Trwa ładowanie...
de0mogw
14-04-2010 17:28

Dziwny przypadek agenta Chana

de0mogw
de0mogw

Końca dobiegły czasy, kiedy pojawiający się podczas napisów końcowych montaż wpadek z planu uzupełniał film z udziałem Jackiego Chana. Dziś zamknięte w tych kilkudziesięciu sekundach rozluźnienie jest ledwie zadośćuczynieniem za doznane podczas seansu męki. W przypadku "Naszej niani...", rozbawiony swymi kaskadersko-warsztatowymi niepowodzeniami Chan-aktor stwarza już na tyle głęboki dysonans względem umęczonego Chana-bohatera, że wydaje się, iż Fabryka Snów ostatecznie zajeździła go na śmierć. Jako agent tajnych służb i opiekun trójki niesfornych dzieciaków nawet nie usiłuje robić dobrej miny do złej gry.

Autorem kolejnej już z rzędu hollywoodzkiej klęski Chana jest Brian Levant, niekwestionowany król familijnych koszmarków, autor m.in. "Świątecznej gorączki", dwóch części "Flinstonów" i "Beethovena", który nie był bynajmniej biografią genialnego kompozytora. "Niania.." jest dokładnie taka, jak wszystkie powyższe filmy: niedoreżyserowana, niedoobsadzona, infantylna i fabularnie prymitywna. Konsekwentna w budowaniu rasowych i narodowościowych stereotypów. Schematyczna. Nieubłagana w przetwarzaniu gatunkowych banałów. Ot, typowa hollywoodzka produkcja familijna.

O ile jednak wiele z tych grzechów można by wybaczyć przez wzgląd na oczekiwania obsadowe, to właśnie nieumiejętność w eksploatowaniu Chana definitywnie "Nianię..." przekreśla. Trudno powiedzieć dlaczego Hollywood z taką konsekwencją woli postrzegać ów fightera jako nieporadnego błazna ("Godziny szczytu 3", "Medalion", "Smoking"), podczas gdy najlepsze spośród swych sensacji ostatniej dekady ("Nowa policyjna opowieść", "Incydent") nakręcił on w tonacji serio. Tymczasem "Nasza niania jest agentem" to trawestacja klasycznych przygód Jamesa Bonda: pełna bzdurek o szpiegowskich agencjach, przerysowanych antagonistów (dwumetrowi Rosjanie w czarnych płaszczach + zaciągająca paskudnym akcentem domina w lateksie) i intrygą o zaawansowaniu godnym poślednich parodii z udziałem Lesliego Nielsena.

Jeśli więc nie znudziły Wam się jeszcze sztuczki Chana z drabiną, kijem od szczotki i lodówką, a Wasze dzieci bawi przypalanie obiadu i zdejmowanie kota z dachu, to być może "Niania..." jest sposobem na pewne rozluźnienie. W przeciwnym wypadku lepiej po raz wtóry obejrzeć "Drakę w Bronksie" lub "Policyjną opowieść".

de0mogw
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
de0mogw