Anna Kazejak: "Gdy kobieta porzuca rodzinę, staje się negatywną bohaterką"
- Figura matki Polki w naszym kraju jest jednym z najsilniejszych wzorców kulturowych - mówi Anna Kazejak, reżyserka filmu "Fucking Bornholm", który wszedł do kin 6 maja.
Karolina Stankiewicz: Dlaczego akurat Bornholm stał się miejscem akcji twojego filmu?
Anna Kazejak: Jestem zafascynowana samą metaforą wyspy, jakiegoś zamkniętego obszaru, społeczności, odcięcia od spraw codziennych, skazania jednych na drugich. Pandemia nam pokazała, że nie tylko na wyspie taka izolacja jest możliwa, każdy z nas doświadczył takiego stanu. Druga rzecz, to jak zaczynałam pisać, byłam tuż po "Obietnicy", którą robiłam w koprodukcji duńskiej i spędzałam dużo czasu w Danii. Pół roku byłam w Kopenhadze i poznałam nieco tamtejszą kulturę, w której się zakochałam. Zafascynowały mnie różnice kulturowe między Polakami i Duńczykami, zwłaszcza stosunek do relacji damsko-męskich. Ta historia związana z dziećmi została mi opowiedziana przez mojego przyjaciela, który czegoś podobnego doświadczył. Opowiedział mi o pewnego rodzaju konsternacji i nieumiejętności rozwiązania tego problemu, niby błahego, ale też bardzo trudnego i ujawniającego szereg problemów dotyczących własnych ograniczeń, bezsilności i nieumiejętności komunikacji.
Myślę, że ten temat jest bardzo odważny. Przecież w Polsce nie mówi się o seksualności dzieci.
Fakt jest taki, że o seksualności dzieci w ogóle się w Polsce nie mówi. Chcemy myśleć, że dzieci nie są istotami seksualnymi tak, jak nie chcemy myśleć o tym, że są skłonne do czegoś złego. Ale są pewne etapy w rozwoju dziecka, na których ta seksualność staje się dla nich po prostu interesująca. Nie jest to niczym złym, zaskakującym ani nie powinno być niczym wstydliwym. Powinniśmy być w jakimś sensie przygotowani, by o tym rozmawiać. Tylko ciężko być przygotowanym, kiedy ani my, ani nasze dzieci, nie mamy rzetelnej edukacji seksualnej, jeżeli mamy ministra typu Czarnek, kiedy przez lata Kościół robi wszystko, żeby ta sfera została kompletnie pod jego kontrolą. Myślę, że ten wstyd, który jest częścią naszej mentalności i takie zagarnięcie seksualności tylko przez narrację męską, to jest coś szalenie szkodliwego. Marzę o tym, żeby pokłosiem tego filmu było to, byśmy zaczęli o tym rozmawiać.
Były gwiazdami kina II RP. Po wojnie szybko o nich zapomniano
Czy uważasz, że ten wątek może wywołać kontrowersje? Albo już wywołał?
Na razie nie doszły mnie żadne wieści o tym, by miało coś takiego się wydarzyć. Natomiast, pomimo wysiłków politycznych, nie mamy w Polsce na razie kinematografii, która promuje wyłącznie ideologię prawicową. Te wszystkie filmy o Faustynach i innych błogosławionych, do których scenariusze pisze "duch święty" – to nie jest serce naszej kinematografii. To też nie są rzeczy, które, według mnie, powinny powstawać za publiczne pieniądze. Niech one powstają za pieniądze Kościoła. Natomiast kulturotwórczą rolą kinematografii jest to, by opowiadać o rzeczach, które nas wszystkich dotyczą, nurtują. Aby dotykać tematów, które są czymś społecznie ważnym. Dla mnie to jest społecznie ważny temat i nawet jeśli wzbudzi jakieś kontrowersje, to tylko obnaży pewną zaściankowość niektórych środowisk.
Natrafiłam na opinię jednego ze słuchaczy waszego serialu audio, który napisał, że nie rozumie postępowania głównej bohaterki. Dotarło do mnie, że gdyby role zostały odwrócone i była to opowieść o mężczyźnie, bardzo łatwo byśmy to wytłumaczyli "kryzysem wieku średniego".
Dokładnie tak to wygląda. Sformułowanie "kryzys wieku średniego" w zasadzie nigdy nie jest używane w kontekście kobiet. Ono jest zarezerwowane tylko i wyłącznie na potrzeby opisu pewnego zwrotu w męskim życiorysie. Mężczyzna ma prawo do dokonywania pewnej redefinicji swojego życia. Niby potępiamy społecznie to odchodzenie do młodszych partnerek, porzucanie żon i dzieci. Ale z drugiej strony wydaje się to pewnym schematem, który wszyscy znamy i generalnie jest to rzecz społecznie akceptowana. Jeśli chodzi o kobiety – nie ma absolutnie równego traktowania tego typu historii. Jeśli to kobieta odchodzi, staje się negatywną bohaterką. Biorę pierwszą z brzegu historię z plotkarskich portali o rozstaniu pani prezenterki i pana tancerza. Ona jest fatalnie opisywana, on - poszkodowany. To wynika też z faktu, że figura matki Polki w naszym kraju jest jednym z najsilniejszych wzorców kulturowych. Kobieta nie może porzucić dzieci, nie może odejść od męża. Może dlatego ten film miał problem z finansowaniem. Jeśli po obejrzeniu tego filmu coś kogoś uwiera, to dla mnie jest walor, bo oznacza, że coś poczuł. Że teraz jeszcze nie rozumie tej kobiety, ale może za jakiś czas zauważy, że na przykład jego partnerka jest w podobnym momencie i też musi się rozliczyć z przeszłością.
****ing Bornholm | oficjalny zwiastun
Opowiedzieliście tę historię na wiele różnych sposobów. Był serial audio, książka, audiobook, teraz film. Czy nie masz jej już dość?
W przeszłości robiłam filmy, od których chciałam uciec, np. "Obietnica" była filmem bardzo ciężkim jeśli chodzi o tematykę. Chciałam ją zamknąć i nie wracać do tej historii, ponieważ była dla mnie zbyt trudna psychicznie. Temat dzieci, które zabijają dzieci, jest bardzo traumatyzujący także dla twórcy i chyba nikt nie chciałby zostawać w nim na dłużej. Natomiast w przypadku bohaterów stworzonych w Bornholmie, to powstali oni z obserwacji świata, który mnie otacza, relacji moich znajomych, przyjaciół. W związku z tym zawsze czułam, że ci bohaterowie są mi bliscy, że nie mam ich dość. Nawet powiem więcej, przygotowujemy teraz drugi sezon serialu audio. Nie ja jestem autorką scenariusza, ja tylko uzgodniłam koncept, dlatego sama chętnie siądę w fotelu i go wysłucham. Mamy też nadzieję, że uda nam się rozwinąć ten projekt do serialu telewizyjnego, a jeśli jeszcze będziemy mieli siły i widzowie pójdą do kin, to może powstanie kontynuacja filmowa. Ja nie mam dość. Teraz jednak ruch jest po stronie widza.