Baldwin odpowiada Clooneyowi. "Takie komentarze w żaden sposób nie pomagają"
Alec Baldwin udzielił pierwszego wywiadu po tragicznych wydarzeniach na planie filmu "Rust". Nie kryje, że jest w psychicznej rozsypce po śmierci Halyny Hutchins. Zwrócił się jednak do tych, którzy w ostrych słowach komentują ostatnie wydarzenia.
Śmierć Halyny Hutchins na planie filmu "Rust" dosłownie wstrząsnęła przemysłem filmowym. Nie tylko amerykańskim. Tragiczne wydarzenia wywołały dyskusję w wielu innych krajach – na temat bezpieczeństwa na planie czy praktyk stosowanych przez filmowców w ich pracy. Dyskusje te niewątpliwie wpłyną na produkcję filmową, a być może przyczynią się do gruntownych zmian w branży.
Jak na razie jednak wstrząśnięte tragedią środowisko nie skupia się jeszcze na merytorycznych aspektach, które mogłyby się przyczynić do wzrostu bezpieczeństwa na planach filmowych, a wyraża emocjonalne sądy i komentarze. Swoje zdanie na temat tej tragedii wyraził ostatnio George Clooney.
- Po pierwsze, nigdy nie słyszałem określenia "zimna broń", które non stop pojawia się w dyskusjach o tym wypadku. Na planach filmowych pracuję od jakichś czterdziestu lat. Osobą, która wręcza ci broń i jest za nią odpowiedzialna jest albo rekwizytor albo płatnerz, koniec kropka. Ta tragedia jest wynikiem szeregu głupich błędów, których można było uniknąć – ocenił aktor chłodno w podcaście "WTF with Marc Maron".
Milczenie przerwał także sam Alec Baldwin, który nie tylko po raz pierwszy skomentował tragedię, której doświadczył na planie, ale odniósł się do komentarzy krążących wokół sprawy.
W tym takich, jak Clooneya. - Wiele osób natychmiast uznało, że z jakichś względów muszą publicznie skomentować to wydarzenie. Takie komentarze w żaden sposób nie pomagają nikomu, są bezużyteczne. Ja też pracowałem z bronią od wielu lat. Na planach stosowałem się do protokołów bezpieczeństwa, które nigdy mnie nie zawiodły. Jeśli twój protokół zakłada, że sprawdzasz broń za każdym razem, gdy jej dotykasz - brawo, gratuluję - wyznał w długim wywiadzie emitowanym przez stację ABC.
Zarzuty w bulwersującej sprawie obecnie padają głównie pod adresem pierwszego asystenta reżysera Dave’a Hallsa, który podał naładowaną broń Baldwinowi, nie sprawdziwszy uprzednio, czy jest bezpieczna.
- Ktoś z pewnością jest za to odpowiedzialny, ale nie ja. Uwielbiałem pracować z tą kobietą, była chodzącą radością. Wszyscy ją kochali i podziwiali jej umiejętności. Gdyby zginęła z mojej winy, prawdopodobnie bym się zabił – wyznał zdruzgotany Baldwin.