Chaos rządzi

Społeczno-polityczne niepokoje w trawionym kryzysem Chile prowokują Pablo Larraina do kolejnej - po doskonałym, acz niedocenionym "Tonym Manero" - analizy upadku ludzkiej kondycji. Ale nie tylko - "Post Mortem" to także desperacka próba owego upadku przeniknięcia, zrozumienia. Czy to w ogóle możliwe? Bohaterem poprzedniego filmu Larraina był Raul, introwertyk ogarnięty manią na punkcie... bohatera filmu "Gorączka sobotniej nocy". Chłodna, bezlitosna rejestracja jego wypełnionych absurdalną makabrą dążeń do wyrwania się z materialnej nędzy i bezcelowej wegetacji, zbliżyła Larraina do kina Bruno Dumonta i Michaela Haneke.

08.12.2011 16:28

Jego teza była jasna - zbrodnia nie tyle wynika z bodźców zewnętrznych, co jest ich uzupełnieniem. Chaos rządzi, chwiejąc podstawowymi wartościami. Dla Raula zbrodniczy radykalizm staje się akceptowalną ścieżka rozwoju. Akceptowalną, bo zgodną z wyznawaną przez niego etyką. W swoim przekonaniu nie jest potworem, zbrodniarzem. Dopomina się tylko o swoje, takie są przecież reguły gry. W "Post Mortem", podobnie zresztą jak w "Tonym Manero", istotną funkcję pełni polityczne tło. Chile wciąż płonie, a zdestabilizowany kraj stacza się w otchłań: żołnierze dokonują masowych egzekucji, polityczni oportuniści wyrastają jak grzyby po deszczu, a za przyzwoitość płaci się wysoką cenę.

Bohaterem filmu jest Mario, stenotypista z miejskiej kostnicy. Gra go Alfredo Castro, ten sam aktor, który wystąpił w głównej roli w "Tonym Manero". Zmienił się nie do poznania - okulary, zachodzące za ucho siwe włosy - ale jest w pewnym stopniu tym samym człowiekiem. A raczej jego zapowiedzią - z tej skorupy dopiero wykluje się monstrum, jakim był Raul. Dni samotnego Mario wypełnia rutyna - każdego dnia wychodzi z domu, przez kilka godzin rejestruje na swej maszynie zapisy kolejnych sekcji zwłok, a gdy wraca nikt na niego nie czeka. Posiłek, ewentualnie lektura lub pokaz burleski, i... tyle. Kolejny dzień właśnie minął.

Larrain cofa się w czasie. Z okolic roku 1977-78 (data kinowej premiery "Gorączki sobotniej nocy"), przechodzi do ostatnich dni prezydentury Salvadora Allende. Jest rok 1973. Być może mamy więc do czynienia z tą samą postacią, jej mniej upiornym (ale czy na pewno mniej?) bratem bliźniakiem? Mario to postać społecznie wykluczona, niezdolna do kochania i współczucia, ale posiadająca jeszcze resztki emocjonalnych odruchów, których Raul już nie miał.

Gdy na stół w kostnicy trafia ciało prezydenta Salvadora Allende, bohater ignoruje tezę poruszonej koleżanki (warto dodać - jedynej pozytywnej postaci w całym filmie) o morderstwie; przekonuje ją, że to samobójstwo. Niedługo później odrzuca też jej zaloty, ale za to wyraża zainteresowanie ponętną sąsiadką, którą pewnego dnia rozpoznaje na scenie podczas jednego z występów. Na swój nieporadny sposób będzie więc dążył Mario do zbliżenia, desperackiego kontaktu, wyzwolenia stłamszonych emocji. Ale jednocześnie to jego ostatnia szansa, jedyny sposób, by zbawić wypaloną, zniszczoną duszę. Larrain nie ma jednak litości - zarysowuje początki drogi, którą wcześniej tak zdecydowanie zmierzał Raul tak, jakby niektórym odkupienie nie było pisane. Skóra cierpnie.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)