Ewa Gorzelak: "Po okresie rozpaczy trzeba podjąć walkę i wspierać dziecko"
03.11.2016 | aktual.: 03.11.2016 18:03
W szkole teatralnej profesorowie zachwycali się jej talentem i wróżyli zdolnej studentce wielką karierę. Zaraz po studiach Ewa Gorzelak trafiła na scenę i przed kamery; zagrała chociażby w głośnym filmie "Farba" Michała Rosy.
Największą popularność zdobyła jednak na małym ekranie, dzięki serialom "Na Wspólnej" i "M jak miłość".
Ale dla Gorzelak sława nigdy nie miała znaczenia. Od zawsze podkreślała, że na pierwszym miejscu stawia rodzinę. I szybko udowodniła, że nie rzuca słów na wiatr. Gdy jej synek ciężko zachorował, poświęciła karierę, by walczyć o jego życie.
Dziś na ekranie pojawia się nieco rzadziej, ale na brak zajęć narzekać nie może. Stara się jak najlepiej łączyć obowiązki matki, żony i aktorki z pracą w fundacji niosącej pomoc chorym dzieciom. W ten sposób aktorka chce "spłacić swój dług" i wesprzeć rodziców, którzy, podobnie jak ona, znaleźli się w trudnej sytuacji.
Zdolna dziewczynka
Gorzelak od najmłodszych lat ciągnęło na scenę i chętnie występowała w szkolnych przedstawieniach, urzekając publiczność swoja naturalnością i wrodzonym urokiem. Ale o tym, że zostanie aktorką, zadecydowała na poważnie dopiero w liceum, za namową dobrej koleżanki, której marzyła się kariera w show-biznesie.
- Trafiłam do klasy humanistycznej, takiej o zapędach artystycznych, razem z Kasią Kwiatkowską, która dziś występuje u Szymona Majewskiego – opowiadała w rozmowie z Małgorzatą Karnaszewską. - I to głównie Kaśka pociągnęła mnie w stronę aktorstwa. Razem zdawałyśmy na Akademię Teatralną w Warszawie i, na szczęście, dostałyśmy się obie.
Gwiazda małego ekranu
Dyplom otrzymała w 1997 roku i trafiła na scenę warszawskiego Teatru Narodowego; równocześnie też zaczęła pojawiać się przed kamerami.
I choć rzadko kiedy pojawiała się na pierwszym planie, udało się jej zagrać w kilku polskich filmach - chociażby w "Farbie", "Zakochanych", "Amoku", "Skoku" czy, ostatnio, w "Klubie włóczykijów".
Prawdziwą rozpoznawalność przyniosła jej telewizja. Gorzelak pojawiła się w "Domu", "Złotopolskich", "Czułości i kłamstwach", a na dłużej zahaczyła się w "Na Wspólnej" i "M jak miłość".
Nie ma parcia na sławę
Choć zapewne mogłaby bez problemu zrobić znacznie większą karierę, Gorzelak podkreślała wielokrotnie, że nie ma parcia na sławę. Lubi grać, ale aktorstwo jest jej pracą i nigdy nie będzie dla niej na pierwszym miejscu.
Jej największym marzeniem było założenie rodziny - i zrealizowała je, gdy poznała kolegę po fachu, Zbigniewa Dziducha.
Jak twierdzi, cieszy się, że jej mąż również pracuje w branży, bo dzięki temu rozumieją specyfikę swojego zajęcia.
- Jesteśmy dla siebie wyrozumiali. Oboje znamy ten zawód i nie mamy do siebie pretensji, że jedno wychodzi wieczorem do pracy – mówiła w Super Expressie.
Okres rozpaczy
Gorzelak nie posiadała się ze szczęścia, gdy na świat przyszedł ich syn Franciszek. Niedługo później urodził się Ryszard. Ale radość nie trwała długo. Gdy młodszy z chłopców miał trzy latka, lekarze wykryli u niego nowotwór mózgu.
- Syn trafił do szpitala w stanie beznadziejnym - opowiadała. - Po okresie rozpaczy trzeba podjąć walkę i wspierać dziecko, które leczy się inaczej niż dorosłego.
Gorzelak dodawała też, że właśnie wtedy zaczęła zwracać się w kierunku Boga, a wiara dawała jej pocieszenie.
- Nie jestem osobą "super wierzącą" - przyznawała. - Ale gdy patrzy się na swoje dziecko, które umiera… Pojawia się wymiar metafizyczny. To, że mój Rysio jest dzisiaj zdrowy, to naprawdę cud. Wierzę, że w tym była boska pomoc. Bo Rysiek szanse na przeżycie miał bardzo nikłe. I było kilka momentów, gdy naprawdę mógł odejść.
Zrezygnowała z kariery dla syna
Gdy jej synek zachorował, Gorzelak bez wahania zrezygnowała z dobrze płatnej pracy w "Na Wspólnej", serialu, który przyniósł jej rozpoznawalność.
- Przez dwa lata leczyłam Rysia. To czas wyjęty z mojego życia. Dużo przeżyłam, dużo widziałam - mówiła w "Super Expressie".
W 2012 roku na świat przyszła córka Zosia. Gorzelak wyznaje, że miała ogromne szczęście, że udało im się przetrwać ten kryzys.
– Wiele małżeństw się rozpada przy tak ciężkiej chorobie dziecka. Mężczyźni często nie wytrzymują tego. To był trudny okres w naszym życiu. Dziś jestem bardzo szczęśliwa, że wybrnęliśmy z tego cało jako rodzina – mówiła.
Spłaca swój dług
Gorzelak postanowiła "spłacić swój dług" i założyła fundację "Nasze Dzieci", która działa przy klinice onkologicznej.
- Może Fundacja to dla mnie forma psychoterapii? I wdzięczności za to, że mój Rysio żyje – mówiła na stronie serialu „M jak miłość”. - Wspieramy psychicznie rodziców chorych dzieci. Przekonujemy, że nowotwór można pokonać.
To dlatego ostatnio tak rzadko pojawia się na ekranie.
– Wiem, że robię to trochę kosztem mojej kariery aktorskiej, ale wcale tego nie żałuję – podkreślała jednak aktorka. I choć czasem chciałaby zagrać, nie ma sił ani ochoty chodzić na przesłuchania i bankiety. Jestem szczęśliwa, że tak się wszystko potoczyło - zapewniała. - Jestem i zawsze będę przede wszystkim mamą i żoną. I nie mam nawet cienia żalu, że rodzinne dramaty odciągnęły mnie od aktorstwa. Mam wrażenie, że wszystko jest tak, jak być powinno.