Eksperci zaniemówili. Takiego filmu spodziewali się dopiero za kilka lat
Na tak imponujący wynik nie liczyli nawet najwięksi optymiści. "Spider-Man: Bez drogi do domu" podczas premierowego weekendu zarobił w Stanach 253 mln dol., zaś na całym świecie 587 mln dol. Sale kinowe wypełniły się jak za starych czasów, jakby ludzie zapomnieli o pandemii.
Niesamowity ten Spider-Man! W ciągu pierwszych trzech dni wyświetlania najnowsza ekranizacja komiksu Marvela zarobiła w Ameryce więcej pieniędzy niż w sumie najpopularniejszy do tej pory tytuł roku. Do minionego weekendu na liście kinowych hitów znajdował się "Shang-Chi i legenda dziesięciu pierścieni" (także oparty zresztą na komiksach Marvela), który miał na koncie 224,5 mln dol. W klasyfikacji wszech czasów "Spider-Man: Bez drogi do domu" uzyskał 3. rezultat w historii. Eksperci w Stanach zaniemówili. Spodziewali się, że rynek kinowy po zapaści związanej z pandemią będzie potrzebował kilku lat, aby film mógł osiągnąć tak spektakularny wynik.
Filmy z największymi wpływy osiągniętymi podczas premierowego weekendu w amerykańskich kinach w historii:
1. "Avengers: Koniec gry" (2019) – 357,1 mln dol.
2. "Avengers: Wojna bez granic" (2018) – 257,7 mln dol.
3. "Spider-Man: Bez drogi do domu" (2021) – 253 mln dol.
4. "Gwiezdne wojny: Przebudzenie Mocy" (2015) – 248 mln dol.
5. "Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi" (2017) – 220 mln dol.
Równie fenomenalnie "Spider-Man: Bez drogi do domu" sprzedaje się poza granicami Stanów Zjednoczonych, gdzie w ciągu trzech dni wyświetlania uzyskał wpływy sięgające 334,2 mln dol. Co też jest jednym z najlepszych wyników w historii. W sumie na całym świecie ekranizacja komiksu zgarnęła 587 mln dol. i najprawdopodobniej jeszcze w tym tygodniu stanie się pierwszym filmem od dwóch lat, który zarobi w kinach ponad miliard dolarów.
Od razu można postawić pytanie: dlaczego akurat ten film rozbił bank i sprawił, że sale kinowe na całym świecie zapełniły się widzami, jak za starych, dobrych czasów przed pandemią koronawirusa?
Pierwszy powód, najbardziej oczywisty. "Spider-Man: Bez drogi do domu" to ekranizacja komiksu. Nie sposób nie zauważyć, że w okresie pandemii największą popularnością cieszą się właśnie tego typu produkcje. Nie raz zwracaliśmy uwagę, że po otwarciu kin po lockdownie widownia składa się w zdecydowanej większości z osób poniżej 25. roku życia, a ich preferencje filmowe ograniczają się w praktyce do jednego rodzaju produkcji.
To, że "Spider-Man: Bez drogi do domu" jest ekranizacją komiksu, nie tłumaczy jednak aż tak spektakularnego wyniku. W tym roku żaden film nie był przecież w stanie podczas premierowego weekendu przekroczyć stumilionowego pułapu (najlepszym wynikiem legitymował się "Venom 2: Carnage" – 90 mln dol.). Produkcję z Tomem Hollandem i Zendayą wyróżnia fakt, że jest filmem, który w najwyższym stopniu wykorzystuje cały potencjał współczesnej widowni w okresie pandemii.
Kategoria wiekowa PG-13 pozwala obejrzeć film każdemu widzowi. Spider-Man, w przeciwieństwie np. do Venoma czy Czarnej Wdowy, jest bardzo popularnym superbohaterem pośród dzieci poniżej 13. roku życia. Zapewne najpopularniejszym. Małych widzów też nie zabrakło w kinach podczas minionego weekendu. A że musiały oglądać film w obecności osoby dorosłej, to do koszyczka dystrybutora wpadał dodatkowy bilet.
UWAGA: SPOILER PONIŻEJ
"Spider-Man: Bez drogi do domu", podobnie jak nagrodzona Oscarem animacja "Spider-Man Uniwersum", wykorzystuje pomysł światów równoległych, co pozwoliło sięgnąć po postaci i aktorów, którzy pojawili się we wcześniejszych filmach. Na ekranie możemy więc ponownie zobaczyć Zielonego Goblina (Willem Defoe) ze "Spider Man" Sama Raimi z 2002 r., Doktora Octopusa (Alfred Molina) ze "Spider-Mana 2", Sandmana (Thomas Haden Church) ze "Spider-Mana 3", Electro (Jamie Foxx) z "Niesamowitego Spider-Mana 2", a nawet dwóch poprzednich Spider-Manów, czyli Tobeya Maguire'a oraz Andrew Garfielda.
Ten koncepcyjny zabieg sprawił, że do kin wybrali się także widzowie, którzy pasjonowali się przygodami Człowieka Pająka przed kilkunastu laty. A teraz znajdują się już w grupie wiekowej, która w ostatnich miesiącach przestała oglądać filmy na dużym ekranie.
Ogromnym atutem filmu są też jego główni bohaterowie – Tom Holland i Zendaya. Można zaryzykować twierdzenie, że tworzą oni najpopularniejszą obecnie hollywoodzką parę. Na pewno wśród młodej widowni.
Wszystkie wymienione wyżej elementy złożyły się na marketingową petardę, która w bożonarodzeniowym okresie (kolejny atut) eksplodowała w kinach na całym świecie. Świetne recenzje krytyków są już właściwie jedynie "wisienką na torcie". W serwisie filmowym Rottentomateos "Spider-Man: Bez drogi do domu" od recenzentów otrzymał 94 proc. pozytywnych recenzji, zaś od widzów aż 99 proc.