Bartosz Żurawiecki: Jak rozpoznać Polaka

Pisząc poprzedni felieton o rozgrywającej się na greckiej wyspie książce Tadeusza OlszewskiegoZatoka Ostów”, uświadomiłem sobie, że oto umyka polskiemu kinu kolejny wielki temat naszych czasów – Polak na wakacjach.

Bartosz Żurawiecki: Jak rozpoznać Polaka
Źródło zdjęć: © AKPA

28.08.2008 18:56

A przecież - po otwarciu bram peerelowskiego więzienia - rodacy, którzy (przypomnę najmłodszym, bo pewnie nie pamiętają) nie mogli nawet trzymać w domu paszportu, tłumnie ruszyli, by oglądać zakazane światy. Przede wszystkim zaś, by wreszcie zarobić w nich jakieś prawdziwe pieniądze, sprzedając pokątnie papierosy oraz zestawy garnków.

I chociaż dzisiaj czynniki ekonomicznie szczęśliwie uległy zmianie, to nie wydaje się, by „dynamika wyjazdowa” osłabła. Wręcz przeciwnie, przybiera na sile. Wreszcie możemy jeździć nie za chlebem i z konserwami, a dla przyjemności. Pytanie tylko, jak się Polak zagranicą prezentuje i co dla niego z tych podróży wynika. Czy wraca ubogacony, odmieniony, mądrzejszy, bardziej wrażliwy, tolerancyjny, światły, pokorny, otwarty…?

Potraktujmy te pytania, jak na to zasługują (jak wszyscy na to zasługujemy) - z godnością i namaszczeniem. Odpada więc kręcenie lekkiej, sympatycznej komedii typu czescy „Wycieczkowicze”, którzy niedawno byli pokazywani na naszych ekranach. Nie, to musi być dzieło narodowe w międzynarodowej koprodukcji.

Proponuję następujący zarys fabuły: niepokonany kiler czy inny superheros dostaje od kierownictwa spisku masońskiego zadanie zlikwidowania wszystkich Polaków, na razie tylko tych przebywających poza granicami swojego kraju. Spiskowcy mają bowiem nadzieję (oczywiście, złudną), iż zagranicą nie czuwa nad Lechitami Matka Boska Jasnogórska, więc łatwiej będzie można ich unicestwić, pierwej osłabiając ich czujność i morale.

Zleceniodawcy wyposażają kilera w broszurkę „Jak rozpoznać Polaka”. A tam stoi napisane, żeby patrzeć przede wszystkim na nogi. Po sandałach na grubej podeszwie go bowiem poznacie, z obowiązkową skarpetką, najczęściej frotte. Jeśli natomiast przyjdzie Ci działać na plaży, gdzie obuwie się zezuwa, target wyróżniać się będzie imponującym brzuszkiem oraz tłustym owłosieniem, nie tylko na głowie. Kiler przystępuje do działania. Unieszkodliwia tych, którzy akurat coś kradną, dewastują lub smarują na obcych murach patriotyczne napisy typu: „Korona Kielce” i „J...ć policję”.

Zgodnie ze wskazówką, że Polacy uwielbiają demonstrować swoją obecność głośno przeklinając lub (i) głośno się modląc, pacyfikuje grupę pielgrzymów, którzy padli na kolana przed jakimiś greckimi ruinami, bo kiedyś potknął się o nie Święty Paweł. Ma specjalne baczenie na agresywnych pijaków, smakoszy cuchnącej kiełbasy zawiniętej w złotko, łysych chłopaków w odświętnych dresach i wytapirowane szprychy zanoszące się piskliwym śmiechem na widok każdego zabytku. Trafia bez pudła.

Ale z czasem jego zadanie staje się coraz trudniejsze. Polacy, wyczuwając zagrożenie, jednoczą siły i przeganiają go płytami chodnikowymi. Ta mobilizacja przychodzi im o tyle łatwo, że i tak jeżdżą w grupie, nie znają słowa w obcym języku i z głęboką pogardą patrzą na rozmaite przejawy zachodniej degeneracji. A po przegnaniu kilera tłuką się między sobą.

Zrozpaczony kiler, widząc, że nie przebije się przez ten pancerz złożony z brudu, uporu, agresji i wielowiekowych kompleksów, postanawia odnaleźć Polaka w sobie. Rzuca swój zawód, zakłada skarpetki do sandałów, przechodzi na katolicyzm. Może nawet zostaje agentem Centralnego Biura Śledczego? Aż wreszcie umiera w sławie i chwale na marskość wątroby.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)