Andrzej Wajda we wspomnieniach. Artyści żegnają wielkiego mistrza

Śmierć Andrzeja Wajdy poruszyła środowisko filmowe. Utytułowany reżyser wspominany jest jako wielki artysta, wizjoner, filmowiec, który przetarł szlak kolejnym pokoleniom. W swoich produkcjach obnażał absurdy i patologie związane z czasami PRL-u. Jego dzieła zmieniły punkt widzenia wielu osób, wchodząc na stałe do kanonów klasyki kina. "Bardzo szybko nawiązywał kontakt z aktorem, to szalenie pomagało w pracy. Jako reżyser był bardzo uważny i ciekawy drugiego człowieka. Wajda był twórcą, który wszystko mówił od siebie, niczego nie kopiował" - tak w rozmowie z Wirtualną Polską wspomina filmowca Zygmunt Malanowicz, który zagrał w "Polowaniu na Muchy" i "Krajobrazie po bitwie". A co o wielkim mistrzu mieli do powiedzenia inni artyści i przyjaciele?

Andrzej Wajda we wspomnieniach. Artyści żegnają wielkiego mistrza
Źródło zdjęć: © AKPA

10.10.2016 | aktual.: 10.10.2016 11:01

Andrzej Wajda publicznie pojawił się po raz ostatni w połowie września podczas Festiwalu Filmowego w Gdyni. Promował na nim swoje ostatnie dzieło - "Powidoki". Podczas imprezy miał okazję towarzyszyć mu Jacek Bromski, reżyser, scenarzysta i producent. Jak podkreślił, twórca takich hitów jak "Ziemia obiecana", "Kanał" czy "Popiół i diament" był aktywny do ostatnich dni. Na antenie TVP Info filmowiec zdradził poza tym, że chociaż Wajda borykał się ze zdrowotnymi problemami związanymi, wszyscy mieli nadzieję, że jeszcze nie powiedział ostatniego słowa:

Liczyliśmy się z tym, bo przecież miał 90 lat, chorował, był w szpitalu. Ale mieliśmy nadzieję, że wyjdzie z tego, bo ostatnio był w świetnej kondycji, miał jasny umysł, udzielał fantastycznych wywiadów. I przez to jego śmierć jest mimo wszystko trochę niespodziewana.

Ogromną pracowitość naszego laureata Oscara podkreślał też aktor Jerzy Zelnik.

To był niezwykle inspirujący człowiek. Taki, który mając wykształcenie plastyczne, widział kształt i barwy filmu. Miał znakomite pomysły, zostawiał bardzo dużą swobodę aktorom, liczył na ich osobowość, pomysłowość - wspominał w rozmowie na antenie TVP Info.

Smutku z powodu odejścia tak wybitnego twórcy nie krył Jan Englert.

Odszedł człowiek wielkiej miary. Człowiek, który nie tylko był wybitnym artystą, ale także, w całym tego słowa znaczeniu, autorytetem. (...) Andrzej Wajda to jeden z ostatnich z pokolenia inteligentów, pełnych inteligentów i erudytów. Ludzi, którzy nie wchodzą w rzeczywistość tylko ją kreują. Był artystą - wspominał na antenie TVN24.

Wajda pozostanie na zawsze w pamięci Daniela Olbrychskiego, który miał szansę stworzyć wiele niezapomnianych kreacji w dziełach słynnego filmowca.

Miałem szczęście, jak żaden chyba aktor na świecie, bo nie znam takiego przykładu, by wybitny reżyser trzynaście razy z kimś pracował.Nasza współpraca zaczęła się od "Popiołów". Zaoferował mi cudowną rolę Rafała Olbromskiego - wyznał.

Odejście Andrzeja Wajdy poruszyło też do głębi aktora Jerzego Radziwiłłowicza.

Państwo rozmawiacie o jego kinie, o jego sztuce, ale dla mnie to bardzo osobista strata. Odchodzi jeden z moich mistrzów, z moich przyjaciół. On znakomicie prowadził aktorów. Odszedł jeden z tych ludzi, którzy mnie ukształtowali, którym zawdzięczam to, że stałem się poważnym aktorem - stwierdził w wywiadzie dla TVP Info.

