Bartosz Żurawiecki: Warszawa jest stolicą obciachu

Mało rzeczy mnie bulwersuje, za to sporo wk...ia. I tak, całkiem niedawno, wk...ła mnie informacja, że z krajobrazu Warszawy mają zniknąć dwa ważne kina – Luna i Iluzjon.

Bartosz Żurawiecki: Warszawa jest stolicą obciachu
Źródło zdjęć: © AKPA

26.06.2008 15:05

Dla niezorientowanych – Luna to kino w centrum stolicy, dzierżawione przez dystrybutora, firmę SPI, ale organizujące też mnóstwo ciekawych, niekomercyjnych przeglądów, np. filmów z Afryki. Państwowy właściciel budynku, w którym Luna urzęduje, nie chce przedłużyć umowy, coś tam mętnie przebąkując, że w tym miejscu sam zrobi bliżej nieokreślone „centrum kulturalno-rozrywkowe” z różnymi szmerami-bajerami.

Acha! Już to widzę! Zapewne skończy się jak z budynkiem po kinie Relax – miały tam powstać luksusowe delikatesy, a tymczasem gmach stoi od paru lat pusty i straszy przechodniów swoim wyglądem.

W dodatku, lepsze jest wrogiem dobrego. Skoro Luna działa sprawnie, ma repertuar, ma renomę, ma widzów, którzy – co więcej – przyznają jej tytuł „miejsca kultowego”, to po cholerę to zmieniać? Cóż, jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Budynek w środku miasta stanowi dla urzędasów zbyt łakomy kąsek, by oddawać go jakimś zapaleńcom od filmów.

Ale jeszcze bardziej skandaliczna jest sprawa kina Iluzjon, w którym Filmoteka Narodowa pokazuje sobie zbiory. To zapewne jedyne miejsce w Polsce, w którym regularnie, ba!, codziennie można oglądać rarytasy z historii światowego kina. I to także takie, których nawet nielegalnie z Internetu nie ściągniecie. Również Iluzjon mieści się w dzierżawionym budynku, ten zaś od dekad całych pozostaje w fatalnym stanie technicznym. Dach przecieka, krzesła pamiętają czasy powojennej odbudowy Warszawy itd. itp. Oczywiście, brak funduszy, by cokolwiek ulepszyć, no bo stare kino to przecież niedochodowy biznes.

W kraju, gdzie do nudności międli się takie słowa jak „historia” czy „tradycja”, jednocześnie ma się w głębokim poważaniu tzw. dziedzictwo kulturowe. Zwłaszcza to, które wciąż żyje i kopie, nie da się go więc przyszpilić i zamknąć w szklanej gablocie prestiżowego… muzeum wizytowanego raz po raz przez czołowych strażników polskości z Wiejskiej. W ustawie o kinematografii, którą Państwo ci ongiś przegłosowali, nie zapisano obowiązku przekazywanie Filmotece przez dystrybutora kopii zakupionego filmu po wygaśnięciu jego licencji.

Tak więc, w naszym – było nie było – narodowym (czyż to nie ulubiony przymiotników polityków wszelkich opcji?) archiwum brakuje całej masy tytułów rozpowszechnianych w wolnej Polski. Już nie zobaczycie na dużym ekranie „Stowaryszenia Umarłych Poetów” czy „Ojca chrzestnego III”. A teraz jeszcze chce się na amen zamknąć jedyne miejsce, w którym kino naprawdę jest sztuką, a nie tylko ekspresowym zbytem najnowszych produktów. Miejsce działające pod prąd, pod wiatr, wbrew indolencji i ignoracji urzędników.

Każda szanująca się stolica europejska ma swój Iluzjon. Wiem, bo chętnie odwiedzam tego typu przybytki w czasie swoich podróży. Nie kapie tam na głowę, z kabiny projekcyjnej nie dochodzi rzężenie przedpotopowego sprzętu, a kopie nie wyglądąją tak, jakby je właśnie dopadły deszcze niespokojne. Jeśli więc nasz Iluzjon nie zostanie wyremontowany i jeśli faktycznie zniknie ze spisu kin, to z pełnym przekonaniem będziemy mogli za „Przekrojem” powtórzyć, że Warszawa jest stolicą obciachu.

Tym zaś, którzy o losach kin typu Luna czy Iluzjon decydują, chciałbym coś przypomnieć ku przestrodze. Nie, nie historię z obroną Filmoteki w Paryżu - obroną, która stała się zarzewiem Maja 1968 roku. Nie, coś bliższego ich sercom i z naszego podwórka. Wiecie, kto wyrzucił Iluzjon z poprzedniej siedziby na tyłach Placu Trzech Krzyży, bo potrzebował miejsca na jakiś magazyn? Ówczesna minister budownictwa… Barbara Blida.

Nie wypowiem tego, co mam na końcu języka, bo jednak nie wypada w obliczu smutnych wydarzeń. Ale pamiętajcie, że historia lubi się powtarzać.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)