Alicja Bobrowska: Jak zmieniła się pierwsza powojenna Miss Polonia?
10.01.2016 | aktual.: 22.03.2017 10:03
Wielu fanów ucieszyło się na wieść, że Bobrowska wraca do kraju po zagranicznych podbojach. Z drugiej strony pojawiło się pytanie, czy piękność znad Wisły nie popełnia błędu? Czy za Oceanem nie miałaby większych szans na rozwinięcie skrzydeł?
Alicja Bobrowska, która w styczniu skończyła 80 lat, to żywy dowód przeczący stereotypowi miss, która potrafi jedynie ładnie wyglądać i odpowiadać na pytania wyuczonymi formułkami. Polka osiągnęła sukces w kraju i zagranicą, startując w wyborach Miss Universe, wzbudzając zachwyt publiczności nie tylko swoją urodą.
Wielu fanów ucieszyło się na wieść, że Bobrowska wraca do kraju po zagranicznych podbojach. Z drugiej strony pojawiło się pytanie, czy piękność znad Wisły nie popełnia błędu? Czy za Oceanem nie miałaby większych szans na rozwinięcie skrzydeł?
Marzenia o aktorstwie
Urodziła się we Włodzimierzu Wołyńskim w 1936 roku. Dzieciństwo miała wyjątkowo niespokojne - jej rodzice nieustannie się przeprowadzali, nigdzie nie mogąc zagrzać miejsca na dłużej, by po wojnie osiąść wreszcie na jakiś czas w Gdańsku.
Młodziutka Alicja już od najmłodszych lat marzyła o zostaniu aktorką, toteż wkrótce po maturze rozpoczęła studia w krakowskiej PWST.
W 1959 roku ukończyła Wydział Lalkarski, mając już wówczas na koncie tytuł najpiękniejszej Polki, a przed sobą szansę na wielką karierę.
''Najmilsza studentka''
Jej przygoda z konkursami piękności zaczęła się już w 1956 roku, kiedy wybrano ją „Najmilszą studentką”. Rok później mama Alicji w tajemnicy wysłała zdjęcia córki na plebiscyt organizowany przez „Dziennik Bałtycki”, który dziewczyna wygrała, by wkrótce potem zdobyć tytuł Wicemiss Wybrzeża.
Jeszcze w tym samym roku Bobrowska uległa namowom rodziców i zgłosiła się do pierwszych powojennych wyborów Miss Polonia.
- Organizacja konkursu była bardzo amatorska, ale dziewczyny dawały sobie radę, zachowywały się bardzo po koleżeńsku, pomagały sobie – opowiadała w wywiadzie przeprowadzonym przez Katarzynę Żebrowską, zamieszczonym w portalu Z archiwum Miss. - Impreza odbyła się w hali słynnej Stoczni Gdańskiej. Wśród jurorów była Magdalena Samozwaniec czy Lopek Krukowski, a także główny organizator Tymoteusz Ortym.
''Na moją głowę włożono koronę''
W zwycięstwie pomogła Bobrowskiej jednak nie tylko nieprzeciętna uroda, ale i bystry umysł.
- Sądzę, że o moim zwycięstwie zadecydowały dwie rzeczy: to, że studiowałam w szkole aktorskiej i byłam zaznajomiona ze sceną, oraz rozmowy z jurorami – wspominała później w wywiadzie.
Wraz z koroną otrzymała również bilet na wyjazd do Kopenhagi, a także nagrodę pieniężną. Niczego więcej zresztą nie oczekiwała – jak sama twierdziła, konkurs miał być tylko przygodą, „krótkim epizodem”.
''Zawarliśmy umowę''
Po zwycięstwie Bobrowska wróciła do normalnego życia, kontynuując naukę na PWST. Jak sama twierdziła, niewiele brakowało, a nigdy nie wyjechałaby do USA, by wziąć udział w wyborach Miss Universe, ponieważ nikt jej tam nie zaprosił.
Polska reprezentantka szybko znalazła się w finałowej piętnastce, by ostatecznie zająć zaszczytne czwarte miejsce.
W imię miłości
Chociaż nie zdobyła tytułu Miss Universe, niejednemu widzowi zapadła w pamięć; piękną Polką zachwycił się chociażby zasiadający w jury Max Factor, który zaproponował dziewczynie podpisanie kontraktu.
Mówiło się również, że jej uroda zrobiła ogromne wrażenie na Marlonie Brando – gwiazdor chciał, by Bobrowska spróbowała swoich sił w Hollywood. Ona jednak odmówiła im obu.
Jak później tłumaczyła – w Polsce miała narzeczonego, aktora Stanisława Zaczyka, z którym nie zamierzała się rozstawać na dłużej, niż to było konieczne. To dla niego odrzuciła wszystkie intratne oferty.
Po powrocie do kraju grywała w teatrach, pracowała jako spikerka, a w 1960 roku zadebiutowała na ekranie w „Historii współczesnej”. Jej najsłynniejszą rolą jest ta w „Małżeństwie z rozsądku” Stanisława Barei.
Dobrowolna emigracja
Wyszła za mąż za Zaczyka i urodziła mu syna Macieja, ale małżeństwo, dla którego tak wiele poświęciła, nie przetrwało próby czasu.
Wtedy, nie wiedząc, jak na nowo ułożyć sobie życie, wyjechała na krótkie wakacje do znajomych do Kalifornii. I tam już została.
Nie udało się jej kontynuować aktorskiej kariery, ale zrobiła kurs pielęgniarski i w tym zawodzie pracowała przez kilkanaście lat. Na emeryturze wreszcie znalazła czas dla swojej artystycznej pasji: maluje, rzeźbi i zajmuje się 3D-Artem, czyli trójwymiarową sztuką, a jej prace wystawiane są w amerykańskich galeriach. (sm/gk)