Inni aktorzy już wcześniej zawsze miło mówili o pracy na planie filmów Andrzeja Wajdy. Anna Seniuk, która zagrała Julcię w "Pannach z Wilka" podkreślała: Wajda potrafi prowadzić aktora niepostrzeżenie, delikatnie, uruchamiać jego wyobraźnię", daje aktorowi "wolność, wolną przestrzeń do budowania roli". "Był dla mnie mitem już wtedy, gdy byłam w szkole. Mówiło się o Wajdzie. Nie przypuszczałam nawet, że kiedykolwiek się z nim spotkam - opowiadała aktorka (w rozmowie z PAP w 2006 r.).

Swoje pierwsze spotkanie z Wajdą Seniuk wspominała tak: Kiedy angażował mnie do "Panien z Wilka" nie posłużył się kierownikiem produkcji, ani nikim innym. Zadzwonił do mnie osobiście. To był dla mnie ogromny szok. Kiedy w słuchawce usłyszałam, że dzwoni Andrzej Wajda, zaniemówiłam. Powiedział wtedy, bardzo grzecznie, że "byłby zaszczycony, jeśli zgodzę się u niego zagrać".

Wajda, człowiek wielkiej kultury, wiedział, że jeśli spotykamy się po raz pierwszy, nie wypada angażować tego przez kogoś trzeciego; że z pewnością będzie mi miło, jeśli on zadzwoni osobiście. Mimo że był zajęty i rozrywany, Andrzej Wajda znalazł czas, by zadzwonić do młodej aktorki – podkreślała Anna Seniuk.

Przywołując po latach w pamięci atmosferę na planie "Panien z Wilka", aktorka opowiadała: "Na początku bardzo się bałam. Podczas pierwszych ujęć z panem Andrzejem nie pokazywałam tego, ale wydawało mi się, że widać, jak serce bije mi pod kostiumem. Po paru dniach to przeszło, bo Wajda reżyserował bezboleśnie. Chwalił po każdym dublu, był bardzo wyrozumiały. Po każdym ujęciu mówił: "świetnie, wspaniale". Po którymś ujęciu powiedział: "dobrze". Mój partner wyjaśnił mi wtedy: jeśli Wajda mówi dobrze, to znaczy, że było do niczego. On nigdy nie mówił, że jest źle".

Mówiąc o wolności, którą Wajda daje na planie pracującemu aktorowi, Seniuk posłużyła się własnym przykładem. Wajda zaznaczał tylko mniej więcej, o co by mu chodziło. Kiedy grałam Julcię w "Pannach" powiedział mi, formułując jedno zdanie-klucz, że "Julcia jest motylem". Słowo "motyl" uruchomiło wtedy moją wyobraźnię - opowiadała Anna Seniuk.

Także Jan Nowicki wspominał po latach oryginalne wskazówki kierowane przez Wajdę do aktorów. Potrafił powiedzieć np.: "Niech pan nie gra jak blondyn, niech pan gra jak brunet". Miał takie krótkie, lapidarne uwagi, które wyjaśniały wszystko - opowiadał o Wajdzie Nowicki.

Podobne wspomnienia miał Zbigniew Zapasiewicz (1934-2009), który u Wajdy wystąpił w "Ziemi obiecanej", "Bez znieczulenia" i "Pannach z Wilka". Wajda jest znany z wielu powiedzonek, które jednak trzeba usłyszeć w jego własnym wykonaniu, z jego intonacją, mimiką - wtedy są najzabawniejsze. Na przykład: "Pięknie gracie, ale grajcie szybciej, bo przyjdą ludzie i będą się nudzić" - opowiadał Zapasiewicz.

