Trwa ładowanie...
d1joxj2
21-02-2013 09:56

Z nienawiści do dziecka

d1joxj2
d1joxj2

Kim jest Andres Muschietti? Debiutantem, który skrywałby się pod spódnicą Guillermo del Toro, gdyby ten takową nosił. Del Toro to lepiej go nie podejrzewać, nie sposób jednak kłócić się z faktem, że nawet jako producent wykonawczy odciska on wyraźne piętno na szeregu mainstreamowych horrorów. Nie inaczej jest w przypadku niezłej „Mamy“ z Jessicą Chastain i mrocznym upiorem w rolach głównych. Pierwszy film Muschiettiego to kolejny firmowany nazwiskiem del Toro horror o dzieciach, które wchodzą w intensywny kontakt z ciemną stroną mocy i dorosłych, którzy muszą sobie z tym poradzić. Na szczęście Muschietti cytuje nie tylko reżysera „Labiryntu Fauna” (2006). „Mama“ jest konglomeratem złożonym – m.in. z cytatów z koreańskiej „Opowieści o dwóch siostrach“ (2003) Jee-woon Kima czy z kultowego „Omenu“ (1976) Richarda Donnera.

Zaczynamy jednak od prologu z sensacyjnego thrillera rodem i trafiamy do nawiedzonej chaty w głębi lasu. Dopiero pięć lat później przenosimy się do wielkiego domu na przedmieściach. Film od początku do końca jest kręcony w ciemnym kluczu. Zdaje się, że okna wszystkich domów, w jakich go kręcono, są położone od północnej strony, bo nawet w środku słonecznego dnia w pokojach panuje mrok. Świetnie przystosowane są do niego dwie siostry, które spędziły minione lata w leśnej izolacji i nabrały cech zdziczałych zwierząt domowych. Ich rodzice nie żyją, więc opiekę nad Victorią (Megan Charpentier – Czerwona Królowa z „Resident Evil: Redystrybucji“) i Lily (Isabelle Nélisse) przejmuje ich wujek, Lucas (Nicolai Coster-Waldau) i jego partnerka Annabel.

Jessica Chastain wcielająca się w jej postać to jedna z niewielu autentycznie utalentowanych aktorek, które niczym kameleon odnajdują się w serii odmiennych konwencji i kostiumów. Chastain była już skromną matką z amerykańskich przedmieść w latach pięćdziesiątych („Drzewo życia“, 2011), słodką idiotką („Służące“, 2011) i zimną agentką CIA („Wróg numer jeden“, 2012). W „Mamie“ gra wytatuowaną gitarzystkę indie-rockowego zespołu. Krótkie czarne włosy, przydymione oczy, czarny tusz na rzęsach i niechęć do bycia mamą. Nie od nowej funkcji rodzinnej Annabel pochodzi jednak tytuł filmu. Tytułową rolę odgrywa upiór określany przez siostry imieniem Mama. Kto jest ważniejszy, on czy Chastain? To dobre pytanie i niezły punkt zaczepienia akcji. Wujek Lucas szybko zostaje wyeliminowany z gry, która zaczyna się toczyć między czterema kobietami. Film Andresa Muschiettego to pod tym względem horror typowo kobiecy. Annabel i Mama będą walczyć o możliwość opieki nad dziewczynkami, które same z siebie uczynią karty
przetargowe.

Scenariusz „Mamy“ jest zresztą nieźle upleciony z dziecięcych lęków – przed upiorami mieszkającymi w szafie czy śpiącymi pod łóżkiem potworami specjalizującymi się w chwytaniu wystających spod koca stóp. Rozczarowuje trochę koniec filmu. Choć reżyser nie pozwala sobie na banał, realizacyjnie nie radzi sobie ze stworzeniem spektakularnej sekwencji finałowej. Znacznie lepiej wychodzi mu błądzenie z kamerą po wnętrzu domu, kiedy autentycznie przekonuje widza, że za każdym rogiem może czaić się duch. Póki nie widzimy jego twarzy, bo porusza się za szybko (co jest niezłym pomysłem inscenizacyjnym) jest też dużo lepiej niż w chwili, gdy zaczyna on na nas patrzeć szeroko otwartymi oczami.

d1joxj2
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1joxj2