"365 dni" to światowy fenomen. Gdy Polacy już się z tym pogodzili, Amerykanie próbują zrozumieć
Od Filipin, przez Arabię Saudyjską, po Stany Zjednoczone - film "365 dni" króluje na świecie. Liczb nie da się oszukać. Amerykański "Forbes" uprzejmie donosi, że historii na podstawie powieści Blanki Lipińskiej udało się coś, czego inne produkcje na Netfliksie do tej pory jeszcze nie osiągnęły.
29.06.2020 21:43
"365 dni" najpierw zaliczyło kinowy sukces, by później trafić na Netfliksa. W Polsce erotyk długo utrzymywał się w rankingu TOP10, a od 10 czerwca był dostępny już w wielu krajach na świecie. I zaczęło się prawdziwe szaleństwo. Pisaliśmy wam o negatywnych recenzjach i odbiorze zagranicznych widzów. To jednak nie zniechęciło całej rzeszy widzów, by włączać historię Laury i Massimo.
Amerykański "Forbes" jest zdecydowanie pod wrażeniem tego fenomenu. Dziennikarz punktuje, że "365 dni" cały czas utrzymuje się na szczycie listy najpopularniejszych produkcji w Stanach. Z małymi wyjątkami.
Travis Bean podkreśla, że polski erotyk 10 czerwca znalazł się na pierwszym miejscu, by ustąpić po 4 dniach na rzecz filmowi "Pięciu braci". Ważna i niezwykle aktualna historia opowiedziana przez Spike'a Lee utrzymała się na szczycie listy tylko 4 dni, by znów podium należało do "365 dni".
Polski film trzymał się pierwszego miejsca, aż na Netfliksie pojawiła się produkcja "Gang wiewióra". Chwilę pocieszyli się TOP10, ale - jak podaje Amerykanin - "365 dni" znów przejęło pałeczkę i wiedzie prym w zestawieniu TOP10. Tu warto zaznaczyć, że erotyk już wypadł z rankingu najpopularniejszych filmów na Netfliksie w Polsce.
Jak podkreśla "Forbes" taka sytuacja miała miejsce po raz pierwszy (odkąd Netflix pokazuje TOP10). Po raz pierwszy jakiejś produkcji udało się odzyskać pierwsze miejsce; i po raz pierwszy w historii platformy taka wolta udała się dwukrotnie.
Co ciekawe, "365 dni" jest jednym z najchętniej oglądanych filmów na świecie wśród użytkowników platformy.
Według wyliczeń Beana, film Polaków mieści się na liście najpopularniejszych tuż obok "Śledztwa Spencera", "Niewłaściwej Missy", "Angry Birds 2" i "Nieoszlifowanych diamentów".
Choć Amerykanin także zalicza się do krytyków "365 dni" i nazywa film "okrutnie kiczowatym", to trudno powiedzieć, czy na produkcji robi to jeszcze wrażenie. Wbrew krytykom osiągnęli komercyjny sukces.
Z wpisów aktorów można dowiedzieć się, że gdy tylko będzie to możliwe, produkcja ruszy z pracami nad drugą częścią historii Laury i Massimo. Myślicie, że wezmą do serca ostrą krytykę, o której było tak głośno?