Andrzej Munk: Smutny błazen polskiej szkoły filmowej
''Gdyby żył, polskie kino byłoby dziś zupełnie inne''
Andrzej Munk był nazywany „smutnym błaznem polskiej szkoły filmowej“. Mówi się nawet, że gdyby żył, polskie kino byłoby dziś zupełnie inne. Dlaczego?
Zmarł 53 lata temu, ale do dziś uchodzi za jednego z najciekawszych polskich reżyserów. Choć odszedł w tragicznych okolicznościach mając zaledwie 41 lat, zdążył wyrobić sobie opinię jednego z najbardziej utalentowanych twórców. Umiał spojrzeć na wojnę z dystansu i z ironią. Potrafił dramat obrócić w żart i ironicznie opowiedzieć o narodowej tragedii.
Stworzył kilka najbardziej pamiętnych filmowych postaci – mężczyznę, który miał "Zezowate szczęście" i kobietę, która była „"Pasażerką". Każdy jego film zrealizowany po 1954 roku był obsypywany nagrodami, także za granicą. Od 1965 roku łódzka szkoła filmowa przyznaje nagrody jego imienia najlepszym debiutantom roku.
Andrzej Munk był nazywany „smutnym błaznem polskiej szkoły filmowej“. Mówi się nawet, że gdyby żył, polskie kino byłoby dziś zupełnie inne. Dlaczego?