór ten zawiera jednocześnie pornograficzne obrzydliwości, na jakie zdobyć się może człowiek tkwiący w zgniliźnie rynsztoku, człowiek o moralności alfonsa - oburzał się Gomułka.
W końcu Szpotańskiego skazano na trzy lata więzienia za "sporządzanie i przekazywanie w celu rozpowszechniania opracowań szkodliwych dla interesów państwa".
- "Cisi i Gęgacze", czyli tzw. "Opera", to pierwszy mój utwór, który spotkał się z szerokim odzewem. Mam tu na myśli nie tylko popularność, jaką cieszył się w warszawskich środowiskach opozycyjnych, ale przede wszystkim wytoczony mi proces, tak kuriozalny, że przez pewien czas natrząsały się z niego wszystkie ważniejsze dzienniki zachodnie, straszliwe inwektywy, jakimi obrzucił mnie Gomułka w swym słynnym przemówieniu marcowym, a także i to, że poświęcona została mu znaczna część jednej z ówczesnych debat sejmowych - wspominał pisarz po latach.
Szpotańskie nie dał się złamać. Jeszcze za kratami napisał parodystyczną "Balladę o Łupaszce", później stworzył między innymi "Carycę i zwierciadło" czy "Towarzysza Szmaciaka". Twierdził, że pisał "dla zabawy - ku uciesze własnej i grona znajomych", nigdy nie miał się za wybitnego literata. Dorabiał jako tłumacz, pracował w w przedsiębiorstwie "Ruch" i jako instruktor szachowy w wojsku. W grudniu 1981 roku został internowany i znów trafił do celi.
Po latach pytany o swoją twórczość, mówił:
- Być może najmocniejszą sprężyną mojej weny nie są ani moje zdolności do klecenia wierszy, ani moje złośliwe widzenie rzeczywistości, ani nawet moje skłonności do błazenady, lecz potrzeba prowokowania, narkotyczne dążenie do tego, co nazwałem "wyzywaniem losu". A więc rodzaj autodestrukcji.
Zmarł 13 października 2001 roku.