"El Clan": Najmroczniejszy sekret współczesnej Argentyny
Sprawa rodziny Puccio do dziś pozostaje zagadką. Nawet jeśli sprawców klanu pojmano, trudno pojąć jak przez tyle lat mogli prężnie i zupełnie niezauważenie działać. Żadnych podejrzeń ze strony sąsiadów? Czy rzeczywiście nikt niczego nie zauważył na ulicach?
Aby wgłębić się w te sprawę, trzeba cofnąć się do lat 80. i czasów wojskowej dyktatury w Argentyni, która wciąż pozostaje tematem tabu dla tamtejszego kina Arquimedes Puccio, głowa rodziny i lider tytułowego klanu, należał do służb specjalnych i zajmował się porwaniami działaczy politycznych. Wraz z nadejściem demokracji postanowił uczynić z porwań dochodowy rodzinny biznes. Pomagała mu w tym wierna żona Epifania oraz najstarsi synowie. Szczególna ważna jest relacja pomiędzy głową rodziny Puccio a jego synem - Alejandro. Młodzieniec zapowiadał się na gwiazdę sportową, jego pasja było rugby. Rodzina prowadziła ponadto sklep z częściami do samolotów i bar, które traktowała jako przykrywkę dla swej nieetycznej działalności. Pierwszymi ofiarami Pucciów byli koledzy Alejandra z klubu sportowego. W 1982 roku doszło do pierwszego porwania. Pewnego dnia 23-letni Ricardo Manovan wyszedł z treningu i po prostu zniknął. Niedługo później jego rodzina otrzymała list z żądaniami wysokości 250 tyś. dolarów. Rodzina Ricarda
wpłaciła kaucję, ale w zamian otrzymała wyłącznie zwłoki. To pierwsze z trzech zabójstw jakich dokonał klan Puccio. Jeszcze bardziej spektakularne było porwanie Eduarda Anleta, również znajomego Alejandra. Za dwudziestoparoletniego chłopaka klan zażądał kwoty 150 tyś. dolarów. Jego okaleczone ciało odnaleziono dopiero po 4 latach. Ponoć młody Puccio chciał zbuntować się przeciw praktykom ojca, ale panująca w klanie zasada była prosta - rodzina jest święta i kolektywnie idzie na dno. Rok później padło na przedsiębiorcę Emilia Nauma – mężczyzna domyślał się prawdy o niecnej działalności Pucciów, trzeba było się zatem go pozbyć. To ostatnie z zabójstw oficjalnie przypisanych klanowi. Za czwartym razem ta sama sztuczka się już nie udała. Nelida Bollini de Prado była w kontakcie z policją i to właśnie ona doprowadziła ich do siedziby klanu. 23 sierpnia 1985 roku policja wdarła się do domu Pucciów, gdzie odnaleziono i uratowano przetrzymywaną w piwnicy kobietę. Członków rodziny schwytano i postawiono przed sądem.
Trzeba pamiętać, że kino pomaga przepracować traumę bolesnych historycznych wydarzeń i napiętnować różnorodne patologie systemu, które przedostają do relacji międzyludzkich. Zakłamanie i przemoc, która cechowała rodzinę Puccio to tak naprawdę wyraz toksycznych działań systemu na jednostki. I nawet jeśli dyktatura oficjalnie się skończyła, Arquimedes Puccio symbolicznie przeniósł ją na grunt swojej rodziny, uzależniając ich od siebie i ograbiając z wolności. Największą ofiarą ojca okazał się wspomniany Alejandro, który w dniu wygłoszenia wyroku rzucił się z 5 piętra, ale – na swoje nieszczęście przeżył i do końca swoich dni musiał zmagać się z poczuciem winy. Oczywiście w Europie fenomen piwnic nie traci na złej sławie, szczególnie w Austrii. Sprawa Fritzla była tylko symbolem. Ale prawda jest taka, że każdy kraj, który mierzy się nieustannie z echem swojej przeszłości i jejwynaturzeń, potrzebuje mówić o tym za sprawą filmów, książek czy seriali. Ostatnimi czasy w poetycki sposób dokonał tego Paweł
Pawlikowski w oscarowej „Idzie”. Trapero pomija subtelności i operuje schematami kina sensacyjnego rodem z filmów Martina Scorsese czy Spike’a Lee. Argentyński reżyser udowodnił, że opowiadanie o historii może być zarówno osobiste, jak i atrakcyjne. Trapero stara się opowiedzieć skutecznie o dramacie jednostki, która nawet nie wie jak duży błąd popełnia za sprawą swoich decyzji. A nie wie tego, bo nie zna innej rzeczywistości, nie potrafi już odróżnić dobra od zła. „Klan” przypomina, że wolność jest pojęciem względnym, trzeba o nią stale walczyć. A Trapero daje nam szansę poznania ludzi, którzy żyli z jej ograniczania i wyrobić sobie własne zdanie na temat straszliwej karty z dziejów argentyńskiej historii.