RecenzjeNowy hit Netfliksa. Zarośnięty i brudny gwiazdor jest w swoim żywiole

Nowy hit Netfliksa. Zarośnięty i brudny gwiazdor jest w swoim żywiole

W swoim najnowszym filmie Christian Bale próbuje rozwiązać zagadkę tajemniczej śmierci młodego kadeta w niedawno powstałej wojskowej akademii West Point. Jako pomocnika dobiera sobie inteligentnego i wrażliwego młodzieńca o dość makabrycznych ciągotach, który jeszcze nie wie, że w przyszłości zostanie jednym z najsłynniejszych amerykańskich poetów, twórców powieści gotyckiej i prekursorów detektywistycznej – Edgara Allana Poe.

Christian Bale w filmie "Bielmo"
Christian Bale w filmie "Bielmo"
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe | Netflix

Dorzecze rzeki Hudson, stan Nowy Jork, pierwsza połowa XIX wieku, ponura zima. Niedużą społecznością skupioną wokół powstałej kilkanaście lat temu słynnej akademii wojskowej wstrząsa śmierć młodego człowieka nazwiskiem Fry, a właściwie jej tajemnicze okoliczności. Kadet zmarł bowiem przez powieszenie, a po śmierci ktoś wyciągnął z jego piersi serce, ale tak, by go w żadnym razie nie uszkodzić.

Włodarze szacownej szkoły nie mogą dopuścić do skandalu, zapraszają więc w swoje progi słynnego w okolicy detektywa i weterana – Augustusa Landora (Bale), znanego między innymi ze stosowania niekonwencjonalnych metod i dostrzegania szczegółów pomijanych przez wszystkich innych, by odkrył, co naprawdę kryje się za tragedią i czy zagrożenie już minęło, czy też trzeba przygotować się na najgorsze. W trakcie pierwszych dni pobytu na terenie West Point, Landor nawiązuje znajomość ze studentem o nazwisku Poe (świetny Harry Melling), która wkrótce przerodzi się w owocną współpracę.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Elementy układanki zaczynają tworzyć całość w dość powolnym tempie, a każda najdrobniejsza poszlaka jest na wagę złota. Sprawca wydaje się nieuchwytny, ale jego podstawowym błędem okazuje się w końcu kontynuowanie zbrodniczych zamiarów i kolejne ofiary.

"Bielmo" to trzeci wspólny tytuł Bale’a i reżysera Scotta Coopera (poza "Out of the Furnace" i "Hostiles") i z tych trzech najlepszy. Każdy opowiada w pewnym sensie jedną historię – o poszukiwaniu sprawiedliwości i nawiązywaniu relacji w niesprzyjających okolicznościach, w różnych czasach i miejscach, a choć akcja rozgrywa się w nich bardzo wolno i metodycznie, warto dać szansę tej kinowej medytacji.

"Bielmo" to również jeden z tych filmów, które wymagają czasu, by przyzwyczaić się do sposobu opowiadania, do postaci, które choć charakterystyczne, stanowią grupę indywiduów potrafiących chwilami irytować, a nawet do głównego bohatera. Landor Bale’a przez większość czasu nie mówi zupełnie nic, tylko obserwuje, wyciąga wnioski, ujawniając pełnię swojej skomplikowanej osobowości dopiero po odkryciu głównego winowajcy i rozwiązaniu zagadki. Widać, że świetnie czuje się w tym kostiumie, i w tej ciężkiej, ciemnej scenografii, zarośnięty i brudny, wszystko to tylko dodaje autentyzmu tak jego postaci, jak i przy okazji wszystkim wokół.

A jest to, warto dodać, grupa złożona z doskonałych aktorów. Na drugim planie bowiem błyszczą, poza wspomnianym już, a znanym przecież z roli Dudleya z serii filmów o Harrym Potterze Harrym Mellingiem - również Gillian Anderson, Toby Jones, Timothy Spall, Robert Duvall czy Lucy Boynton.

Jeśli więc nie zrazi kilka rozwlekle poprowadzonych scen z naturą w tle, intensywne momenty na granicy horroru doprawione szczyptą interwencji sił nadprzyrodzonych, "Bielmo" okaże się klasycznym "slow burnerem" w doskonałej obsadzie i z satysfakcjonującym finałem. A to, jak na domowy seans, już bardzo dużo.

W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" podsumowujemy 2022 rok, wybierając najlepsze filmy i seriale, największe aferyrozczarowania oraz największą bekę ostatnich 365 dni (nie mylić z filmem!). Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (47)