''Braterstwo wilków'': Mark Dacascos skończył 50 lat. I wygląda świetnie!
26.02.2014 | aktual.: 22.03.2017 16:13
Takiej formy może mu pozazdrościć niejeden 50-latek! Mark Dacascos, mistrz wschodnich sztuk walki, króluje na ekranach już od początku lat 90. I choć popularność zdobył głównie dzięki filmom przeznaczonym na rynek VHS, jego nazwisko jest dobrze znane nie tylko fanom kina kopanego.
Takiej formy może mu pozazdrościć niejeden 50-latek! Mark Dacascos, mistrz wschodnich sztuk walki, króluje na ekranach już od początku lat 90. I choć popularność zdobył głównie dzięki filmom przeznaczonym na rynek VHS, jego nazwisko jest dobrze znane nie tylko fanom kina kopanego.
W produkcjach głównego nurtu pojawia się sporadycznie, choć jego występy nie przemykały niezauważone – za rolę w „Braterstwie wilków” nominowano go do nagrody Saturn.
Do dziś twierdzi, że aktorem został właściwie przez przypadek – tak naprawdę planował zostać... mnichem. Z okazji 50. urodzin Dacascosa przypominamy jego sylwetkę i sprawdzamy, co u niego słychać.
''Naprawdę to kocham''
Urodził się 26 lutego 1964 roku na Hawajach. Od najmłodszych lat interesował się rozmaitymi dyscyplinami sportowymi – uczył się boksu tajskiego, ćwiczył capoeirę oraz wushu, czyli chińskie sztuki walki.
- Wciąż przepadam za gimnastyką i naprawdę to kocham – mówił niedawno w jednym z wywiadów.
- Kocham surfing, taniec klasyczny i nowoczesny, a także skoki ze spadochronem - to bardzo ekscytujące hobby, ale równocześnie pozwala mi się zrelaksować.
Nieudany debiut
Przygodę z filmem rozpoczął w połowie lat 80., choć bez większego powodzenia.
Któregoś dnia spacerował ulicami San Francisco, kiedy zaczepiło go dwóch mężczyzn z ekipy pracującej nad „Trochę serca to chyba nigdy niedużo” (w reżyserii Wayne'a Wanga)
.
Zaproponowano mu rolę w przygotowywanym filmie i choć Dacascos zaliczył swój debiut na planie, ostatecznie sceny z jego udziałem zostały wycięte.
Kino klasy B
Jego ogromny potencjał doceniono w pełni dopiero w latach 90. Od tej pory Dacascos na brak propozycji nie narzekał.
Wprawdzie występował głównie w produkcjach klasy B lub filmach telewizyjnych, ale cieszył się uznaniem, uchodząc za aktora niemal kultowego.
Wystąpił w filmach „Tylko dla najlepszych” (1993), „Wyspa doktora Moreau” (1996) i popularnych serialach, m.in. „Kruk: Droga do nieba”.
Chciał zostać mnichem
Jak wyznaje, wcale nie planował kariery aktorskiej – chciał zostać pisarzem, nauczycielem albo... pójść do zakonu.
- Prawda jest taka, że chciałem zostać mnichem – opowiadał dziennikarzom o swoich młodzieńczych planach na przyszłość. Mało kto pamięta, ale jako nastolatek aktor spędził osiem lat na Tajwanie, gdzie poza poznawaniem tajników sztuk walki, uczył się języka mandarynów.
- Obserwowałem dorosłych i widziałem, jak seks i pieniądze niszczą ich życie. Uznałem więc, że powinienem trzymać się z daleka od obu tych rzeczy. To zabawne, ponieważ aktorstwo, oczywiście, jest ściśle związane i z pieniędzmi, i z seksem.
''To praca jak każda inna''
Dacascos zapewnia, że sława i pieniądze nie zawróciły mu w głowie. Do swojego zawodu ma bardzo zdrowe podejście.
- Dla mnie granie w filmach to praca jak każda inna. Zajmuję się aktorstwem, żeby po prostu zarobić na życie – podkreśla.
I zapewnia, że czeka go jeszcze dużo pracy – jeszcze w tym roku na ekrany wejdą dwa filmy z jego udziałem,* komedia „Extendables” Briana Thompsona* i przygodowy „To Have and to Hold” Raya Bengstona. (sm/gk)