Danny DeVito: Najsympatyczniejszy "krasnal" kina!
01.08.2012 | aktual.: 22.03.2017 08:28
Dziś 67-letni aktor jeszcze bardziej przykuwa do siebie uwagę niż 20 lat. Jego wygląd wywołuje też niemałą sensację.
Danny DeVito bardzo długo pracował na miano jednego z najważniejszych twórców współczesnego kina. Człowiek o wielkim komediowym talencie i niepozornym wzroście swoje największe sukcesy osiągnął dopiero po czterdziestce.
Jego charakterystyczna aparycja pozwalała mu na długo zapaść w pamięci widzów, niemniej odstraszał też potencjalnych hollywoodzkich pracodawców.
W czasach swojej największej świetności gwiazdor mierzący 152 cm wzrostu, nie mógł ubiegać się o role amantów. Jednak Danny DeVito na zainteresowanie kobiet nie narzekał. Sam Michael Douglas opowiedział ostatnio w wywiadzie, że zawsze zazdrościł swojemu przyjacielowi tego zwierzęcego magnetyzmu oraz pewności siebie, która od niego bije. Najwidoczniej pamiętny Pingwin z „Powrotu Batmana” zawsze miał w sobie „to coś”.
Dziś 67-letni aktor jeszcze bardziej przykuwa uwagę niż 20 lat temu. Jego wygląd wywołuje też niemałą sensację. Ulubieniec publiczności na całym świecie obecnie bardziej przypomina… zapuszczonego krasnala niż żywą legendę kina.
Zobaczcie, co u niego teraz słychać!
Kobiety Danny'ego
Ten zabawny „mały wielki człowiek kina” wychował się w katolickiej rodzinie włoskiego pochodzenia.
Danny DeVito studiował na American Academy of Dramatic Arts w Nowym Jorku, początkowo chcąc zgłębić tajniki pracy charakteryzatora filmowego. Stosunkowo szybko zmienił jednak kurs swoich zainteresowań, znienacka odkrywając w sobie pasję aktorską. W tym samym czasie poznał – wówczas jeszcze mało znanego – Michaela Douglasa, człowieka, z którym w późniejszym okresie zrealizuje wiele ważnych wspólnych projektów.
- Danny zawsze mówił, że przyciągam babki niczym magnes, ale według mnie jest odwrotnie - przyznał Douglas. - Mieszkaliśmy razem i wiem, co mówię.
DeVito, który od 30 lat pozostaje w związku małżeńskim z Rheą Perlman, już jako nastolatek pracował nad sobą, aby zwrócić uwagę koleżanek.
- Dziewczyny nie chciały tańczyć ze mną przytulanek - wspomina DeVito. - Więc ja nauczyłem się naprawdę dobrze tańczyć.
Pierwsze wzloty
Pierwszym ważnym sukcesem w twórczości Danny’ego DeVito był występ u Milosa Formana w oscarowym „Locie nad kukułczym gniazdem” (1975).
Po premierze kultowego dziś filmu „Czułe słówka”, gdzie zagrał u boku Shirley MacLaine i Jacka Nicholsona, jego kariera błyskawicznie nabrała rozpędu. Danny w obrazie z 1983 roku wcielił się w postać drugoplanową, która nieustannie zabiegała o względny głównej bohaterki.
Oba filmy na stałe trafiły do kanonu amerykańskiej kinematografii, jednak DeVito międzynarodową popularność i rozpoznawalność zdobył dopiero za sprawą serialu „Taxi” (1978-83). Tak rozpoczęła się dekada jego największych sukcesów.
Najlepsze lata kariery
Lata 80. to złoty okres w jego karierze aktorskiej. Również jako reżyser DeVito zdobył wielu fanów na całym świecie. To właśnie wtedy ugruntowała się jego zawodowa domena – komediowy twórca.
