Wstrząsający film. Historia walki z reżimem Putina
Wydarzeniem szóstego dnia Sundance Film Festival, największego festiwalu kina niezależnego na świecie, stała się premiera filmu "Navalny". Jego reżyser określił film jako "historię jednego człowieka i jego walki z autorytarnym reżimem". Recenzenci zwracają jednak uwagę, że dokument sięga dalej. Pokazuje, jak wygląda ustrój w Rosji 30 lat po upadku ZSRR.
"Navalny" to film wyreżyserowany przez kanadyjskiego dokumentalistę Daniela Rohara. Jego centralną postacią jest najsłynniejszy rosyjski opozycjonista Aleksiej Nawalny. Film został wyprodukowany przez HBO Max oraz CNN Films. Światową premierę miał 25 stycznia na festiwalu w Sundance. Stamtąd też pochodzą pierwsze o nim opinie.
Przypomnijmy, że 20 sierpnia 2020 r. podczas lotu samolotem Nawalny gwałtownie zachorował i po awaryjnym lądowaniu zastał przewieziony do szpitala w Omsku, gdzie zapadł w śpiączkę. Dwa dni później został ewakuowany do szpitala w Berlinie. Ekspertyzy, badania toksykologiczne przeprowadzone przez przynajmniej pięć niezależnych laboratoriów potwierdziły, że Nawalnemu został podany bojowy środek trujący z grupy nowiczok. Konwencja o zakazie broni chemicznej, obowiązująca od 1997 r., pod którą podpisała się także Rosja, zakazuje produkcji, rozwoju, składowania, przekazywania i nabywania oraz używania tego typu broni.
Dokument otwiera pytanie reżysera, skierowane do rosyjskiego decydenta: "Jeśli zostaniesz zabity, jeśli tak się stanie, jakie przesłanie zostawisz Rosjanom?". Aleksiej Nawalny wydaje się być rozbawiony tym pytaniem. Jakby nie traktował go na poważnie: "Daj spokój. Nie opowiem ci na to. To tak, jakbyś kręcił film na wypadek mojej śmierci". Daniel Rohar spotkał się z działaczem rosyjskiej opozycji pod koniec 2020 r. Nawalny przebywał wówczas w Niemczech. Powracał do zdrowia i mógł w miarę bezpiecznie żyć poza Rosją. Jednak, jak wiemy, miał inne plany. 17 stycznia 2021 r. powrócił do rodzinnego kraju. Podczas kontroli paszportowej został aresztowany, a pod koniec lutego przewieziony do kolonii karnej. Władze rosyjskie uznały go za terrorystę i ekstremistę.
Aleksiej Nawalny w wywiadzie nie chciał odpowiedzieć na pytanie, "jakie przesłanie zostawisz Rosjanom". Niemniej, nie ma chyba lepszej na nie odpowiedzi niż niezłomna, heroiczna postawa opozycjonisty, który na szali w walce o demokrację złożył w ofierze własne życie.
Recenzenci zwracają jednak uwagę, że dokument zrealizowany przez kanadyjskiego filmowca, to nie tylko "historia jednego człowieka i jego walki z autorytarnym reżimem". Możemy w nim dostrzec wstrząsającą prawdę na temat ustroju w Rosji 30 lat po upadku Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich.
Nawalny opowiedział w filmie historię swojego ojca, który mieszkał kilka kilometrów od reaktora w Czarnobylu. Władze sowieckie próbowały zatuszować katastrofę. Ojciec opozycjonisty oraz inne osoby zostali wówczas zmuszeni do sadzenia ziemniaków w napromieniowanej glebie, aby stłumić pogłoski jej o skażeniu. Tego typu sposób myślenia, poziom kłamstwa, obowiązuje, zdaniem Nawalnego, także we współczesnej Rosji.
Opozycjonista uważa, że zakłamana rosyjska biurokracja jest fundamentem bandyckich i skorumpowanych rządów, jest jej nieodłącznym elementem. Dziwi się również, jak to możliwe, że prymitywna narracja władz Rosji, jawnie zakłamana, tak łatwa do zdemaskowania, wciąż trwa. Nawalny wierzy jednak silnie, że demokracja w jego kraju w końcu zwycięży. O to walczy i jest gotowy w imię wolności poświęcić własne życie. Choć się do tego przed kamerą nie chciał długo przyznać.
Dopiero pod koniec filmu lider rosyjskiej opozycji odpowiada na prośbę reżysera o nagranie wiadomości na wypadek, gdyby został zabity po powrocie do Rosji. "Mam ci coś bardzo oczywistego do powiedzenia. Nie poddawaj się, nie możesz. Jeśli postanowili mnie zabić, oznacza to, że jesteśmy niesamowicie silni i musimy użyć tej mocy" – powiedział Aleksiej Nawalny.
Daniel Rohar na konferencji zorganizowanej z okazji premiery dokumentu, powiedział: "To jest naprawdę straszny film opowiadający przerażającą historię. Przez pewien czas trudno nam było znaleźć partnerów do tego projektu. Ludzie bali się tematu. Jakby obawiali się, że im także może się przytrafić jakaś dramatyczna sytuacja. Zresztą jak sam w pewnym momencie wpadłem w paranoję. Podejrzewał, że nakręcony przeze mnie materiał może zostać skradziony. Zastanawiałem się, czy zadzwonić po policję, czy zatrudnić ochronę. Siedziałem więc sam w pokoju hotelowym i pilnowałem, kopiowałem. I może coś było na rzeczy. Teraz wiem, że dla wielu ludzi ten film jest radioaktywny. Zwłaszcza dla osób, które chcą robić interesy w Rosji".
Produkcja filmu była utrzymywana w tajemnicy praktycznie niemal do samej premiery, a jego obecność w programie Sundance została nagłośniona dopiero w ostatniej chwili.