Agata Siecińska: Dziewczyny marzyły, by znaleźć się na jej miejscu
06.11.2017 | aktual.: 06.11.2017 16:56
Tak naprawdę na plan filmowy trafiła przez przypadek, a występ przed kamerami traktowała jako przygodę - nigdy nie marzyła o aktorskiej karierze, od grania znacznie bardziej pociągało ją malarstwo. Ale nie dane jej było skończyć wymarzonych studiów na ASP. Wystraszona sytuacją polityczną, wyjechała z kraju do Francji i tam też postanowiła zostać. Przez jakiś czas klepała biedę, potem przeżyła nieszczęśliwą miłość, aż wreszcie los się do niej uśmiechnął. W listopadzie Agata Siecińska, Karioka ze "Stawiam na Tolka Banana”, skończyła 57 lat.
Aktorka z przypadku
Urodziła się w rodzinie z artystycznymi tradycjami - jej mama była malarką, ojciec zaś pracował jako scenograf. Ona sama sądziła, że pójdzie w ich ślady, gdyż już jako mała dziewczynka przejawiała ogromny talent plastyczny.
Na plan serialu "Stawiam na Tolka Banana” trafiła przez przypadek.
- Byłam z rodzicami nad morzem w Chałupach latem 1971 r. Biegałam po plaży, robiłam fikołki i zauważył mnie asystent Stanisława Jędryki, reżysera - opowiadała w "Wysokich Obcasach". - Zapytał moich rodziców, czy nie pojechałabym do Łodzi na zdjęcia próbne. Rodzice się zgodzili. I dostałam rolę. Miałam wtedy 11 lat.
Ciężka praca
Na planie filmowym spędziła trzy miesiące - i choć rówieśnicy zazdrościli jej angażu, ona sama wcale nie uważała się za szczęściarę.
- W tym czasie nie chodziliśmy normalnie do szkoły, a lekcje były nadrabiane z korepetytorami. Była to ciężka praca* - wspominała w wywiadzie dla "Wysokich Obcasów". *- Granie nie sprawiało mi jakiejś strasznej przyjemności, chociaż było to ciekawe.
Przyznawała też, że podczas zdjęć nie zaprzyjaźniła się z żadnym z ekranowych kolegów.
- Ja miałam w domu dosyć dużą dyscyplinę, dużo zajęć pozaszkolnych, francuski, lekcje rysunku. Nie miałam zbyt wiele czasu na zabawę i kontakty towarzyskie - wyznawała. - Później się rozstaliśmy i nigdy właściwe na siebie nie trafiliśmy. Każdy wrócił do swojej historii.
''Karioka! Karioka!''
Choć grę traktowała z dystansem, premiera serialu była dla Siecińskiej ogromnym wydarzeniem. I żałowała, że filmowa Karioka nie mówiła jej głosem.
- Podsynchrony nagrała żona pana Jędryki. Złamałam nogę na nartach. Miałam gips, a podsynchrony nagrywa się na stojąco - opowiadała w "Wysokich Obcasach".
Wkrótce stała się gwiazdą,a ludzie coraz częściej zaczepiali ją na ulicy.
- Popularność przejawiała się głównie wyciem chłopaków pod oknem bloku na Bielańskiej. "Karioka! Karioka!" - śmiała się. Oczywiście nie zawsze było tak kolorowo. - W szkole dzieci są okrutne - dodawała. - Czasem słyszałam różne złośliwości.
''Dla mnie to był epizod''
I choć Siecińska nie planowała aktorskiej kariery, gdy zaproponowano jej rolę w filmie "Koniec wakacji”, zgodziła się bez wahania. Tym razem jednak kreowana przez nią postać nie wzbudziła już takiej sympatii.
- Grałam w nim zakochaną nastolatkę, która niby zdradza, ale tak naprawdę nie zdradza swojego chłopaka. Słyszałam wyzwiska: "Ty, suko, się puszczasz z innym, a ten cię kocha!”* - wspominała. *- Nie przeżywałam tego. Nie płakałam po nocach.
Później pojawiła się w "Doktorze Judymie” i wreszcie powiedziała "dość”.
- Dla mnie to był epizod- podsumowywała swoją aktorską karierę. - Zawsze wiedziałam, że chcę malować.
Postawiła na ''niewłaściwego Tolka Banana''
W 1981 r. Siecińska zaczęła wymarzone studia na Akademii Sztuk Pięknych.
To mama zaczęła ją przekonywać, by rzuciła uczelnię i wyjechała z kraju. Siecińska nie protestowała, tym bardziej że przeżywała właśnie kolejny sercowy zawód i uznała, że pobyt w innym miejscu może jej dobrze zrobić.
Wyjechała z Polski i zaczęła studia we Francji.
Artystka spełniona
Po kłótni z mieszkającą w Paryżu ciotką, Siecińska znalazła się na ulicy. To wtedy zatrudniła się jako niańka. Potem sprzątała domy i malowała.
Próbowała też ułożyć sobie życie prywatne. Wyszła za mąż za architekta Grzegorza Wróblewskiego, ale ich związek nie przetrwał próby czasu. Przez jakiś czas Siecińska, tęskniąca za rodziną i ojczyzną, kursowała między Polską a Francją.
- Ale już wtedy wiedziałam, że moje miejsce jest we Francji - mówiła po latach.
I wreszcie los się do niej uśmiechnął. Poznała Frédérica Roulette'a, właściciela galerii Les Singuliers. Pobrali się, urodziła mu dwoje dzieci.
Dziś nie słychać nic o jej powrocie do grania, a szkoda, bo niejeden z dawnych fanów z pewnością chciałby znów zobaczyć ją na ekranie.