Przygodowy film „Miłość, szmaragd i krokodyl” (1984) Roberta Zemeckisa z Michaelem Douglasem, Kathleen Turner i DeVito w roli gangstera Ralpha, podążającego ich tropem, okazał się przebojem kasowym i doczekał się sequelu, zatytułowanego „Klejnot Nilu” (1985).
W farsie „Bezlitośni ludzie” (1986) aktor zagrał bogatego męża-pantoflarza Bette Middler, której pragnie się pozbyć za wszelką cenę, żeby móc na stałe związać się z kochanką. W czarnej komedii Briana De Palmy „Ważniaki” (1986) wystąpił jako drobny gangster pracujący dla mafii, który popada w konflikt ze swoim szefem i razem z przyjacielem (Joe Piscopo) jest zmuszony do ucieczki.
Kolejną udaną komedią w dorobku aktora był film „Bliźniacy” (1988) Ivana Reitmana, gdzie DeVito zagrał bliźniaka Arnolda Schwarzeneggera.
Ostatni film okazał się produkcją kultową, do której widzowie nadal chętnie wracają.
Bliźniacy powrócą!
Nieprzemijający sukces i sympatia, którą (pomimo upływu 24 lat) wciąż cieszą się wspomniani „Bliźniacy”, sprawiła, że widzowie już niedługo doczekają się ich kolejnej filmowej części.
Tak, to prawda! Arnold Schwarzenegger i Danny DeVito planują nakręcić sequel swojego wspólnego dzieła.
Komedia z 1988 roku opowiadała o Juliusie (Schwarzenegger), który urodził się w wyniku eksperymentu genetycznego i po 35 latach życia dowiaduje się, że ma brata bliźniaka (DeVito). W sequelu ma pojawić się także trzeci brat, którego prawdopodobnie zagra... Eddie Murphy.
Reżyser oryginału, Ivan Reitman, ponownie będzie zaangażowany w projekt. Tym razem jednak pojawi się w roli producenta.
Czas powagi
Lata 90. w karierze Danny’ego DeVito to czas zmiany repertuaru na bardziej poważny i dramatyczny.
Wśród ważniejszych tytułów odnajdziemy takie perełki współczesnego kina, jak „Wall Street”, wspomniany „Powrót Batmana”, „Zaklinacz deszczu” czy „Człowiek z księżyca”.
Powyższymi filmami DeVito udowodnił nie tylko, że jest wszechstronnym artystą, ale również jednym z najwybitniejszych aktorów swojego pokolenia.
Wciąż jest aktywny
Pomimo wielu ról dramatycznych, widzowie kojarzą Danny’ego przede wszystkim z uśmiechem i dobrą rozrywką.
W oczekiwaniu więc na kolejną zwariowaną produkcję z udziałem mistrza sensacyjnych komedii, możemy przyjrzeć się jego ostatnim projektom, w które był lub wciąż jest zaangażowany.
Obecnie dużą popularnością cieszy się serial, w którym DeVito od ośmiu lat występuje – „U nas w Filadelfii”.
Ostatnio też na dużym ekranie mogliśmy usłyszeć głos charakterystycznego aktora za sprawą filmu „Lorax”, nakręconego na podstawie popularnej powieści dla dzieci.
''Starość też radość''
Dziś 67-letni Danny DeVito rozbawia swoich fanów bardziej niż kiedykolwiek.
Sympatyczny aktor swoim niewielkim wzrostem, siwymi włosami i lekko zwariowanym zachowaniem przypomina bardziej postać z kreskówki lub sędziwego krasnala niż nominowaną do Oscara gwiazdę.
Ten nietuzinkowy artysta nawet ze zdjęć potrafi zarazić pozytywną energią. Zawsze miał do siebie ogromny dystans i nigdy nie przejmował się wyglądem. Żartował, śmiał się, wygłupiał i zachwycał na dużym ekranie. W tej kwestii wciąż nic się nie zmieniło. Na szczęście.
(kk/al)