Eugeniusz Bodo: Cała prawda o śmierci wielkiego aktora
09.08.2012 | aktual.: 22.03.2017 12:26
W PRL-u oficjalną przyczynę jego śmierci okrywała zasłona milczenia. Przez wiele lat polskie publikacje powielały kłamliwą wersję tragicznych okoliczności, w których odszedł Eugeniusz Bodo, jeden z najbardziej utytułowanych przedwojennych artystów.
W PRL-u oficjalną przyczynę jego śmierci okrywała zasłona milczenia. Przez wiele lat polskie publikacje powielały kłamliwą wersję tragicznych okoliczności, w których odszedł Eugeniusz Bodo, jeden z najbardziej utytułowanych przedwojennych artystów.
Wszechstronny aktor, piosenkarz, reżyser, scenarzysta i producent. Zagrał niemal w trzydziestu filmach, kreując wspaniałe role zarówno w komediach jak i w śmiałych dramatach obyczajowych.
Kobiety szalały za jego tembrem głosu i słynnymi, błyszczącymi włosami, którymi tak się szczycił. Kto wie, jak potoczyłaby się jego kariera, gdyby nie tragiczne wydarzenia i fałszywe oskarżenia NKWD…
Ucieczka do Lwowa
W październiku 1939 roku Eugeniusz Bodo zawitał do Lwowa. Dla niego i dziesiątków innych warszawskich artystów i przedstawicieli inteligencji była to jedna szansa ucieczki przed wojną.
Jak pisze Ryszard Wolański, autor niedawno wydanej biografii aktora, ówczesny Lwów niemal potroił ilość swoich mieszkańców. Choć na mocy paktu Ribbentrop-Mołotow miasto trafiło pod okupację radziecką, to i tak nadal było uważane za silną ostoję polskości.
We Lwowie Bodo spotkał dobrych znajomych – Juliusza Marymonta, dyrektora Ateneum, Henryka Warsa i liczne grono artystów, z którymi aktor współpracował na scenie.
Okres Tea Jazzu
Przebywający we Lwowie aktorzy nie zamierzali siedzieć bezczynnie. Tworzyli teatry, występowali z programami artystycznymi.
Do takich przedsięwzięć należał również zespół Tea Jazz, na którego czele stanął serdeczny kompan Eugeniusza Bodo, wspomniany Henryk Wars. W płynny skład trupy wchodziło nieraz czterdzieści osób - aktorów, piosenkarzy, muzyków i konferansjerów.
Jak wspomina autor książki „Już taki jestem zimny drań” Tea Jazz z miejsca zrobił ogromną furorę. Szczególnymi względami zarówno polskiej jak i rosyjskiej publiczności cieszył się Bodo – zawsze wygadany, dowcipny i szarmancki.
Uwielbiany przez Rosjan
Kilkumiesięczne trasy koncertowe Tea Jazzu po najodleglejszych zakątkach imperium radzieckiego spotykały się z entuzjastycznymi reakcjami. Wars i Bodo stali się rozpoznawalni, w rosyjskim radiu rozbrzmiewały ich płyty. Jednak sielanka nie trwała długo.
Atmosfera wokół zespołu zaczęła się zagęszczać. Powodem tego była coraz śmielsza ingerencja w program Tea Jazzu. W swoich poczynaniach cenzorzy posunęli się do wymuszenia na artystach śpiewania wyłącznie po rosyjsku.
Bodo i Wars nie byli z tego powodu szczególnie zadowoleni. Czarę goryczy przelała informacja o ataku Niemiec na Związek Radziecki. Był maj 1941 roku,* a zespół odpoczywał po tournée na słonecznych plażach Morza Czarnego.*
Największy błąd w jego życiu
Najprawdopodobniej właśnie wtedy Bodo postanowił wcielić w życie pomysł, który zaczął kiełkować w jego głowie tuż przed wybuchem wojny.
Artysta zamierzał udać się do Lwowa i korzystając ze swojego szwajcarskiego paszportu jak najszybciej opuścić teren działań zbrojnych i wyemigrować do USA, gdzie był w 1937 roku.
Mimo protestów przyjaciół Bodo wyjechał do Lwowa. Zamieszkał w Brzuchowicach, gdzie napisał do miejscowych władz pismo o umożliwienie mu opuszczenia ZSRR i wyjazd do Stanów Zjednoczonych.
