Bożena Janicka: Urzeczeni

Żadna etykietka nie chce się przykleić do tego filmu, natychmiast odpadają. Komedia romantyczna? Nie spełnia podstawowego warunku, że w zakończeniu „dwoje ludzi odkrywa, że są dla siebie przeznaczeni” (z Encyklopedii Kina). Zresztą jest ich troje: dziewczyna, gej i chłopak jakby poza płcią, prawie anioł. Historia trójkąta, czyli erotycznego związku trojga? Rzecz w tym, że właśnie erotyzm jest tu bez szans. Kolejny film na modny temat: o gejach? Ale gej z filmowego trio nie dlatego ma problem, że jest gejem, identyczny ma dziewczyna z tej trójki, która rzecz jasna gejem nie jest. Spadło na nich to samo nieszczęście: „choroba duszy”, jak określił ten stan Francuz Stendhal („O miłości”, rzecz napisana w roku 1822) albo „choroba umysłu”, „amantes amentes”, jak bez owijania w bawełnę zdefiniował tę samą przypadłość 2 tysiące lat wcześniej Grek Plaut. Autor „Wyśnionych miłości”, Kanadyjczyk Xawier Dolan wydaje się nie gorszym ekspertem w tej sprawie niż klasycy, jest bowiem jednocześnie badaczem i królikiem
doświadczalnym: ma lat 21. I chyba właśnie dzięki temu mógł pokazać przebieg tej choroby w sposób zdumiewająco świeży, jakby robił to jako pierwszy.

Bożena Janicka: Urzeczeni

19.10.2010 15:45

A więc miłość, a ściślej – zakochanie, czyli olśnienie, oszołomienie, oczarowanie drugim człowiekiem wraz z nieodłącznym, jak chce Plaut, ogłupieniem. Tych dwoje, dziewczynę i chłopaka – geja z filmu Dolana los doświadczył szczególnie ciężko, stawiając na ich drodze obiekt wyjątkowy, który unicestwiłby zdolności obronne silniejszych niż oni. Ów obiekt jest przede wszystkim piękny. Nie tak zwyczajnie, jak wielu tzw. ładnych chłopców, lecz urodą ni to efeba, ni to przybysza nie wiadomo skąd. „ - Nie było turbulencji, jak leciałeś do nas z raju?” - zapyta go ktoś, kto widocznie wie, że takie uroki należy odczyniać ironią. Marie i Francis – to imiona dwojga urzeczonych – też próbują się bronić („Właściwie nie jest w moim typie” – powie Francis, nieświadomie przywołując na pomoc Prousta), ale już za późno, strzała trafiła i siedzi mocno. Życie nagle zyskało nowy kolor i smak, nie ma mowy o odwrocie.

Czeka ich teraz przygotowywanie się do spotkań z takim nabożeństwem, jakby miało się stanąć przed bóstwem, szczęście, kiedy ów cud jest obok, może jeszcze większe, gdy go nie ma fizycznie, lecz trwa w nich jako uszczęśliwiająca tajemnica. A potem pierwsze podszepty złego ducha - niszczyciela, że adorując powinno się coś otrzymać w zamian, narastające cierpienie, kiedy niepewność walczy z nadzieją, wreszcie ostateczna przegrana instynktu samozachowawczego, czyli zniżenie się do próśb – i odtrącenie. I już tylko rekonwalescencja (autor filmu optymistycznie oblicza ją na rok) i żywa niechęć – jedyny niepokojący sygnał, że zbyt żywa – na widok dawnego obiektu kultu.

Ten filmowy opis przebiegu choroby Marie i Francis jest fascynujący z powodu niezwykłości obiektu ich adoracji. Ów chłopak – ma na imię Nicolas – zrobił na ironiście wrażenie, jakby przyleciał z raju. Zgadza się, zachowuje się tak, jakby nie wiedział, że inni są istotami z krwi i kości. Przy powitaniu całuje obydwoje, kiedy mówi do Marie „Kocham cię”, jest oczywiste, że nie nadaje tym słowom takiego znaczenia, jakie mają między ludźmi, lubi siedzieć między tymi dwojgiem obejmując ich ramionami, a gdy nie chce mu się iść na noc do domu, proponuje najspokojniej, by spali w trójkę w jednym łóżku (i śpią po bożemu, chociaż co się śni tamtym – nie wiadomo). A kiedy Francis i Marie z zazdrości o niego zaczną się po prostu bić, będzie na nich patrzył z pobłażliwym uśmiechem, przerywając ich bójkę dopiero kiedy uzna, że już wystarczy. Perwersyjna niewinność – czy perwersja niewinności? A oni nie zdają sobie sprawy, że gdyby zdobyli obiekt swoich pragnień – straciłby swój czar, bo jego działanie halucynogenne brało
się także stąd, że był nieosiągalny.

21-letni autor „Wyśnionych miłości” w epoce nasyconej seksualnością przypomina, że nadal możliwe jest takie urzeczenie drugim człowiekiem, z seksem mające niewiele wspólnego, które przenosi urzeczonego w inną rzeczywistość, a jeśli to jest choroba – lepiej na nią chorować, niż być zdrowym.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)