Danny Lloyd: Co się stało z gwiazdą ''Lśnienia''?
01.06.2015 | aktual.: 22.03.2017 16:27
Miał 6 lat, kiedy Stanley Kubrick powierzył mu rolę Danny'ego Torrence'a, zachwycony naturalnością i dojrzałością chłopca. Danny Lloyd do końca zdjęć – ani nawet kilka lat po premierze – nie wiedział, że wystąpił w horrorze. Reżyser nie chciał, aby chłopiec miał jakiekolwiek złe wspomnienia związane z pracą na planie i chronił go przez całe miesiące współpracy.
Miał 6 lat, kiedy Stanley Kubrick powierzył mu rolę Danny'ego Torrence'a, zachwycony naturalnością i dojrzałością chłopca. Danny Lloyd do końca zdjęć – ani nawet kilka lat po premierze – nie wiedział, że wystąpił w horrorze. Reżyser nie chciał, aby chłopiec miał jakiekolwiek złe wspomnienia związane z pracą na planie i chronił go przez całe miesiące współpracy.
To dlatego Lloyd był przekonany, że występuje w zwykłym dramacie o rodzinie mieszkającej w hotelu.
I choć bawił się świetnie, a widzowie go pokochali, nie kontynuował kariery aktorskiej. „Lśnienie” było jego pierwszym i zrazem ostatnim spotkaniem z filmem. Jak zatem potoczyły się losy Danny'ego Lloyda?
Kanapki i rowerek
Urodził się 1 stycznia 1973 roku w Chicago i, jak wiele dzieciaków, marzył o aktorskiej karierze. Z tym, że jemu, przynajmniej częściowo, udało się spełnić to pragnienie. O debiucie pod okiem Stanleya Kubricka wielu doświadczonych artystów mogło tylko pomarzyć.
Lloyd nie zdawał sobie wówczas sprawy z wyróżnienia, które go spotkało, ale pracę na planie filmowym wspomina z ogromnym sentymentem. Wszyscy byli dla niego niezwykle mili, w przerwach mógł zajadać się kanapkami z masłem orzechowym i bawić się z pochodzącymi z Anglii bliźniaczkami, które wcielały się w nawiedzające hotel duchy.
No i, naturalnie, jeździć na rowerze.
- Pozwalali mi jeździć po budynku, to było wspaniałe – zachwycał się w wywiadzie dla „Daily News”.
Nicholson z siekierą
Fakt, że występuje w horrorze, trzymano przed chłopcem w tajemnicy. I to skutecznie, choć nie było łatwo.
Pewnego dnia Lloyd przypadkowo znalazł się na planie, kiedy kręcono ikoniczną już scenę, podczas której oszalały Nicholson rozwala drzwi siekierą.
- Był w aktorskim transie – wspominał Lloyd. - Pomiędzy ujęciami zobaczył nas, podszedł i zaczął podskakiwać z tą swoją siekierą jak Indianin z tomahawkiem. Pewnie próbował rozładować sytuację.
''Postanowiłem sobie odpuścić''
Gdy po „Lśnieniu” Lloyd zniknął z hollywoodzkiego radaru, natychmiast zrodziły się plotki, że chłopiec się ukrywa, bo nienawidzi filmu, w którym wystąpił. Miał też obwiniać Kubricka o zniszczenie mu życia.
Plotki bardzo chwytliwe i medialne, ale niemające nic wspólnego z prawdą. Lloyd przyznawał, że myślał o kontynuowaniu aktorskiej kariery, ale po prostu nie wyszło – przegapił mnóstwo okazji i nagle zorientował się, że jego czas minął i praktycznie nikt już o nim nie pamięta.
- Próbowałem przez kilka lat, dopóki nie poszedłem do liceum – wspominał. - Miałem chyba 14 lat, kiedy postanowiłem sobie odpuścić.
Niestraszne ''Lśnienie''
Wbrew temu, co mówiły plotki, nigdy jednak nie żałował występu u Kubricka.
- Bardzo się cieszę, że zagrałem w „Lśnieniu”. To nie z powodu tego filmu zdecydowałem się wycofać i zostać „normalnym dzieciakiem” - wyjaśniał.
Po raz pierwszy obejrzał „Lśnienie” z przyjaciółmi, gdy miał 16 lat. Jak twierdzi – wcale go nie wystraszyło.
- Film nie wydał mi się straszny pewnie dlatego, że widziałem wszystko zza kulis – tłumaczył. I dodawał, że nie przepada za horrorami.
- To może wydawać się dziwne, ale lubię komedie i dokumenty.
''Wiodę zupełnie normalne życie''
Lloyd kontynuował edukację w college'u i, aby zarobić na studia, imał się różnych zajęć – pracował jako sprzedawca i zatrudnił się na świńskiej farmie. Potem został nauczycielem biologii w college'u niedaleko Louisville.
Nie brakuje mu sławy - przeciwnie, cieszy się, że nie musi użerać się z dziennikarzami.
- Wiodę teraz zupełnie normalne życie – powiedział w wywiadzie dla „Daily News”. - Ludzie na ulicy mnie nie rozpoznają.
Ożenił się i wraz z małżonką wychowuje sześcioro dzieci.
- Myślę, że hollywoodzkie życie nie było mi pisane – mówił, dodając, że pewnie nie odnalazłby się w tamtym świecie. - Jestem dumny z tego, że pochodzę ze środkowego zachodu i tam czuje się najlepiej.
Powrót Danny'ego
Gdy jakiś czas temu Stephen King napisał kontynuację „Lśnienia”, zatytułowaną „Doktor Sen”, Lloyd przeczytał ją z przyjemnością. I ze śmiechem zauważył, że Danny Torrance, jego dawny bohater, a obecnie facet w średnim wieku, wiedzie zwykłe, ciche życie na uboczu – dokładnie tak jak i on.
Zapewniał również, że jeśli ktoś będzie chciał przenieść powieść na ekran, chętnie wróciłby na plan filmowy.
- Chętnie zagrałabym jakiś epizod. Byłoby fajnie – dodawał. (sm/gk)