Bobcat Goldthwait: ''Wielu ludzi pewnie myśli, że nie żyję''
07.06.2014 | aktual.: 22.03.2017 09:43
Przejdę na aktorską emeryturę wtedy, kiedy ludzie przestaną mnie zatrudniać – powtarza w wywiadach jeden z ulubionych komików Ameryki, Bobcat Goldthwait
- Przejdę na aktorską emeryturę wtedy, kiedy ludzie przestaną mnie zatrudniać – powtarza w wywiadach jeden z ulubionych komików Ameryki, Bobcat Goldthwait.
I równie często dodaje: - Wielu ludzi pewnie myśli, że nie żyję.
To akurat raczej mało prawdopodobne, bo Goldthwait robi wszystko, by nie dać o sobie zapomnieć szerszej publiczności. Niedawno za granicą wyszedł na DVD wyreżyserowany przez niego film, zbierający pozytywne recenzje horror „Willow Creek”.
href="http://film.wp.pl/bobcat-goldthwait-wielu-ludzi-pewnie-mysli-ze-nie-zyje-6025249540248193g">CZYTAJ DALEJ >>>
O czym opowiada ''Willow Creek''?
- To film wojenny, dziejący się podczas II Wojny Światowej... żartuję! To obraz nakręcony w wyeksploatowanej co prawda formule found footage (więcej o tym gatunku tutaj oraz tutaj)
, ale mam nadzieję, że będzie świeżym spojrzeniem na Wielką Stopę – opowiadał Goldthwait w jednym z wywiadów.
- Film opowiada o parze, która przyjeżdża do miasteczka Willow Creek, a ich wizyta związana jest ze słynnym materiałem, nakręconym tam 47 lat wcześniej przez Pattersona i Gimlina.
''Tak, wierzę w Wielką Stopę''
Aktor, znany z kontrowersyjnych wypowiedzi, pytany, czy faktycznie wierzy w istnienie Wielkiej Stopy, odpowiadał:
- Tak, wierzę w Wielką Stopę, ale nie wierzę w Boga. Jestem ateistą, ale wierzę w ważącą 800 funtów, biegającą po lesie małpę, gdyż mam paru przyjaciół, którzy słyszeli i widzieli Wielką Stopę, ale nie znam nikogo, kto widział lub słyszał Boga. Pokazałem ten film wielu ludziom, którzy wierzą w istnienie Wielkiej Stopy, i bardzo im się spodobał, więc mogę być z siebie zadowolony.
''Nigdy nie miałem fioła na punkcie komików''
Robert Goldthwait dość szybko podjął decyzję, że gdy dorośnie, zostanie komikiem. Zaczął występować już w dzieciństwie, a jako nastolatek wraz z Tomem Kennym stworzył duet Bobcat i Tomcat. To był początek jego prawdziwej kariery.
- Zawsze mnie zadziwiało, że ludzie są tak zainteresowani komedią. Tak naprawdę nigdy nie miałem fioła na punkcie komików. Choć kiedy byłem jeszcze małym chłopcem, oglądałem występy George'a Carlina.
Kadet Zed
Ze sceny trafił do telewizji, a z telewizji na wielkie ekrany. Pierwszą poważniejszą rolę otrzymał w drugiej odsłonie „Akademii Policyjnej”; w Zeda wcielił się jeszcze dwukrotnie, w trzeciej i czwartej części popularnej serii.
Widzowie go pokochali, więc między jednym a drugim projektem telewizyjnym Goldthwait starał się znaleźć czas na karierę filmową. W kolejnych latach pojawił się między innymi w „Szalonym lecie” i „Włamywaczce”. Ostatnio, w 2013 roku, zagrał w serialu „Maron”; od tamtej pory głównie użycza głosu w produkcjach telewizyjnych i grach komputerowych.
Docenił go Martin Scorsese
Goldthwait dość szybko zainteresował się reżyserią; zadebiutował w 1992 roku filmem „Shakes the Clown” (sam napisał scenariusz i obsadził się w jednej z ról). Niestety, jego projekt okazał się klapą – choć z biegiem lat stał się filmem kultowym i zyskał przychylność samego Martina Scorsese.
Gdy zmęczył się już podkładaniem głosu w „Herculesie” w sitcomie „ Unhappily Ever After”, ponownie stanął za kamerą, reżyserując poszczególne odcinki „ Chappelle's Show” i „The Man Show”.
W ostatnich latach, oprócz horroru „Willow Creek” i telewizyjnego „Patton Oswalt: Tragedy Plus Comedy Equals Time”, stworzył kilka odcinków serialu „Maron” (w którym też wystąpił).
Stare, niedobre czasy
I choć to nakręconym przed wielu laty filmom zawdzięcza sympatię fanów, Goldthwait nie tęskni za przeszłością i nie darzy swoich pierwszych ról sentymentem.
- Mam gdzieś stare dobre czasy – mówił. - Ludzie pamiętają mnie głównie z filmów, których sam nigdy bym nie obejrzał. Ale byłem młody, miałem dziecko, potrzebowałem pieniędzy, więc kiedy oferowano mi porządną gażę, co miałem robić?
Grałem w filmach, a w tym samym czasie moi przyjaciele kończyli college. Jedyna różnica między nami polega na tym, że ich młodzieńczych błędów nie zobaczycie w telewizji.
(sm/mn)