Blanka Lipińska o scenach seksu. Postanowiła odrzeć widzów ze złudzeń

Blanka Lipińska odpowiedziała fanom na temat scen seksu w adaptacjach filmowych swoich książek. Pisarka chciała uświadomić niektórym, że wbrew temu co myślą, nie są one prawdziwe.

Blanka Lipińska mówiła o scenach erotycznych na swoim Instagramie
Blanka Lipińska mówiła o scenach erotycznych na swoim Instagramie
Źródło zdjęć: © fot. Akpa

23.04.2022 | aktual.: 23.04.2022 18:33

Film "365 dni" w reżyserii Barbary Białowąs i Tomasza Mandesa był największym hitem 2020 r. Na ekranizację książki Blanki Lipińskiej wybrało się do kin 1,6 mln widzów. Co więcej, polskie "50 twarzy Greya" okazało się także hitem, gdy trafiło na Netfliksa –produkcja zyskała popularność nie tylko w naszym kraju, ale także m.in. w Wielkiej Brytanii.

Nic więc dziwnego, że Netflix postanowił wyprodukować kolejne dwie części trylogii Lipińskiej. Sequel "365 dni: Ten dzień" pojawi się na platformie 27 kwietnia. Z racji zbliżającej się premiery, pisarka zorganizowała Q&A, w którym odpowiadała fanom na różne pytania. Nie jest żadnym zaskoczeniem, że najczęściej dotyczyły one seksu. Jeden z internautów chciał dowiedzieć się m.in., jak kręci się sceny erotyczne.

Pisarka przyznała, że jest to bardzo skomplikowany temat, stąd wolała odpowiedzieć w formie słownej.

– Gdy przy pierwszym filmie zabierałam się za sceny erotyczne, bo to ja reżyseruję ten seks, myślałam, że to jest łatwe. Nie jest. To są najtrudniejsze sceny, jakie można nakręcić w filmie i musi zagrać aktor. Czemu? Seks jest naszą najbardziej intymną czynnością. Większość ludzi nie chce jej pokazywać. (…) Dlatego na planie nie ma za dużo śmieszków w takich scenach. Raczej staramy się, żeby przebywało wtedy minimum osób, ale wciąż jest ich kilkanaście. Aktor ma świadomość, ile oczu patrzy na to, co on w tym momencie robi – wytłumaczyła.

Blanka Lipińska mówiła o scenach erotycznych
Blanka Lipińska mówiła o scenach erotycznych© fot. Instagram

Wspomniała o tym, że w prawdziwym seksie jest jakaś gra wstępna, ale w aktorstwie tego nie ma.

Oni muszą to wskrzesić w swoim umyśle. Pokazać ekipie to jedno, ale mieć świadomość, tak jak w przypadku moich aktorów, że obejrzą to miliony ludzi na całym świecie, to jest coś innego. Do takich scen są próby, które są poważne. To co jest zabawne w takiej scenie, to sytuacja, gdy muszę ją wytłumaczyć części obsługi, która będzie brała w tym udział, czyli dźwiękowcom i operatorowi. Wtedy ja i Tomek Mandes (współreżyser "365 dni" – przyp. red.) wcielamy się w aktorów i pokazujemy choreografię. Ani to seksowne, ani pociągające, gdy toczymy się po łóżku lub innym meblu, sprawdzając, czy kamera jest w stanie zrobić to, co ja bym chciała – powiedziała.

W innym pytaniu ktoś chciał dowiedzieć się, jak "zabezpiecza" się miejsca intymne w trakcie scen erotycznych. Lipińska opowiedziała, że używa się do tego "coverów", czyli czegoś w rodzaju osłon.

W przypadku kobiet jest to dużo łatwiejsze, bo nasza anatomia powoduje, że pewne miejsce da się po prostu zakleić. To są takie specjalne naklejki z taśm, które nie rwą skóry. Jeśli chodzi o mężczyzn to są takie covery, które przypominają skarpetę. Przykro mi, że odzieram was z tych złudzeń, że to wszystko dzieje się naprawdę, ale to jest tylko film. Odróżniajmy rzeczywistość od rozrywki – stwierdziła.

Screen z InsaStories Blanki Lipińskiej
Screen z InsaStories Blanki Lipińskiej© fot. Instagram
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (54)