Andrzej Szczepkowski: Pracę na planie traktował wyłącznie jako przygodę
26.04.2015 | aktual.: 22.03.2017 17:13
Skromny, trzymający się na uboczu, pełen wątpliwości co do swojego aktorskiego talentu. Zawsze miał własną wizję artystyczną i nie obawiał się ścierać z reżyserami, gdy ich wskazówki mu nie odpowiadały, „pewnych rzeczy po prostu robić nie chciał”, powie później jego córka. Krytyka nie zawsze była dla niego łaskawa, ale za to widzowie go uwielbiali; chociaż na ekranie pojawiał się zazwyczaj w rolach drugoplanowych, kreowane przez niego postacie błyskawicznie zapadały ludziom w pamięć.
Skromny, trzymający się na uboczu, pełen wątpliwości co do swojego aktorskiego talentu. Zawsze miał własną wizję artystyczną i nie obawiał się ścierać z reżyserami, gdy ich wskazówki mu nie odpowiadały. "Pewnych rzeczy po prostu robić nie chciał", powie później jego córka Joanna Szczepkowska.
Krytyka nie zawsze była dla niego łaskawa, ale za to widzowie go uwielbiali. Chociaż na ekranie pojawiał się zazwyczaj w rolach drugoplanowych, kreowane przez niego postacie błyskawicznie zapadały w pamięć.
Największą popularność przyniosła mu rola Henryka Kamińskiego w "Wojnie domowej", jednak Andrzej Szczepkowski pracę na planie traktował wyłącznie jako przygodę, nie ciągnęło go do filmów.
I chociaż zagrał w kilkudziesięciu produkcjach, były to głównie epizody – wolał realizować się na scenie. To teatr dawał mu największą zawodową satysfakcję.
Góralskie korzenie
Urodził się 26 kwietnia 1923 roku w Suchej Beskidzkiej i był niezwykle dumny ze swoich korzeni, choć wkrótce musiał opuścić swoje ukochane góry. Najpierw przeniósł się do Krakowa, a później do Lwowa, gdzie uczęszczał do liceum.
W 1945 roku ukończył Studium Teatralne przy Teatrze Starym w Krakowie. Zadebiutował na scenie Krakowskiego Teatru Podziemnego Adama Mularczyka i wkrótce wyjechał do Warszawy, gdzie jego aktorska kariera powoli nabierała tempa.
Miał już wtedy za sobą skromny debiut filmowy, mignął w „2 x 2 = 4” i „Ostatnim etapie”.
Za wysoki na scenę
Jak twierdziła jego córka Joanna, Szczepkowski całe życie zmagał się z kompleksamina punkcie swojego wzrostu.
- Uważał, że jest za wysoki na scenę. Borykał się ze swoim wzrostem przez całą karierę – mówiła w radiowej Dwójce.
I, jak dodawała, miał w tym przypadku wiele racji:
– Istotnie, aktor jest pewną bryłą sceniczną. Łatwiej jest poruszać się na scenie osobom niskim i krępym.
Skromny i krytyczny
- Był człowiekiem zawodowo bardzo skromnym. Kiedyś odbyłam z nim rozmowę na ten temat* – wspominała Szczepkowska. *- Miał bardzo krytyczny stosunek do swojego aktorstwa.
Jak twierdziła, wynikało z „ludzkiego wstydu i blokad”.
– Nigdy nie wcielał się w postać, inaczej niż, na przykład, Tadeusz Łomnicki, który z każdą kolejną odtwarzaną postacią zmieniał się jak kameleon. Tata raczej relacjonował rolę niż ją grał, pokazywał swój dystans do niej.
Aktor z wizją
Był również aktorem z własną wizją, który niechętnie słuchał wskazówek reżysera. Miał w sobie „bariery psychiczne”, co czasami uniemożliwiało mu wejście w rolę.
