To zdecydowanie nie był jej dzień...
„Zwyczajna i naturalna” Jennifer Lawrence nie od dziś nazywana jest królową wpadek. I choć jej spontaniczność i bezpośredniość przez wielu podawane są w wątpliwość, trudno uwierzyć, że wszystkie „wybryki” aktorki zostały zaplanowane. Upadek na Oscarach. Odczepiający się dół sukienki na kolejnej gali. „Gill Clinton”. Niestaranna depilacja. Przykłady da się mnożyć bez końca. A teraz można dodać do nich kolejny.
Lawrence często podkreśla, że przepych Hollywood jej nie kręci, a ona wciąż jest „normalną amerykańską dziewczyną”. I dlatego przed wielkimi wyjściami oddaje się w ręce stylistów. Cóż, chyba jednak nie powinna tak bardzo im ufać...
Na przyjęciu po pokazie kolekcji Diora aktorka zjawiła się w makijażu, który z miejsca zwrócił uwagę fotoreporterów.Lawrence miała na twarzy zdecydowanie zbyt ciemny podkład, niepasujący jasny błyszczyk i oczy obrysowane czarną kredką, przez co wydawały się znacznie mniejsze. Wyglądała jak kilkulatka, która podkradła kosmetyki mamie. Do tego ten cellulit... To zdecydowanie nie był jej dobry dzień.
W dodatku Lawrence wyglądała na mocno przemęczoną. Nic w tym dziwnego, skoro aktorka, która jest obecnie na szczycie, za wszelką cenę stara się wykorzystać swoje pięć minut. Jeszcze w tym roku w kinach pojawi się trzecia część „Igrzysk śmierci” i dramat „Serena”, a 23-letnia gwiazda ma już podpisane kontrakty na kolejne dwa lata...