Aktor ledwo przędzie. Ma dwa Oscary na koncie
Djimon Hounsou ujawnia, że mimo wieloletniego doświadczenia w Hollywood, wciąż boryka się z problemami finansowymi. Z pewnością pamiętacie go z "Gladiatora".
Djimon Hounsou ma na koncie dwie nominacje do Oscara. Pierwszą otrzymał za drugoplanową rolę w filmie "Nasza Ameryka" z 2002 r. Kilka lat później doceniono jego pracę nad produkcją "Krwawy diament" - to obok "Gladiatora" jeden z najbardziej rozpoznawalnych filmów z aktorem. Ostatnio mogliście go oglądać w pierwszych scenach nowej części "Cichego miejsca". W przygotowaniu jest nowy film z tym aktorem. Tymczasem Hounsou opowiada o tym, jak wygląda jego sytuacja finansowa.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Filmy, których nie można przegapić. To będą petardy
Djimon Hounsou o swojej sytuacji w branży filmowej
Aktor przyznał, że mimo dwóch nominacji do Oscara i udziału w wielu hitach filmowych, wciąż ma trudności z utrzymaniem się w Hollywood. W rozmowie z "Daily Mail" podkreślił, że jego problemy finansowe wynikają z "systemowego rasizmu" w branży filmowej.
Podczas występu w programie CNN's African Voices Changemakers, Hounsou wyraził swoje rozczarowanie z powodu niskiego wynagrodzenia, jakie otrzymuje. Aktor, który ma 14-letniego syna z Kimorą Lee Simmons, stwierdził, że mimo ponad dwóch dekad w branży, nadal jest "niedopłacany", zarabia mniej niż jego koledzy i koleżanki po fachu.
Hounsou wspomniał również o swojej roli w filmie "Amistad" z 1997 r., za którą otrzymał nominację do Złotego Globu, ale nie do Oscara. Aktor uważa, że został pominięty przez Akademię, ponieważ nie uznano go za godnego szacunku aktora.
Podkreślił, że branża filmowa wciąż potrzebuje większej różnorodności i inkluzywności. "Systemowy rasizm nie zmieni się szybko" - powiedział.
To nie pierwszy raz, gdy aktor porusza ten temat. Hounsou wcześniej mówił o nierównym wynagrodzeniu w rozmowie z brytyjskim "Guardianem" w marcu 2023 r. - Czułem się naprawdę oszukany - komentował niedocenienie go za "Amistad". - Dzisiaj tyle mówi się, że Oscary są białe, ale pamiętam czasy, w których nie było absolutnie żadnego wsparcia - nawet od własnych ludzi, od mediów, z branży. Czułem, że powinienem się cieszyć z tego, że w ogóle zostałem dostrzeżony - komentował.
- Walczę o to, by zarobić dolara! (...) Czuję się niemożliwie oszukany pod względem finansowym, ale też tym, ile pracy muszę w to wszystko włożyć - mówił. - Chodziłem na spotkania z producentami i słyszałem, że "wypadłem z obiegu", bo ludzie byli przekonani, że ja nie jestem prawdziwym aktorem. Gdy słyszysz coś takiego, czujesz swoje ograniczenia. Ale jest jak jest. Wszystko zależy ode mnie - dodał.
Patrząc na jego ostatnią rolę w "Cichym miejscu: Dzień pierwszy" można sądzić, że przez lata nic się nie zmieniło. W filmie, będącym kontynuacją historii Johna Krasinskiego o postapokaliptycznym świecie przejętym przez stwory reagujące na każdy, nawet najmniejszy odgłos, Djimon zagrał małą, trzecioplanową rólkę. Był Henrim, który jednym z członków grupy, która w feralnym dniu ląduje w niewielkim, nowojorskim kinie, by tam, po rozpoczęciu inwazji, walczyć o życie. Djimon był na ekranie maksymalnie kilkanaście pierwszych minut.
"Lady love" sexy czy nie? Rozmawiamy o najodważniejszym polskim serialu. Mówimy także o zmianach w drugim sezonie "Squid Game". Jednak żyjemy już nowościami z roku 2025 i wymieniamy najbardziej ekscytujące tytuły nadchodzących 12 miesięcy. Sprawdźcie, czy już o nich słyszeliście. Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej: