Bartosz Żurawiecki: Dotyk Koszałki

Z pewnym opoźnieniem obejrzałem głośny, nagrodzony na festiwalu w Krakowie film „Do bólu“ . Zrobił go Marcin Koszałka – nie tylko ceniony operator młodego pokolenia (autor zdjęć m.in. do „Pręg“ Piekorz, „Kochanków z Marony“ Cywińskiej czy ostatnio, „Rysy“ Rosy), ale także świetny dokumentalista. Jeden z najlepszych (a może i najlepszy), jakiego mamy w kraju.

Bartosz Żurawiecki: Dotyk Koszałki
Źródło zdjęć: © AKPA

11.09.2008 17:42

Dokumenty Koszałki budzą kontrowersje, wywołują oburzenie, bo poruszają tematy objęte w Polsce dozorem kultury. Tematy zafałszowane, przemilczane, wyparte… Te gwałtowne reakcje potwierdzają zresztą słuszność obranej przez reżysera drogi. Bo skoro krzyczą, to znaczy, że ich dotyk Koszałki boli. A skoro boli, to znaczy, że Koszałka dotknął tego, co chore, zaropiałe, co nadaje się do szybkiego leczenia, jeśli nie od razu do amputacji.

Chora jest np. polska rodzina, co Koszałka pokazuje nie po raz pierwszy. Zaczął przecież od wiwisekcji dokonanej na ciele własnej „komórki społecznej“ – od filmu „Takiego pięknego syna urodziłam“. Teraz, w niespełna półgodzinnym dokumencie „Do bólu“ przygląda się swoistemu trójkątowi, który tworzą pięćdziesięcioletni psychiatra i dwie związane z nim kobiety.

Gdy na początku filmu widzimy, jak jedna z nich krzyczy na milczącego i skulonego w fotelu niemłodego już przecież faceta, wydaje nam się, że to jakaś żona-hetera urządza awanturę swojemu mężowi. Z zaskoczeniem odkrywamy jednak, iż mamy tu do czynienia z relacją matka-syn. Z toksyczną miłością, patologicznym związkiem, w którym nie da się przeciąć pępowiny, bo ona owinęła się szczelnie wokół głów bohaterów i ich dusi.

Syn przez całe dziesięciolecia żył w abstynencji seksualnej. Wstydził się swojego ciała, bał się matki. Trzymał się jej kurczowo, a jednocześnie uciekał przed nią w wiarę, w naukę, w sztukę (maluje w wolnych chwilach obrazy). Jako psychiatra udzielał innym rad, jak żyć, ale sam nie żył naprawdę. Sam się żyć lękał. Niedawno poznał wreszcie kobietę swojego życia, w niej upatruje wyzwolenia, to dzięki niej chce sie narodzić na nowo.

A może to skok z jednej niewoli w drugą? Matka w każdym razie reaguje na tę „zdradę“ bardzo gwałtownie. Wyzywa kochankę syna od najgorszych, próbuje ją zdyskretytować w jego oczach (że zwykła pielęgniarka, że nie zna języków, nie chodzi na Filharmonii, interesują ją tylko wyprzedaże w supermarketach etc.). Nie chce, boi się syna wypuścić. Boi się zostać sama, pozbawiona wpływów, władzy, niepotrzebna.

W tej szczególnej historii odbija się problem natury ogólniejszej. Polscy mężczyźni mają problemy ze swoją seksualnością i cielesnością. Podchodzą do tych sfer życia ze strachem i wstydem. Nie potrafią ich zracjonalizować, zrozumieć, zaakceptować. Jednocześnie nigdy, za nic w świecie do tych problemów się nie przyznają. Bo przecież polska kultura wymaga od nich, żeby wyrywali, zaliczali, byli władcami testosteronu i bykami rozpłodowymi.

Jedni stroją się więc w pozy autorytetów erotycznych i zdrowych ojców rodzin, drudzy pompują swoje ciała sterydami, moczem znaczą przestrzeń łowiecką i dumnie dyndają genitaliami w dresiarskich spodniach. Ale czy te wszystkie wojownicze manifestacje, te podboje siłowni nie są w gruncie rzeczy ucieczką przed ciałem, wyrazem panicznego lęku przed tym, co w nim niedoskonałe i niezgodne z jedynie słusznym wzorcem maczo-byczka?

I jeszcza jedna kwestia, którą ilustruje film Koszałki. Napięcie między publicznym patriarchatem a domowym matriarchatem. To dwie sfery „niekompatybilne“ ze sobą, niechętne jakimkolwiek negocjacjom. Faceci odgrywają w zbiorowości rolę przodowników i mędrców: psychiatrów, polityków, szefów mafii, itd. W domu, poza wzrokiem opinii publicznej drżą, kurczą się, nawet umierają – jak ojciec bohatera – na depresję.

W domu władzę sprawują kobiety, niedopuszczane do oficjalnych funkcji. Reagują na próbę uszczyplenia tej władzy z tą samą agresją, jaką mężczyżni demonstrują wtedy, gdy chce się podyskutować o nowym podziale ich przywilejów i obowiązków.

Proszę – taki krótki film, a tyle można w nim zmieścić. Wielkie brawa dla Koszałki!

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)