Wajda pozwolił Zapasiewiczowi wpłynąć na kształt scenariusza "Bez znieczulenia" i zmienić zakończenie tego filmu. Moja współpraca z Wajdą przy "Bez znieczulenia" nie sprowadzała się do szczegółów pracy nad samą rolą" - zaznaczył aktor. Zmieniłem, razem z moją filmową partnerką Ewą Dałkowską, zakończenie tego filmu. Wajda chciał koniecznie, byśmy się pogodzili, a my pozostawiliśmy sprawę otwartą. I ta nasza wersja weszła do kina - opowiadał.

Wajda bardzo uważnie słucha i precyzyjnie selekcjonuje propozycje. Nie jest zamknięty na uwagi. Ma poczucie humoru, dystans wobec siebie, a jednocześnie - jest pewien swej siły. I słusznie. Ma cechy przywódcze, dość charakterystyczne dla wybitnych twórców – mówił o reżyserze Zapasiewicz (wypowiedzi z 2006 r.).

Andrzej Łapicki, który z Wajdą pracował m.in. na planach filmów "Wszystko na sprzedaż", "Wesele", "Ziemia obiecana" mówił o nim później: Jest bez wątpienia wspaniałym i wielkim artystą. Praca z nim była dla mnie prawdziwym zaszczytem i przyjemnością. Wajda jest bardzo wymagającym reżyserem, ale kochającym aktorów i słuchającym ich bardzo uważnie. On wręcz wsłuchuje się w aktora, +zbiera+ z niego wszystko, co najlepsze. Zawsze jest znakomicie przygotowany, wie, czego chce od współtwórców spektaklu czy filmu i dzięki temu nikogo nie zanudza. A w pracy na planie czy na scenie nie ma nic gorszego dla aktorów niż zanudzający reżyser.

O pracy Wajdy z aktorami opowiadał po latach również Andrzej Seweryn, który w bogatym dorobku ma m.in. pamiętną rolę Maksa Bauma w "Ziemi obiecanej". Czas spędzony na planie tego filmu Seweryn wspominał później tak: Wszyscy mieliśmy poczucie, że pracujemy nad czymś niezwykle ważnym. A jakiż tam się zebrał znakomity zespół! Aktorzy byli w szczytowym dla siebie okresie życia. Ten film Andrzej obsadził wręcz idealnie, w najmniejszych nawet rolach. I tak nas wszystkich, z naszą trójką - Pszoniakiem, Olbrychskim i ze mną, poprowadził do zwycięstwa. O Andrzeju mówi się, że on ma znakomitą intuicję w doborze aktorów. Tak wielka intuicja to wartość dana nielicznym. Andrzej dobrze przy tym wie, czego chce od aktorów i ma do nich zaufanie. Jest w nim wielka wolność. Wajda to niezwykle otwarty artysta, który wie, że film jest pracą zespołową.

Jest mnóstwo wspaniałych, zdolnych reżyserów, ale czym się różni zdolny człowiek, od drugiego zdolnego? Tym, że jeden ma pasję, a drugi nie. Andrzej to nie jest reżyser, który robi filmy. To jest reżyser, który robi Kino. A to nie jest to samo – mówił o Wajdzie Wojciech Pszoniak, który zagrał u niego m.in. w "Ziemi obiecanej", "Dantonie" i "Korczaku".

Praca z Wajdą była jak "zetknięcie się z duchem naładowanym wyjątkową energią", niczym spotkanie ze spadkobiercą wieszcza – to słowa Olgierda Łukaszewicza, Stanisława z "Brzeziny".

Krystyna Janda – niezapomniana Agnieszka z "Człowieka z marmuru" i "Człowieka z żelaza" - przyznała: Nie wiem, jaką byłabym aktorką, gdybym nie spotkała na początku swojej drogi tego reżysera". "Andrzej Wajda wprowadzał mnie w świat sztuki, zawodu. Uczył, że w sztuce trzeba mieć odwagę, że nie należy grać niewyraziście, że trzeba umieć podejmować decyzje w przypadku każdej roli. To wszystko stosuję do dzisiaj, jestem mu bardzo wdzięczna - podkreśliła aktorka.

(WP/PAP/TVPInfo/TVN24)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (63)