Audrey Hepburn: Pięć rzeczy, których nie wiedzieliście o aktorce
05.05.2014 | aktual.: 22.03.2017 21:35
Wyrocznia stylu, legendarna gwiazda ze złotego ekranu, jedna z najpopularniejszych aktorek minionej epoki. Audrey Hepburn, urodzona 4 maja 1929 roku, po dziś dzień cieszy się uwielbieniem milionów widzów; obok Jamesa Deana i Marylin Monroe jest jedną z ikon popkultury.
Wyrocznia stylu, legendarna gwiazda ze złotego ekranu, jedna z najpopularniejszych aktorek minionej epoki.
Audrey Hepburn po dziś dzień cieszy się uwielbieniem milionów widzów; obok Jamesa Deana i Marylin Monroe jest jedną z ikon popkultury.
Jej życie stało się kanwą dla kilku filmów i wielu książek; od lat biografowie wyciągają na wierzch wstydliwe, bulwersujące czy zabawne sekrety dotyczące Hepburn.
Panna Ruston
Audrey urodziła się w Belgii, jej rodzicami byli holenderska arystokratka Ella van Heemstra i Brytyjczyk John Ruston.
W czasie wojny przyszła gwiazda, opuszczona przez ojca, wychowywana przez matkę w Holandii, musiała przybrać nową tożsamość, na kilka lat stając się Eddą van Heemstra.
Gdy minęło już ryzyko deportacji (Audrey miała brytyjskie obywatelstwo), wróciła do nazwiska Ruston, ale nie na długo. Karierę sceniczną zaczęła już jako Audrey Hepburn, przybierając nazwisko przodków swojego ojca.
Pulchna baletnica
Choć trudno w to uwierzyć, młodziutka Audrey zmagała się z poważnymi problemami związanymi... z wagą.
Kiedy skończyła się wojna, drobna, szczupła i cierpiąca na depresję dziewczyna wręcz rzuciła się na jedzenie. Sama twierdziła, że wyglądała wówczas jak ogromny balon i czuła się wyjątkowo nieatrakcyjna.
Bez wątpienia było to pewną przesadą – Hepburn ważyła wówczas 68 kg. Dopiero gdy pojawiła się przed nią szansa na karierę baletnicy, zaczęła dbać o linię i schudła... 18 kg.
Wróg numer jeden
Podobno niewielu mężczyzn pozostawało nieczułych na urodę i wdzięk Audrey Hepburn. Jednym z tych, którzy nie potrafili znieść towarzystwa aktorki, był jej filmowy partner, Humphrey Bogart.
Skąd wzięła się ta niechęć? Twierdzono, że Bogart miał wówczas poważne problemy emocjonalne i po prostu obraził się na wieść, że nie był pierwszym kandydatem do roli w filmie „Sabrina” (wcześniej odrzucił ją Cary Grant)
. Inni dodawali jednak, że Hepburn irytowała aktora swoim brakiem profesjonalizmu i częstym myleniem kwestii.
- To amatorka, która potrzebuje tuzina ujęć – wściekał się Bogart i pouczał partnerkę, że zamiast imprezować po nocach, powinna chociaż przeczytać scenariusz.
Hepburn vs Monroe
Gdyby tylko Truman Capote, autor powieści, miał więcej do powiedzenia w sprawie ekranizacji „Śniadania u Tiffany'ego”, film wyglądałby zapewne zupełnie inaczej.
Pisarz wściekł się, gdy usłyszał, że rolę Holly Golightly powierzono nie Marylin Monroe, ale Audrey Hepburn, która jego zdaniem zupełnie nie pasowała do koncepcji oryginału.
Początkowo planowano również usunąć scenę, w której aktorka śpiewa „Moon River”; zrezygnowano z tego pomysłu dopiero po interwencji rozwścieczonej Hepburn.
Głosowe oszustwo
Jeśli zachwycaliście się śpiewem Audrey Hepburn w „My Fair Lady”, mamy dla was smutną wiadomość – nie usłyszeliście głosu pięknej aktorki.
Przygotowując się do roli, Hepburn pobierała lekcje śpiewu i wytrwale ćwiczyła, nie chcąc, by producenci zdubbingowali jej postać z pomocą profesjonalnej wokalistki.
Wszystko na próżno – w tajemnicy przed nią ponownie nagrano ścieżkę dźwiękową, zastępując Hepburn Marni Nixon.
(sm/mf)