Jak twierdziła Szczepkowska,* wielu rzeczy, których wymagał reżyser, po prostu nie chciał robić.* I choć potrafił się postawić, później bardzo ciężko to przeżywał.
* – Z tego powodu nie miał dobrych kontaktów, na przykład, z Jerzym Jarockim, który wymagał pewnej plastyki ciała, uruchomienia*– mówiła w Dwójce.
Samotnik
Choć aktorstwo było dla niego ważne, potrafił oddzielić pracę od życia prywatnego.
- Gdy zasiadał do obiadu, był już domowym człowiekiem – wspominała Szczepkowska.
W domowym zaciszu jej ojciec szukał wytchnienia. Choć lubił brylować na scenie, w głębi duszy kochał samotność.
- Był człowiekiem bardzo dowcipnym, miał cięte poczucie humoru – mówiła. - Przez to mógł zostać zapamiętany jako towarzyski, ale to nieprawda. Był samotnikiem. I dodawała, że Szczepkowski lubił zamknąć się w swoim pokoju, gdzie czytał, pisał albo grał na gitarze, niepokojony przez nikogo, ciesząc się swoim towarzystwem.
Bardzo kochał życie
Pisanie było jego drugą, po aktorstwie, pasją. Pozostawił po sobie wiele limeryków, fraszek i innych krótkich, dowcipnych form literackich.
* – Są, łagodnie mówiąc, dosadne* – ostrzegała w Dwójce Szczepkowska, dodając, że jej ojca bardzo inspirowały góralskie piosenki, których słuchał za młodu. I często sam sobie akompaniował.
– Wypisał na gitarze co bardziej sprośne z tych przyśpiewek, więc kiedy tylko nauczyłam się czytać, chowano przede mną gitarę w najciemniejszym kącie.
Kolejna pasja Szczepkowskiego? Górskie wędrówki.
*- Był piechurem, podróżnikiem, robił dziesiątki kilometrów.< Tak go pamiętam, nie w teatrze, ale raczej z dużym kijem, który rzeźbił sobie scyzorykiem i zabierał na wyprawy/b> – wspominała córka. *- Bardzo kochał życie.
Autorytet moralny
Szczepkowski był również zaangażowany w politykę. Był działaczem opozycji, należał do Komitetu Obywatelskiego, a podczas stanu wojennego, jako prezes zawieszonego ZASP-u, zainicjował bojkot telewizji, dając przykład swoim kolegom po fachu.
Jego przyjaciele wspominali, że w tych trudnych czasach był prawdziwym autorytetem moralnym.
Córka zaś podkreślała, że zachowywał niezależność, i choć wielokrotnie go namawiano, żeby wstąpił do partii, nigdy się nie zgodził.
''Aktorem się jest''
Często powtarzał, że „aktorem się jest, artystą się bywa”, a swój zawód traktował poważnie, jako misję.
- Dla artysty musi istnieć granica, poniżej której nie wolno mu się zniżyć – powiedział w "Teatrze". -* Miałem szczęście mieć takich wychowawców: Juliusza Osterwę, Marię Dulębę. Oni nas nauczyli, na czym polega zasadnicza różnica w tym zawodzie: wszyscy są aktorami, tylko niektórzy mogą zostać artystami, ale wszyscy powinni przynajmniej zachowywać się jak artyści: starać się zawsze dokonywać najlepszego wyboru.*
Człowiek teatru
- Był człowiekiem teatru* – mówiła Szczepkowska. -* Wszystko inne, w tym film, to była tylko przygoda. Nie zależało mu na sławie i rozgłosie, nie czytał recenzji i szczerze się dziwił, gdy widzowie go rozpoznawali.
- Był tak człowiekiem skromnym i mało zepsutym przez popularność, że do ostatnich miesięcy życia cieszył się z tego, że ktoś do niego podchodził na ulicy – wspominała.
Andrzej Szczepkowski zmarł 31 stycznia 1997 roku. Miał 73 lata. (sm/mn)