Zemsta nie zawsze jest rozkoszą bogów

Red Road“ to jeden z najciekawszych debiutów ostatnich lat. Reżyserka Andrea Arnold zasłużenie dostała za ten film w 2006 roku nagrodę jury na festiwalu w Cannes.

24.11.2007 11:50

Red Road to nazwa osiedla w Glasgow. W latach 60-tych zasłynęło ono z najwyższych w Europie budynków mieszkalnych. Dzisiaj to blokowisko. Przygnębiające miejsce, które idealnie współgra z przygnębiającym klimatem filmu. W Red Road krzyżują się ścieżki pary głównych bohaterów filmu – Jackie (Kate Dickie ) i Clyde’a (Tony Curran z „Lotu Feniksa“).

Jackie ma na punkcie Clyde’a obsesję. Dzięki pracy w monitoringu Glasgow, może śledzić niemal każdy krok mężczyzny. Poznaje adres Clyde‘a. Wszędzie za nim chodzi. Wreszcie doprowadza do spotkania, spędza z nim noc, a następnie oskarża o gwałt… Początkowo nic nie wiemy o motywach jej zachowania. Niewiele też wiemy o mężczyźnie. Zagadka zostaje rozwiązana dopiero w finale.

„Red Road“ to historia zemsty, ale nie film w rodzaju hollywoodzkich produkcji. To nie jest kolejne „Życzenie śmierci“ czy „Punisher“. Tu zemsta nie daje satysfakcji. Może nawet obrócić się przeciwko osobie mściciela. Ale jednocześnie przynosi oczyszczenie.

Arnold nawiązuje do kina społeczno-obyczajowego Mike’a Leigh i Kena Loacha. Podobnie jak oni wykorzystuje w dialogach język ulicy. Stawia na surowy, skrajny naturalizm. To kino pozbawione ozdobników. Brzydota miejsc i brzydota ludzi jest podkreślona, wręcz ostentacyjna. Obowiązuje pełna dosłowność, żadnego udawania. Scena seksu może niektórych zaszokować swoim naturalizmem.

Arnold nawiązuje także do zasad wprowadzonych przez słynny duński manifest Dogma 95. Zdjęcia do „Red Road“ robione były ręczną kamerą i wyłącznie z wykorzystaniem naturalnego oświetlenia. Być może o wyborze właśnie tej techniki zdecydował fakt, że współproducentem filmu jest Zentropa, wytwórnia która firmuje także produkcje Larsa von Triera, jednego z autorów manifestu.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)