Co tym razem robi Smarzowski? "Powrót do filmów, które orzą głowę"

Tego dnia na planie filmu Wojciecha Smarzowskiego wybiło szambo. Trochę metaforycznie, trochę nie. Szambiarka raz za razem podjeżdżała pod dom, w którym aktorzy odgrywali swoje sceny. Smarzowski kolejny raz w swoim filmie sięga po największe brudy i serwuje kolejną brutalną historię.

Wojciech Smarzowski opowie o przemocy domowej
Wojciech Smarzowski opowie o przemocy domowej
Źródło zdjęć: © East News | Wojciech Strozyk/REPORTER
Magdalena Drozdek

Ostatni film Smarzowskiego, czyli "Wesele", wywołał w mediach ogrom emocji. Podzielił krytyków, rozbudził dyskusje o niepamięci, wymazywaniu historii z naszego codziennego życia i finalnie podbił też kina. Zaserwował kilka kontrowersyjnych scen, obok których trudno było przejść obojętnie. Co Smarzowski szykuje tym razem? Już patrząc po minach aktorów i współpracowników reżysera, wiadomo, że nie będzie to łatwa historia.

Produkcja zaprosiła dziennikarzy do wsi Sokule pod Warszawą, byśmy mogli przyjrzeć się choć małemu fragmentowi jej pracy. Dom na ukończeniu, opuszczona okolica z kapliczką Matki Boskiej na skrzyżowaniu, wszędzie błoto i sztuczny śnieg. Sceneria żywcem wyciągnięta z filmów Smarzowskiego, prawda? A w centrum tego historia o przemocy.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Jak jesteśmy uwikłani w przemoc

"Przemoc" - to hasło pada w rozmowach na planie najczęściej. - Smarzowski nie kręci prostych historii. Bierze się zawsze za kontrowersje i mocne tematy. Ten film będzie opowieścią o świecie, którego często nie chcemy widzieć - mówi mi Magda Pociecha, jedna z aktorek "Domu dobrego".

- Z dużym namaszczeniem otwierałam i czytałam scenariusz filmu. Wiadomo, że Wojtek ma stałą gwardię aktorów, z którymi współpracuje. Dla mnie to będzie debiut w jego filmach. Tym bardziej czułam ekscytację, że mogę dołączyć do tej gwardii. Czytając scenariusz, zastanawiałam się, co by było, gdybym to ja musiała zagrać część scen. Agata Turkot ma przed sobą ogromne wyzwanie – komentuje.

W głównych rolach w "Domu dobrym" zobaczymy poza wspominaną Agatą Turkot Tomasza Schuchardta, ale także Agatę Kuleszę i Arkadiusza Jakubika. Pociecha o swojej roli mówi: - Moja bohaterka jest żoną jednego z wiejskich mafiosów. Dużo wie, dużo widzi, ale na wiele przymyka oczy. Ja akurat w tym filmie nie mam mocnych scen. Zostałam trochę oszczędzona, co dla mnie jest ciekawym doświadczeniem, bo zazwyczaj gram lambadziary, a tu - postać zupełnie innej dziewczyny.

Przyznaje, że temat filmu jest ciężki i gdyby nie atmosfera na planie, aktorzy by tego nie dźwignęli. - Ale Wojtek roztacza taką atmosferę bezpieczeństwa - mówi aktorka. Wtóruje jej Tomasz Schuchardt: - Tak, Wojtek otacza nas wszystkich opieką, co jest ważne dla nas.

Jak mówi, "Dom dobry" opowiada o przemocy, "w którą wszyscy jesteśmy uwikłani". Ale czy to, co grają, łączy się z "Domem złym", który wstrząsnął widzami w 2009 roku?

"Dom zły" z 2009 r.
"Dom zły" z 2009 r.© Materiały prasowe

Brutalnie, naturalistycznie

- Na pewno będą porównania do "Domu złego", ale to odrębna historia. Są punkty styczne związane z emocjami, ale to nie jest kontynuacja tamtej historii. Inny czas, inni bohaterowie. Przemoc te historie łączy, ale w ogóle w filmach Smarzowskiego przemoc zawsze się pojawia. Jego produkcje są zawsze naturalistyczne, brutalne, z równie brutalnym językiem - mówi Schuchardt, czekając na ustawienie kamer do kolejnej sceny.

Dobrze zna filmowe emploi Smarzowskiego, ale czy scenariusz "Domu dobrego" czymś go zaskoczył? Schuchardt przyznaje, że trochę tak, bo zazwyczaj sceny w filmach Smarzowskiego są rozpisane na kilku aktorów, tym razem najczęściej grali w kameralnym gronie.

Więcej o tym mówi Wojciech Gostomczyk, producent filmu. Współpracował już ze Smarzowskim przy "Klerze" czy "Weselu".

- Poprzedni film rozgrywał się w wielu plenerach, których szukaliśmy w Polsce, ale i na Łotwie czy Białorusi. Tym razem będzie inaczej. To kino kameralne, bo mamy mało aktorów. A musi być atrakcyjnie dla widza. Mamy w tym filmie dużo tricków, które sprawią, że widz będzie chciał oglądać tę historię i się nie będzie nudził. Wiele zdradzić nie mogę, ale są wykonane takie zabiegi, że widz będzie chciał obejrzeć tę produkcję do końca, mimo że to przede wszystkim opowieść o dwójce ludzi – opowiada Gostomczyk.