Aktor powołał się na swój szwajcarski paszport. Był to największy błąd jego życia. Co do dalszych jego losów przez lata pojawiło się kilka wzajemnie wykluczających się hipotez.
Różne wersje dalszych losów
Według jednej z wersji Bodo został zastrzelony w teatrze, tuż po zejściu ze sceny, przez rozwścieczonych Niemców. Inna hipoteza głosiła, że zabito go na dziedzińcu więzienia przy ulicy Łąckiego. Prawdziwość tej teorii potwierdzał dentysta aktora, który miał rozpoznać go po uzębieniu wśród leżących trupów .
A jak było naprawdę? Na autentyczną wersję śmierci wybitnego polskiego aktora Polacy musieli czekać kilkadziesiąt lat.
Element społecznie niebezpieczny
25 czerwca 1941 roku naczelnik NKWD dla obwodu lwowskiego podpisał nakaz aresztowania Junoda-Bodo Eugeniusza-Bohdana Fiodorowicza. Aktor został uznany za ESN, czyli element społecznie niebezpieczny.
Następnego dnia aktor został aresztowany w swoim lwowskim mieszkaniu. Dwaj funkcjonariusze kazali mu się ubrać i zabrać najpotrzebniejsze rzeczy. Bodo naiwnie łudził się, że to reakcja na jego pismo, a enkawudziści umożliwią mu ewakuację za granicę.
Z Lwowa przewieziono go do moskiewskiego więzienia Butyrki, gdzie siedział do lipca 1941 roku. Stamtąd trafił do zakładu w Ufie, położonego 1700 km od Moskwy. Tam po raz pierwszy go przesłuchano, nie stawiając jednocześnie żadnych zarzutów.
Rosjanie tuszują sprawę
W Ufie siedział do maja 1942 roku. Nadal nie znał przyczyn swojego aresztowania, podobnie jak przesłuchujący go enkawudziści, wypytujący go o każdy aspekt życia – zawodowego i prywatnego.
3 czerwca 1942 roku Eugeniusz Bodo wrócił do moskiewskiego więzienia, gdzie znowu był szczegółowo przesłuchiwany. Podejrzenia wzbudziły jego liczne wojaże po Europie i świecie. Podczas pobytu w zakładzie o jego uwolnienie starali się w imieniu ambasady polskiej Stanisław Kot i Tadeusz Romer.
Jednak ich zabiegi spełzły na niczym, władze radzieckie odmówiły wypuszczenia na wolność Bodo, ponieważ był obywatelem Szwajcarii. Starania Polaków wzbudziły jeszcze większe podejrzenia i nerwowe reakcje Rosjan. Sprawie postanowiono ukręcić łeb.
Skazany za szpiegostwo
21 listopada 1942 roku kapitan Gałkin zamknął sprawę obywatela Junoda-Bodo. Aktora uznano za szpiega, choć oryginalne* materiały demaskujące jego wywrotową działalność i sprawa śledcza „zaginęły”.*
W połowie maja 1943 roku aktor został przetransportowany do łagru w Kołtasie, znajdującym się w obwodzie archangielskim. Miał tam odbywać karę przez następne pięć lat.
W 1989 roku ukazały się „Notatki więźnia” autorstwa Alfreda Mirka, który poznał Eugeniusza Bodo podczas odsiadywania wyroku. „Jego wygląd, maniery, postawa świadczyły, że to człowiek zacny […]” - tak opisał go współwięzień.
Śmierć w męczarniach
W łagrze Bodo bardzo podupadł na zdrowiu, lekarze zdiagnozowali u niego pelagrę. Był wyniszczony, chory i wychudzony. W raporcie lekarskim napisano o „ciastowości nóg, skórze łuszczącej się na całym ciele, licznych odparzeniach w okolicy pośladków i zwiotczeniu mięśni”.
Według zeznań współwięźnia trudno było go poznać – zniknęła jego wspaniała, słynna czupryna i charakterystyczny blask oczu.
Eugeniusz Bodo zmarł 7 października 1943 roku. Jako powód śmierci obozowy lekarz podał gruźlicę płuc przy towarzyszącej pelagrze. Dokładne miejsce pochówku do dziś nie jest znane. Zwłoki artysty spoczęły w masowej mogile wśród setek innych więźniów. (gk/wp/pt/mf)
Informacje zawarte w tekście pochodzą z książki "Już taki jestem zimny drań" autorstwa Ryszarda Wolańskiego, która ukazała się nakładem wydawnictwa Rebis.