Co czeka widzów? Będą siedzieć z rozdziawionymi buziami? - Myślę, że tak. Jak to bywa u Smarzowskiego: najpierw jest zabawnie, jest komedia, a potem dostajemy obuchem w głowę. Tak jest i tym razem. Mogę tylko zdradzić, że to nie jest wolny film. "Dom dobry" jest szybki, dynamiczny, z masą scen. Dużo się dzieje. Na 100 proc. ten film poruszy. "Dom dobry" na pewno wywoła dyskusje i refleksje. Być może wywoła zmiany w społeczności dotyczące podejścia do przemocy, jaka wokół nas się rozgrywa. Taką mam nadzieję - opowiada nam producent.

Sam Smarzowski o szczegółach swojego nowego filmu nie chce rozmawiać. Zaznacza jedynie, że robi film "o szeroko rozumianej przemocy domowej, fizycznej, ekonomicznej". Mówi, że podobnie jak wcześniejsze produkcje, to "film o miłości z małym minusem".

Opowiada, że przygotowując się do kręcenia, wysłuchał wielu prawdziwych historii o polskiej przemocy domowej. - Największy problem jest taki, że na papierze my mamy całkiem niezły system pomocy, ale w praktyce to się nie sprawdza i ofiara przemocy w cale nie jest chroniona. Chodzi zarówno o policję, jak i cały system. Rozmawiałem z kobietą, która cztery razy wylądowała w szpitalu i tylko raz lekarz zgłosił pobicie na policję. I tylko dlatego że była wtedy w zaawansowanej ciąży. Pozostałe trzy razy nie zostały zgłoszone - mówi Smarzowski.

Producent zaś dodaje: - W czasie pandemii zgłoszeń na policję dotyczących przemocy domowej było mnóstwo. Statystyki urosły o 70 proc. Ludzie byli skazani na siebie w domach, więc coraz częściej dochodziło do policyjnych interwencji. Stąd pomysł, by pociągnąć to w filmowej historii - szczególnie po "Weselu", które poruszyło temat przemocy.

  • na planie filmu Smarzowskiego
  • na planie filmu Smarzowskiego
  • na planie filmu Smarzowskiego
  • na planie filmu Smarzowskiego
[1/4] na planie filmu SmarzowskiegoŹródło zdjęć: © WP

Jak mówi, jego zdaniem "Dom dobry" to powrót do korzeni Smarzowskiego. Do takiego poprowadzenia historii, jak w "Domu złym", wspominanym w kulisach planu zdjęciowego wielokrotnie. - To nie kontynuacja, to coś nowego – zaznacza Gostomczyk. - Ale jeśli chodzi o formę podania, to jest podobnie do "Domu złego". Powrót do filmów, które "orzą głowę". Jeśli dla kogoś seans "Domu złego" był traumatyczny, to tu może być podobnie - mówi.

Nie będzie polityki u Smarzowskiego? - Zapraszam do kina. Można powiedzieć, że w filmach Wojtka dostaje się każdej warstwie społecznej i nie inaczej będzie tym razem. Ale to nie jest stricte o Kościele czy o policji. To jest o przemocy. To, że w drugim planie pojawiają się wszyscy i dostają rykoszetem, to wiadomo. Tylko nie bijemy w konkretne grupy – dodaje producent.

Ci, którzy śledzą historie wokół filmów Smarzowskiego, z pewnością pamiętają różne zawiłości dotyczące finansowania jego projektów w ostatnim czasie. Za czasów rządów PiS mówiło się o blokowaniu funduszy na filmy, w których nie raz uderzano np. w Kościół. Czy - nawiązując do tytułu nowej produkcji - tym razem jest "dobrze"?

- Można powiedzieć, że było łatwiej z zebraniem funduszy, bo jesteśmy w nowej rzeczywistości. Poprzednie produkcje miały różne trudności, bo były mniej poprawne politycznie, potrzebowały większych budżetów plus pandemia wyniszczała przemysł, a kina znalazły się na totalnym zakręcie. W tym razem dotykamy tematu społecznego, niebijącego w żadną partię polityczną ani w Kościół - zaznacza Wojciech Gostomczyk.

- Dostaliśmy pełne wsparcie od PISF. Jesteśmy zadowoleni z tej współpracy. Plusem tej nowej rzeczywistości, którą teraz mamy, jest też obecność dużych platform. Dystrybutorem "Domu dobrego" jest Warner Bros. z grupą Discovery. Naszym partnerem jest Amazon. Dzięki takim dużym korporacjom, które mogą wyłożyć duże pieniądze, my jako twórcy mamy większą łatwość - dodaje.

Premiera "Domu dobrego" przewidziana jest na jesień 2025 r. Film jest produkowany przez firmę Lucky Bob z Bydgoszczy, a producentami są Wojciech Gostomczyk i Janusz Hetman. Koprodukcja: m.in. TVN Warner Bros. Discovery. Dystrybutor: Warner Bros. Entertainment Polska.

W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" rozkładamy na czynniki pierwsze fenomen "Reniferka", przyglądamy się skandalom z drugiej odsłony "Konfliktu" i zachwycamy się zaskakującą fabułą "Sympatyka". Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej:

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (47)